Trzy tygodnie po tym, jak przez Kalisz (Wielkopolska) przeszedł antysemicki marsz, na Głównym Rynku otwarto wystawę "Rzecz o Izraelu". W uroczystości wzięła udział charge d'affaires Izraela w Polsce Tal Ben-Ari Yaalon. Dyplomatka odniosła się do wydarzeń z 11 listopada. - To, co wydarzyło się tutaj, jest bolesnym przypomnieniem - powiedziała.
Charge d'affaires Izraela w Polsce Tal Ben-Ari Yaalon odwiedziła w środę (1 grudnia) Kalisz. Dyplomatka wzięła udział w uroczystym otwarciu wystawy "Rzecz o Izrealu", której jest kuratorką. Wystawa przedstawia Izrael poprzez historię ludzi i rzeczy.
- Jest to ekspozycja, która w szczególny sposób opowiada o historii Izraela. Ukazuje ją bowiem przez pryzmat przedmiotów. Niektóre są blisko związane z grupami izraelskiego pochodzenia, inne nabrały uniwersalnego znaczenia i można je znaleźć w domu każdej rodziny, niezależnie od pochodzenia, czy wyznania – mówił prezydent Kalisza Krystian Kinastowski.
"Nowe mosty", którą połączą narody
- Chciałabym, aby zwiedzanie tej wystawy było dla widzów niczym kameralna wycieczka z lokalnym przewodnikiem, który nie tylko oprowadza po ulicach Tel Awiwu czy Jerozolimy, ale także zaprasza do swojego domu, opowiada o zwyczajach i w ten sposób pozwala prawdziwie poznać Izrael – powiedziała Tal Ben-Ari Yaalon.
I tak dzięki wystawie można dowiedzieć się między innymi, dlaczego mieszkańcy Izraela nie są uczuleni na orzeszki ziemne, kto pracuje przy produkcji popularnej wody pitnej, dlaczego kawa znalazła miejsce w sercu społeczeństwa, a także dlaczego panna młoda w dniu swojego ślubu powinna zawiesić na szyję zawieszkę - hamsę.
Według charge d'affaires, "dialog jest drogą naprzód, edukacja najlepszą bronią przeciwko ignorancji i nienawiści, współpraca zaś najlepszą odpowiedzią dla antysemitów, którzy powinni usłyszeć od każdego mieszkańca +NIE w moim mieście+". Dyplomatka wyraziła nadzieję, że prezydent i miasto zainicjują kolejne projekty, które zbliżą "nasze narody, pozwolą zbudować nowe mosty i sprawią, że Żydzi na powrót poczują się w Kaliszu mile widziani".
"Aby zło zwyciężyło, wystarczy by dobrzy ludzie nic nie robili"
Plansze ze zdjęciami oraz opisami stanęły na Głównym Rynku, czyli dokładnie tam, gdzie 11 listopada narodowcy spalili Statut Kaliski - przywilej tolerancyjny dla Żydów, wydany przez księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego w 1264 roku. W swoim wystąpieniu charge d'affaires odniosła się do wydarzenia zorganizowanego w Kaliszu przez narodowców. Podkreśliła, że "szczególnie bolesny jest fakt", że te wszystkie wydarzenia miały miejsce w mieście, które przed wojną było symbolem tolerancji i domem dla 27 tysięcy Żydów, którzy stanowili jedna trzecią populacji ówczesnego Kalisza. - Paląc Statut Kaliski, ci ludzie próbowali spalić mosty budowane przez lata między Polakami a Żydami, między Izraelem a Polską. Naszym zadaniem jest dopilnować, żeby ponieśli porażkę - oświadczyła.
- Nigdy nie pomyślałabym, że w dzisiejszej Polsce usłyszę okrzyki wzywające do mordowania Żydów czy zobaczę akt spalenia historycznego dokumentu, nadającego prawa Żydom. Wierzyłam, że te czarne rozdziały naszej wspólnej historii są już za nami. Niestety, te wydarzenia w bolesny sposób przypomniały mi, że aby zło zwyciężyło, wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili – mówiła dyplomatka. I dodała: - To, co wydarzyło się tutaj przed trzema tygodniami, jest bolesnym przypomnieniem, że nie wszyscy wierzą w pokojowe współistnienie, równe prawa i przeciwstawianie się niesprawiedliwości.
Charge d'affaires zaapelowała, żeby nie tolerować aktów nienawiści, antysemityzmu, "a tych, którzy się ich dopuścili, powinni stanąć przed sądem". - Myślę, że to jest jasne dla nas wszystkich. Natomiast tym, którzy stali i przyglądali się, należy przypomnieć cytat Mariana Turskiego o tym, że Auschwitz nie spadło z nieba - powiedziała izraelska dyplomatka. Podkreśliła również, że z zadowoleniem przyjęła powszechne potępienie tego wydarzenia, ale "czyny mówią więcej, niż tysiąc słów. Dlatego musimy działać".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Miasto Kalisz