Gdy każdy głos jest na wagę złota, politycy chwytają się wszystkich sposobów, by zdobyć poparcie wyborców. Internet pełen jest kolejnych spotów kandydatów, które nieraz przyprawiają o atak śmiechu.
- Nazywam się Jarosław Oborski, walczę o konkrety - mówi w swoim spocie wyborczym kandydat na radnego warszawskiej dzielnicy Bemowo. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w reklamówce polityk ubrany w rycerską zbroję wymachuje repliką średniowiecznego miecza.
O jakie konkrety walczy więc Oborski? Może o nową stajnię dla rycerskich rumaków, niższy vat na kute zbroje? Nie, on walczy o dostęp do wody, a dokładniej basenów. - Jedna pływalnia to za mało dla naszej dynamicznej dzielnicy. Tylko drugi nowy basen jest gwarancją komfortowego pływania - przekonuje polityk z szyszakiem na głowie.
Kampania rodem z Holywood
Czy nietypowe nakrycie głowy może zapewnić sukces? Szansa jest duża. Bo w kampanii wygląd, prezencja i forma przyciągają mocniej, niż treść.
Adam Szydłowski, kandydat do rady powiatu będzińskiego, swoją kampanię prowadzi według klucza filmowego. Na plakatach występuje jako rycerz Jedi, Avatar i James Bond. - Zamiłowanie do filmu, zamiłowanie do wielu postaci, a później chyba to, co każdy z nas bardzo lubi, czyli przebierać się - mówi polityk o powodach prowadzenia specyficznej kampanii.
Być jak Rambo
Wydawać by się mogło, że inny kandydat - Jacek Guzy, walczący o fotel prezydenta Siemianowic Śląskich - w swoich spotach promuje tężyznę fizyczną. Ćwiczy na nich karate, podnosi ciężary i boksuje. Okazuje się jednak, że powody są zgoła odmienne.
- Ludzie nie mają czasu, nie czytają naszych programów, nie wgłebiają się w to, czyli w jakiś sposób musimy do naszych wyborców dotrzeć - mówi szczerze Guza.
Szczery aż do bólu był także Dawid Chełmecki z PO, kandydat na radnego Jaworzna. Gdy nie wiedział co powiedzieć, powiedział wiązankę niecenzuralnych słów. Dzięki wpadce polityka, debata studyjna, zazwyczaj nudna, w tym wypadku stała się hitem internetu, a sam kandydat zyskał popularność.
- Dostaję dużo sygnałów sympatii, deklaracji "tak trzymaj" - mówi w rozmowie z "Faktami" Chełmecki.
Nazwisko nieznane, numer telefonu już tak
Z kolei Grzegorz I., kandydat na radnego Lublina, głosy wyborców próbuje zdobyć bezpośredniością. - Jestem kandydatem, którego potrzebujecie - mówi wprost w spocie, w którym występuje na tle polskiej flagi zawieszonej na szafie.
Kandydat podkreśla, że wizerunek kreuje sobie sam. Jak mu nie wierzyć, jeśli do wiadomości publicznej podaje swój numer telefonu?
Jednak Grzegorz I. swoje nazwisko trzyma w tajemnicy - ale to podobno taki zabieg marketingowy. Kolejnym będzie atak bezpośredni - Kontakt door to door, face to face, po prostu - tłumaczy kandydat.
Źródło: Fakty TVN