Będzie rada przeciw mowie nienawiści - zapewnił w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. Pytany o opinię Donalda Tuska, który wcześniej krytycznie wypowiadał się o tym pomyśle, odpowiedział, że "premier nie zostawił go na lodzie." - Wciąż trzymam się z premierem. Choć w pewnych sprawach możemy się różnić, to zawsze znajdziemy rozwiązanie, które potem wspólnie aprobujemy wyjaśnił.
- Nie poczułem się dotknięty tym lekkim dystansem, ale on był wymuszony przez sytuację - mówił Boni, wspominając reakcję premiera na pytanie o sens powstania rady przeciw mowie nienawiści. - Nie czuję sie specjalnie pokrzywdzony - dodał.
Rozmawiał o tym z premierem
Jeszcze w listopadzie Tusk powiedział, że nie jest przekonany, że potrzebna jest rządowa rada monitorująca przejawy mowy nienawiści. Dodał, iż wątpi, czy "jakikolwiek urząd czy instytucja będzie w stanie wychować tych Polaków, którzy zabierają głos publicznie czy w internecie, czy pod nazwiskiem" tak, by zaprzestali języka nienawiści.
Premier zapowiedział wtedy, że będzie rozmawiał na ten temat z ministrem. Boni potwierdził, że taka rozmowa się odbyła.
Minister zapowiedział, że rządowa rada przeciw mowie nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym będzie powołana w najbliższym czasie.
"Źle zrozumiano cel rady"
Wspominając ostrą krytykę jego pomysłu autorstwa zarówno polityków opozycji, jak i jego własnej partii, minister wyjaśnił, że źle zrozumiano cel planowanej rady. Wyjaśnił, że jej zadaniem nie będzie monitorowanie zachowania polityków, ale wspomaganie działań edukacyjnych, dawanie świadectwa, "gdy takie rzeczy się dzieją" oraz zadbanie o to, by państwo reagowało w takich sytuacjach.
Jak dodał, w radzie tej mają zasiadać przedstawiciele różnych instytucji publicznych. Bedą też zapraszani eksperci.
Poinformował, że - choć rady jeszcze nie ma - zarządzenie w tej sprawie zostało już przyjęte przez Komitet Stały Rady Ministrów.
W Dubaju bez konsensusu
Boni pytany był również o debatę ws. zmian w Międzynarodowych Regulacjach Telekomunikacyjnych (ITR) w Dubaju. Polska nie podpisała dokumentu, bo - jak mówił wcześniej Boni - niektóre jego zapisy wciąż budzą wątpliwości.
- Nasz internet powstał, jako coś, co przekracza granice, w kooperacji świata nauki, biznesu, polityki. Boję się tego, że dyskusje nad tym, żeby państwa miały jakieś specjalne uprawnienia wobec internetu, żeby np. mogły regulować ruch w sieci, co oznacza stawiamy bramkę i pewne informacje dochodzą albo nie. To uważam za bardzo niebezpieczne - tłumaczył minister.
Jak powiedział, 95 proc. oczekiwań Polski zostało spełnionych. - Nie ma tam słów: internet, content, spam, wypadło wpływanie na domenę związaną z nazwami - wyliczał. Mimo to "niestety nie udało się osiągnąć konsensusu i Polska nie podpisała tego dokumentu".
Autor: mon//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24