- Tam pojechało naszych 11 lekarzy, patomorfologów, lekarzy sądowych, techników kryminalistyki, ale tam na miejscu była grupa blisko 30 lekarzy (rosyjskich-red.). Gdyby oni nie robili sekcji zwłok to jaka byłaby ich tam rola? - mówiła w "Kropce nad i" 17 maja 2010 roku ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz na pytanie o rolę polskich lekarzy w Moskwie.
Była minister zdrowia komentując ówczesne zarzuty, że sekcje zwłok ofiar były przeprowadzane bardzo pobieżnie zwróciła uwagę, że "bardzo dokładnie pytała naszych lekarzy sądowych, którzy tam byli, nawet o taką rzecz jak pobieranie materiałów do badań toksykologicznych".
- Oni odpowiedzieli, że tak, to jest w procedurze. (...) Tam byli też polscy lekarze, którzy wspólnie z lekarzami rosyjskimi dokonywali pewnych czynności, a jeśli komuś to bardziej odpowiada, to cały czas mieli oko na to, co robili rosyjscy lekarze - tłumaczyła Kopacz.
"To były bardzo trudne dni"
Przyznała również, że dni, kiedy w Moskwie i Smoleńsku odbywały się sekcje i identyfikacje zwłok "były bardzo trudne dni" tak samo dla niej.
- Tam była skumulowana taka szczera, autentyczna rozpacz tych, którzy tam pojechali. Było też dużo pracy przez nieomalże 24 godziny na dobę, ale teraz jest chyba jeszcze trudniej. Pewne obrazy pozostaną i nie jest prostą rzeczą nakazać swojej pamięci, aby te obrazy zniknęły - mówiła Monice Olejnik. Jak dodała sądziła, że jako były lekarz sądowy jest przygotowana na obdukcje i identyfikacje zwłok ofiar m.in. wypadków kolejowych i drogowych, ale kiedy udała się do Moskwy następnego dnia po katastrofie "okazało się, że na to nie można być przygotowanym".
Autor: dp/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24