Krzysztof Gorzycki na co dzień jest konserwatorem. Ale tego dnia obezwładnił 18-latka, który otworzył ogień w szkole w Brześciu Kujawskim, raniąc woźną i 12-letnią uczennicę. - Widziałam Oliwkę i mnóstwo krwi. Bałam się, że uszkodzona jest tętnica - opowiada Danuta Kaczyńska, dyrektor podstawówki. Konserwator, dzięki któremu w szkole nie doszło do tragedii, jest krewnym Oliwki. - Kocham cię, braciszku. Dziękuję za wszystko - mówi ojciec dziewczynki. Materiał magazynu "Uwaga!" TVN.
Kiedy w szkole podstawowej w Brześciu Kujawskim padły strzały, było tam około 500 dzieci. 18-letni napastnik Marek N. jest byłym uczniem tej szkoły, dlatego wiedział, jak wejść do niej niepostrzeżenie. Najpierw postrzelił 59-letnią woźną. Dwie kule trafiły ją w pierś.
Drugą jego ofiarą była uciekająca przed nim 12-letnia Oliwka.
"Synek, co ty najlepszego zrobiłeś"
- Wchodziłem powoli po schodach. Obserwowałem, gdzie on [napastnik - przyp. red.] jest. W pewnym momencie szybszym krokiem wleciałem na górę. Patrzyłem mu w oczy i mówiłem: "synek, co ty najlepszego zrobiłeś". Powiedziałem, żeby zdjął czapkę, odłożył okulary i telefon. Potem, żeby położył się na ziemi. Zrobił, jak mu kazałem. Potem rozłożył ręce, przeszukałem go. Wykręciłem mu lewą rękę do tyłu. Kazałem mu wstać. Zrobił to i wtedy wyprowadziłem go przed szkołę. On sam nic nie mówił -opowiada reporterom "Uwagi!" TVN Krzysztof Gorzycki, szkolny konserwator.
Gdy on obezwładniał napastnika, dyrektor szkoły pomagała w udzielaniu pomocy rannej woźnej i Oliwce.
- Jak wbiegłam do gabinetu, to widziałam Oliwkę i mnóstwo krwi. Bałam się, że uszkodzona jest tętnica. Uciskałam to miejsce i krew leciała coraz mniej - relacjonuje Danuta Kuczyńska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1.
Reporterom "Uwagi!" udało się porozmawiać z ojcem postrzelonej 12-latki.
- Córka w szoku powiedziała, że czuła, jak on strzelał, ale nie czuła bólu. Mówiła, że czekając na transport do szpitala w Toruniu, też nic nie czuła - przyznaje mężczyzna. - Martwiła się o nas i inne dzieci. Lekarze się temu dziwią. Mówili, że to jest niemożliwe, żeby jej nie bolało. Mówili, że ona jest tak twarda psychicznie, że nie okazuje po sobie bólu - dodaje.
"Odbierałam to jako żart"
Przyjaciółka Marka N. przekonuje, że jest chory i nikt nie potrafił mu do tej pory pomóc, mimo że leczył się psychiatrycznie. Twierdzi, że nie wiedziała o jego przygotowaniach do ataku na szkołę.
- Wiedziałam, że interesuje się pirotechniką i zgłębiał ten temat, ale nie wiedziałam, że planuje coś takiego - mówi. Zapytana o to, czy mówił o zamachach, stwierdza, że "Marek ma strasznie specyficzne poczucie humoru, czarny humor".
- Mówił o takich rzeczach, ale odbierałam to jako żart. Nie sądziłam, że będzie w stanie kiedykolwiek to zrobić - przyznaje.
Jak informuje "Uwaga!" TVN, przed rokiem w skateparku przed szkołą Marek N. zaatakował nożem swoich rówieśników. - Szedł w naszą stronę. Wyjął spod bluzki wielki nóż kuchenny. Rozdzieliliśmy się. On pobiegł za dwiema dziewczynami. W pewnym momencie wyjął drugi nóż. Gonił dziewczyny z dwoma nożami - opowiada świadek w rozmowie z reporterami programu.
Wówczas interweniowała policja.
- Mężczyzna miał nóż i szedł w stronę policjantów. Kilkakrotnie wzywany, aby odrzucił go, nie reagował. Dopiero jak policjanci przeładowali broń, ten się zatrzymał. Został obezwładniony - wyjaśnia podinsp. Monika Chlebicz, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. - Na miejsce została wezwana karetka pogotowia, ponieważ mężczyzna zachowywał się nieracjonalnie. Decyzją ratowników został przewieziony do szpitala - informuje.
Bohaterski, strażak, "Anioł"
Szkolny konserwator nie znał wcześniej Marka N. i jego problemów. W szkole pracuje od trzech lat. Dzieci i nauczyciele go uwielbiają. Mężczyzna służy także w ochotniczej straży pożarnej.
- Chyba spadł mi z nieba, pan Krzysiu, ma też super ksywę: Anioł. Nazwała go tak katechetka. Pan Krzysztof jest moją prawą ręką, jeśli chodzi o część techniczną. Zawsze mogę na niego liczyć, nigdy nie odmówi, nieważne, która jest godzina - mówi Danuta Kuczyńska, dyrektor szkoły podstawowej.
Mężczyzna, który zatrzymał Marka N., jest bliskim krewnym ojca Oliwki. Obaj mają córki w tym samym wieku, dziewczynki noszą to same imię. Obie były w szkole podczas zamachu.
Ojciec Oliwki nadal jest w szoku, dlatego nie potrafi zadzwonić do swojego kuzyna i mu podziękować za uratowanie córki. Reporterom "Uwagi!" TVN przekazał jednak nagranie.
"Za Oliwkę i wszystkie dzieci, które uratowałeś, dzięki Krzysiu"
- Jak spotkamy się w cztery oczy przytulę cię jak brata. (...) Kocham cię, braciszku. Dziękuję za wszystko. Za Oliwkę i wszystkie dzieci, które uratowałeś, dzięki Krzysiu - zwraca się do konserwatora.
Stan Oliwki poprawia się. Dziewczyna zaczęła się uśmiechać, odstawiono jej leki przeciwbólowe.
Śledztwo w sprawie zamachu przejęło Centralne Biuro Śledcze Policji. Marek N. został aresztowany na trzy miesiące i trafił na obserwację psychiatryczną.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24