Prokuratorzy, policja, biegli i przedstawiciele dwóch organizacji zajmujących się ochroną zwierząt weszli do schroniska w osadzie Bystry w pobliżu Giżycka (województwo warmińsko-mazurskie). Ponad 140 psów przebywało w warunkach – jak opisuje prokuratura –"niespełniających żadnych standardów". Małżeństwo, które prowadziło schronisko zostało zatrzymane. Śledztwo w tej sprawie dotyczy również niedopełnienia obowiązków przez wojewódzkiego lekarza weterynarii.
- To co tam zobaczyliśmy, pozostanie z nami jeszcze długo. W tak zwanej części "szpitalnej", w której przebywało kilkanaście zwierząt po różnych zabiegach, znaleźliśmy chociażby psa po operacji oka, który nie miał w żaden sposób zabezpieczonego oczodołu. Rana wciąż się sączyła. Pies drapał ją nieprzycinanymi pazurami - mówi w rozmowie z tvn24.pl Katarzyna Śliwa-Łobacz, prezes Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE.
Chodzi o schronisko w osadzie Bystry w pobliżu Giżycka, gdzie w poniedziałek (8 listopada) prowadzone były przeszukania i oględziny z udziałem prokuratorów z Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ, policji i biegłych weterynarzy.
Prokuratura: 142 psy w skrajnie trudnych warunkach
Jak informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Krzysztof Stodolny, czynności związane są ze - wszczętym 14 października - śledztwem w sprawie "znęcania się nad zwierzętami w tym schronisku oraz niedopełnieniem obowiązków przez Warmińsko-Mazurskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, poprzez nierzetelne sprawowanie kontroli".
"Jak wynika ze wstępnych ustaleń w schronisku przebywały podczas podjętych czynności 142 psy w skrajnie trudnych warunkach, niespełniających żadnych standardów niezbędnych do zachowania dobrostanu zwierząt i narażonych tym samym na możliwość występowania szeregu chorób" – czytamy w komunikacie prokuratury.
Społecznicy: skandaliczne warunki
W sprawie zatrzymano 51-letną właścicielkę schroniska Annę K. i jej 62-letniego męża Jana K. Na razie - jak informują śledczy - nikt nie usłyszał zarzutów. "Co do zatrzymanych osób, prokurator podejmie stosowne decyzje po zakończeniu oględzin i uzyskaniu wstępnych opinii biegłych" - przekazano w komunikacie.
- Warunki były skandaliczne nie tylko w części "szpitalnej". Wszędzie strasznie śmierdziało, panował ogromny nieporządek – mówi, cytowana na wstępie, Katarzyna Śliwa-Łobacz.
Dodaje, że schronisko działało od około dwudziestu lat. – Niepokojące sygnały zaczęły się pojawiać jakieś dwa lata temu. Okoliczne gminy, które miały podpisane umowy ze schroniskiem zaczęły się z nich wycofywać. Zostało tylko miasto Giżycko – podkreśla.
Burmistrz Giżycka mówi o "ukrytej" części schroniska
Burmistrz Giżycka Wojciech Iwaszkiewicz w rozmowie z Polską Agencją Prasową powiedział, że "część schroniska, w której przebywały psy z miasta była w porządku". Stwierdził też, że właściciele schroniska mieli również inną, ukrytą część, w której były inne psy.
- Ja o tej drugiej części mówić nie mogę, bo to nie moja rzecz - powiedział burmistrz.
Prezes OTOZ Animals (czyli towarzystwa, które razem z Mondo CANE zajęło się sprawą) Ewa Gebert nazywa całe schronisko w Bystrym "psim Alcatraz".
- Zwierzęta były karmione najtańszą karmą. Nie wychodziły z małych kojców. Klatki były ich całą przestrzenią życiową – podkreśla.
Szukają opiekunów dla zwierząt
We wtorek (9 listopada) oględziny są kontynuowane. Ze schroniska organizacje prozwierzęce wywiozły już ponad 60 psów. – Zrobimy wszystko, żeby ani jeden nie został w tym piekle. Zwierzaki trafiają między innymi do schroniska w Gdyni, Pile i Białymstoku. Zgłaszają się też osoby prywatne. Oczywiście zapraszamy do kontaktu z nami wszystkich, którzy nawet tymczasowo chcieliby się zająć się tymi biednymi stworzeniami – zaznacza nasza rozmówczyni.
I dziękuje olsztyńskim śledczym, którzy jej zdaniem wzorowo wywiązują się ze swojego zadania. - To ta sama prokuratura, z którą działaliśmy w sprawie schroniska w Radysach, gdzie udało się uratować ponad tysiąc zwierząt - zaznacza Gebert.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals, Fundacja Mondo CANE