Skoro do najważniejszych osób w państwie, prezydenta, premiera, kieruje się osoby z ośmiomiesięcznym doświadczeniem, to znaczy, że tam nie ma już nikogo - ocenił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 generał Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu. Powiedział, że kiedy ogląda doniesienia dotyczące Służby Ochrony Państwa, to widzi "zgraję dzieciaków", a także, że "nie jest zaskoczony" poniedziałkową dymisją komendanta SOP.
W poniedziałek komendant Służby Ochrony Państwa generał brygady Tomasz Miłkowski złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński przyjął jego dymisję. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk tłumaczył w środę, że rezygnacja nastąpiła z "powodów osobistych".
"Nie jestem zaskoczony"
W czwartek dymisję Miłkowskiego komentował we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 generał Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu w latach 2007-2013. Pytany o komentarz do rezygnacji generała Miłkowskiego, odpowiedział: - Nie jestem zaskoczony.
Tłumaczył, że w sytuacji, kiedy odchodzi szef, "to się robi konferencję prasową, przedstawia się następcę i wszyscy już mówią o następcy". Zwrócił uwagę na sytuację, jaka panuje od trzech dni w Służbie Ochrony Państwa, od złożenia rezygnacji przez generała Miłkowskiego.
- Nie ma szefa formacji, nie wiadomo kto tam rządzi - stwierdził. Zwracał uwagę, że "nie wiemy dzisiaj, kto jest pełniącym obowiązki, kto może być szefem [SOP - przyp. red.]". - Nikt nic nie mówi - dodał były szef BOR.
Jego zdaniem świadczy to o tym, że odejście szefa Służby Ochrony Państwa to "zupełnie nieprzygotowana sytuacja".
"Tam w tej chwili nie ma ludzi kompetentnych"
Były komendant Biura Ochrony Rządu pytany był również o opisywany w mediach incydent, jaki miał mieć miejsce z udziałem funkcjonariuszy SOP przed domem premiera Mateusza Morawieckiego, kiedy to jeden z kierowców Służby Ochrony Państwa miał przypadkowo włączyć sygnały dźwiękowe, a następnie miał oddalić się sprzed domu szefa rządu, nie mogąc ich wyłączyć.
Janicki stwierdził, że to jest kolejny dowód na to, że "tam w tej chwili nie ma ludzi kompetentnych". - Jak można powierzyć samochód kierowcy, który nie wie jak się włącza i wyłącza sygnały, jak się jeździ tym samochodem? - dziwił się.
Były szef BOR odniósł się również do ustaleń tvn24.pl, według których do ochrony premiera Morawieckiego trafiło trzech funkcjonariuszy SOP po 10-miesięcznym szkoleniu. Powiedział, że "to jest następny skandal". - Za czasów moich poprzedników, czyli generała [Grzegorza - red.] Mozgawy, generała Mirosława Gawora, 10 miesięcy to było szkolenie wstępne. Następnie funkcjonariusz przez dwa-trzy lata pełnił służbę zewnętrzną - poznawał ludzi, poznawał specyfikę służby, przechodził stosowne egzaminy i jeżeli przełożeni stwierdzili, że ma kompetencje do tego, żeby chronić najważniejsze osoby w państwie, to oczywiście rozpoczynał tę służbę - tłumaczył Janicki.
"Przez pierwsze lata to mogłem tylko popatrzeć na samochody reprezentacyjne"
Komentując tę sprawę, odwoływał się także do własnej ścieżki kariery podczas pracy w SOP.
- Ja zaczynałem w Biurze Ochrony Rządu od kierowcy - podkreślił Janicki. - Przeszedłem następnie wszystkie szczeble dowodzenia - od szefa wydziału, szefa oddziału, wiceszefa BOR-u, byłem szefem BOR-u - wyliczał.
Dodał, że służbę w BOR pełnił przez 27 lat. - Przez pierwsze lata to mogłem tylko popatrzeć na samochody reprezentacyjne i uczyć się, jak się tym samochodem jeździ, jak się go obsługuje - mówił.
"Zgraja dzieciaków"
Jak dodał były szef Biura Ochrony Rządu, kiedy ogląda w telewizji doniesienia dotyczące Służby Ochrony Państwa, to widzi "zgraję dzieciaków". - Żadnego doświadczenia nie mają. Skoro do najważniejszych osób w państwie, prezydenta, premiera, kieruje się osoby bez doświadczenia, to znaczy, że tam nie ma już nikogo - ocenił.
Pytany był również o zmiany jakie zaszły, od kiedy BOR zostało przemienione w SOP. - Wszystko się zmieniło. Biuro Ochrony Rządu było formacją szanowaną na całym świecie - przekonywał Janicki. Wskazywał, że za czasów, kiedy on stał na czele BOR, "nie było wypadków, gdzie VIP był ranny". - Za naszej bytności mieliśmy świetnie wyszkolonych kierowców za miliony złotych - podkreślał były szef BOR.
Zwracał uwagę, że w ciągu ostatnich kilku lat w SOP, a wcześniej w BOR doszło do wielu zmian personalnych. - Kto odpowie za to, że zrobiono czystkę personalną, która doprowadziła do tego, co mamy dziś? - dopytywał się generał.
Mówił również, co, jego zdaniem, należałoby zrobić, aby poprawić sytuację w formacji. - Trzeba zacząć od początku, zrobić reset - przyznał. Jak dodał, jego zdaniem nowym szefem SOP powinien zostać pułkownik Paweł Tymiński.
Jak tłumaczył gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24, Tymiński jest wiceszefem Służby Ochrony Państwa, ma pod sobą grupę ludzi, którzy rozumieją, "o co chodzi w te klocki".
Janicki stwierdził, że jeżeli to się nie stanie, wówczas SOP to będzie "formacja parapolicyjna".
Autor: mjz / Źródło: tvn24