- Musimy zostać z naszymi siostrami, z naszymi prawdziwymi rodzinami. Nie słuchajcie psychologów. Nie wierzcie im. Przez tych ludzi przemawia teraz szatan, a wy tego nie rozpoznajecie - krzyczały byłe betanki do rodziców, którzy przyjechali zabrać eksmitowane zakonnice do rodzinnych domów.
- Ten dom został podarowany Betanii, całej Betanii i my tam wszystkie będziemy - mówiły siostry, które po eksmisji z zakonu w Kazimierzu zostały przetransportowane autokarem do Domu Rekolekcyjnego w Nałęczowie. Byłe Betanki nie chciały tam jednak zostać. Mimo obecności rodziców nawet nie wyszły z autobusu - wszystko to zarejestrowały kamery "Superwizjera".
- Jeśli tu zostaniemy to nas zmasakrują psychicznie - utrzymywały siostry. Opowiadały też o samej eksmisji. Wszystkie deklarowały, że były przerażone liczbą policjantów i tym, że mieli ze sobą pałki. - Czterech policjantów na jedną zakonnicę, jeden miał pałkę, chciał jej użyć, ale powstrzymał go kolega – opowiadała jedna z byłych sióstr.
- Nie słuchajcie psychologów - prosiły rodziców. - Przez nich przemawia diabeł, który chce nas zniszczyć. Kobiety najbardziej żałowały, że w Kazimierzu nie stawiły większego oporu i dały się wywieźć.
W rozmowach z policjantami i rodzicami podkreślały, że nie mogą dać się rozproszyć. - Wspólnota musi być jedna, cała, musimy zawalczyć o tę wspólnotę, bo to jest nasz Jezus. Musimy wracać tam, gdzie nas będzie wysyłał. On zajmie się resztą - odpowiadały na pytanie o swoją przyszłość.
Według niektórych rodziców byłe siostry nazywały Jezusem ojca Komareczkę.
Zakonnice najprawdopodobniej nie wrócą więc do domów rodzinnych, nie skorzystają z żadnych mieszkań i domów przygotowanych dla niech przez Kościół. Będą chciały spotkać się znowu razem i wrócić z Komareczką do Kazimierza. O siostrze Ligockiej (swojej matce przełożonej), od której zaczął się bunt mówią, że jest śmiertelnie chora. Pytały rodziców co się z nią teraz dzieje i gdzie jest ojciec Komareczko.
Źródło: TVN24, tvn24.pl