PiS uzyskało korzyści z politycznego eksploatowania tematu katastrofy pod Smoleńskiem. A dzisiaj ma kłopoty z wyplątaniem się z kłamstwa smoleńskiego - mówił w "Faktach po Faktach" Bronisław Komorowski. - Z przesłuchania w prokuraturze wyszedłem z przeświadczeniem, że jeszcze trochę, a okaże się, że obecna władza zacznie sama siebie łapać za rękę - dodał były prezydent.
"Trochę pewnie rozczarowałem pana prokuratora"
W "Faktach po Faktach" podkreślił, że nie może mówić o szczegółach śledztwa. Starał się odpowiadać "na bardzo liczne pytania pana prokuratora związane z różnymi aspektami katastrofy smoleńskiej", choć robił to "w przekonaniu, że chyba nie jest najlepszym rozmówcą i źródłem wiedzy".
- Jako marszałek Sejmu nie miałem żadnego styku z przygotowaniami wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, a jako marszałek pełniący jednocześnie funkcję głowy państwa też nie zajmowałem się w żadnym stopniu problemami śledztwa i relacji polsko-rosyjskich w tym okresie. W zasadzie zajmowałem się głównie sprawami wewnętrznymi, polegającymi na stabilizowaniu sytuacji po katastrofie - tłumaczył Komorowski.
- Obawiam się, że trochę pewnie rozczarowałem pana prokuratora - dodał.
- Kiedy wychodziłem po rozmowie z prokuratorem i zobaczyłem ogromną liczbę dziennikarzy, kamery, flesze aparatów fotograficznych, pomyślałem sobie, że chyba pewnie komuś o to chodziło, żeby pokazać byłego prezydenta w takiej sytuacji - mówił Komorowski.
Jest to dla niego "jedyne wyjaśnienie tej dziwnej koincydencji dat 10 kwietnia (rocznica katastrofy smoleńskiej - red.) i 12 kwietnia", kiedy został wezwany do prokuratury.
- Chodzi chyba o to, aby przykryć kompletną kompromitację PiS, jeśli chodzi o jakiekolwiek, choćby najbledsze, dowody związane z wysuwanymi oskarżeniami, także pod moim adresem, głównie pod adresem premiera Tuska, o zamach na polskiego prezydenta, o jakiś spisek, wybuchy. Widać, że dzisiaj PiS ma problem, żeby jakoś się wyplątać z tego kłamstwa smoleńskiego, które uprawiało z upodobaniem - ocenił Bronisław Komorowski.
Władza "zacznie sama siebie łapać za rękę"
Były prezydent zauważył, że "bardzo często" "jeżeli ktoś "buduje pułapki, to sam w nie wpada".
- Nie ukrywam, że wyszedłem z przesłuchania z takim przeświadczeniem, że trochę, trochę, a się okaże, że obecna władza zacznie sama siebie łapać za rękę - powiedział Komorowski. I wyliczał, że otwarte pozostaje pytanie o rolę Jacka Sasina, ówczesnego wiceszefa kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, czy wiedzę Jarosława Kaczyńskiego, który "sam, w trybie indywidualnym, zabrał do Polski ciało własnego brata, z pełną świadomością, w jakim jest stanie".
- Coś dziwnego się dzieje, coś niedobrego - mówił były prezydent.
- Według mnie, to są wszystko skutki kłamstwa, które było na samym początku. Kłamstwa, próby rozegrania politycznie, rozbicia nastroju żałoby, postawienia fałszywych zarzutów albo sugerowanie zbrodniczych zamiarów konkurentom politycznym po to, żeby uzyskać doraźne korzyści - stwierdził.
- PiS uzyskało korzyści z tytułu politycznego eksploatowania tematu katastrofy smoleńskiej tak, że zabełtał w głowach liczącej się części wyborców. A dzisiaj ma kłopoty z wyplątaniem się z tego kłamstwa smoleńskiego - ocenił.
- W moim przekonaniu, Polakom się należy spokój w tej sprawie, ale także proste: przepraszam - podkreślił.
"Zerowa wiarygodność"
W środę podkomisja smoleńska, której przewodniczy były minister obrony Antoni Macierewicz, zaprezentowała tak zwany raport techniczny ze swoich ustaleń w sprawie przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154.
Pytany o to, jaka jest według niego wiarygodność zespołu Macierewicza, Komorowski stwierdził, że "zerowa". - Bo zerową wiarygodność ma Antoni Macierewicz, ale i cała formacja PiS-owska w kwestii katastrofy smoleńskiej. Od ośmiu lat uprawiają kłamstwo smoleńskie, nie próbują dociec do prawdy - dodał.
- Zgadzam się tutaj z prezesem Kaczyńskim, który mówi, że nie ma wolności bez prawdy. Tyle że jeśli tak się mówi i traktuje się to serio, to trzeba powiedzieć: nie ma wolności bez prawdy o kłamstwie smoleńskim, uprawianym przez PiS przez osiem lat - podkreślił.
W ocenie Komorowskiego, "dzisiaj widać, że następuje jakieś rozdzielenie ról, postaw". - Z jednej strony, część polityków PiS zaczyna mówić o tym, że już nie zamierza wyjaśniać tezy o zamachu, trotylu, wybuchach - tłumaczył.
- Z drugiej strony, na użytek niektórych wyborców PiS, są podtrzymywane tezy o zbrodni. To wszystko razem ma niewiele wspólnego z przyzwoitością, ale też mało z logiką i prawdą - stwierdził.
Zdaniem byłego prezydenta, ten "proceder" "będzie uprawiany, dopóki PiS-owi się to będzie opłacało", ale widać, że "PiS zaczyna mieć problem" - Licząca się część ich wyborców jest już zirytowana i zaniepokojona tym, że czują się manipulowani od ośmiu lat, bo zapowiadane odzyskanie wraku, wyjaśnienie do końca i ukaranie winnych nie następuje - tłumaczył Komorowski.
- Myślę, że wiara w zamach w Smoleńsku wyczerpuje się w kręgach wyborców PiS i PiS musi z tego szukać ucieczki ze względów czysto politycznych - stwierdził. - To nie ma nic wspólnego z prawdą. Nie ma nic wspólnego z przyzwoitością ani logiką. To ma wiele wspólnego z sondażami opinii publicznej - dodał.
Autor: kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24