Skazany za kradzież, włamanie, uchylający się od płacenia alimentów recydywista osadzony w areszcie w Bytomiu wywalczył od Skarbu Państwa tysiąc złotych odszkodowania. Sąd przychylił się do jego skargi na... ciasnotę w celi, uznając, że przeludnienie narusza jego dobra osobiste - pisze "Dziennik Zachodni".
- To pierwszy prawomocny wyrok w Polsce. W toku jest jeszcze 501 spraw. Od dwóch wyroków, gdzie zapadły odszkodowania w wysokości 3.600 i 4.000 zł. odwołaliśmy się - wyjaśnia major Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
Wywalczenie przez skazanego odszkodowania to niedobry sygnał dla budżetu. Na szczęście polskie prawo nie jest precedensowe i inne wyroki w podobnych sprawach nie muszą być przychylne dla złodziei i bandytów.
- To skandal. Prawo w Polsce jest bardziej przychylne dla przestępców niż dla ofiar - mówi Adam Podgórski z Rudzkiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw. - Skazany ma czas, długopis, papier i może wymyślać kwadratowe jaja.
Zgodnie z przepisami na jednego skazanego powinny przypadać 3 metry kwadratowe powierzchni. W polskich warunkach to standardy, których spełnić nie sposób. Areszty i zakłady karne pękają w szwach. Miejsc jest dla 77 tysięcy, a kary odsiaduje 87 tysięcy osób.
- W województwie śląskim wskaźnik przeludnienia wynosi 120 procent, co oznacza, że na 7.400 miejsc przypada 8.900 osadzonych, czyli o 1.500 za dużo - mówi Mirosław Gawron, wicedyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej.
Źródło: Dziennik Zachodni
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl