Tak zwana "normalność", czyli stan między manią a depresją, to dla nich połowa czasu całej choroby afektywnej dwubiegunowej, tzw. ChAD. Ujawnia się ona w młodości między 20 a 30 rokiem życia i trwa do śmierci. Oznacza to, że stabilna jest tylko połowa dorosłego, świadomego życia.
- 50 proc. czasu to jest zdrowie, 30 proc. to jest depresja, 20 proc. to jest mania – mówi prof. Łukasz Święcicki, psychiatra. Winne ChADowi są nieprawidłowe konfiguracje białek, co znaczy, że choroba ma podłoże genetyczne. Wzmóc ją może trauma z dzieciństwa, jak np. odejście matki czy utrudniony z nią kontakt.
Problem - praca
Oba składniki choroby: mania i depresja zakłócają funkcjonowanie chorych w społeczeństwie. – Sama nie potrafiłam poszukać sobie pracy i nie umiem, więc pomagały mi w tym instytucje – mówi Kamila Korta, chora na ChAD. Największy problem jest bowiem właśnie ze znalezieniem pracy. Mimo że chorzy na chorobę afektywną dwubiegunową są świetnie wykształceni. Czasami tylko nad wyraz kreatywni, a czasem otępiali, bez sił do życia. W stanie normalności tracą rentę, a w stanie choroby pracę.
Na problem chorych na chorobę afektywną dwubiegunową chcą zwrócić uwagę twórcy programu edukacyjnego: "Droga do siebie". - Osoby chore, czy to ze schizofrenią, czy chorobą afektywną dwubiegunową mogą normalnie pracować i funkcjonować w społeczeństwie – zapewnia Agnieszka Mroczek z biura organizacyjnego "Drogi do siebie".
Nakręceni
Zdarzają się jednak ekstremalne przypadki. – W mani człowiek bije swojego szefa i wyrzuca go z pracy. Tacy ludzie już się do niej nie nadają. Natomiast w hipomanii ludzie są już bardzo dobrymi pracownikami. Może nie w każdej, dużej firmie, ale takiej gdzie potrzeba ludzi nakręconych, nie męczących się, nie domagających się niczego, zadowolonych ze wszystkiego i tylko proszących żeby dać im więcej pracy – wylicza Święcicki.
Chorzy na ChAD wymyślają setki projektów i planują spotkania na pół roku do przodu, a potem nadchodzi czas, gdy organizm się zatrzymuje, bo musi odpocząć od nadmiernego wysiłku. – Nawet szkołę przerwałam, a potem skończyłam 18 lat i po tej poważnej depresji od razu w górę i straszny stan maniakalny – opowiada Kamila Korta. Kobieta pracuje w Urzędzie Marszałkowskim. Jej pracodawca wie o chorobie, ale to rzadkość. Wśród chorych obowiązuje turystyka psychiatryczna – trzeba zatrzeć za sobą ślad leczenia. Pacjenci z Warszawy jadą do Wrocławia i odwrotnie.
Doktor Święcicki uczy oszukiwać pracodawcę: mniej róbcie w stanie manii, to w stanie depresji nie będzie co do was wygórowanych wymagań. Wtedy przetrwacie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24