Zrobiła licencjat z dietetyki we wrocławskiej szkole. Była kosmetyczką, chciała studiować dalej. Bliscy wspominają, że była bardzo serdeczną, spokojną, otwartą osobą. Wspominają też jedno z ostatnich spotkań z córką.
- Dzień dobry, jestem Magdalena Żuk, mam 20 lat. Pochodzę z Bogatyni, ale obecnie mieszkam w Zgorzelcu. Przyszłam tutaj, bo jestem zainteresowana modelingiem i chciałam się sprawdzić. Poza tym to jest takie moje marzenie z dzieciństwa i zobaczymy - mówiła Magdalena Żuk na nagraniu z 2011 roku.
Jak opowiadał ojciec Magdaleny, Tadeusz Żuk w rozmowie z reporterem "UWAGI!" TVN, kobieta "była radosna, piękna i zakochana po uszy".
- Była wesołym dzieckiem, ambitnym i takim uśmiechniętym. I takim kochanym. Przyleciała, ucałowała, uściskała. To było tak radosne dziecko, że dawała nam dużo szczęścia, dużo radości. I byliśmy z niej dumni, że mamy takie radosne, szczęśliwe dziecko. Nie była ponurakiem, nie była zamknięta w sobie, nie była taka, że się gdzieś chowała. Była takim żywym, radosnym dzieckiem, które kochało rodzinę, przyjaciół - mówiła matka Magdaleny.
Chciała studiować dalej
27-letnia Magdalena Żuk z Bogatyni dwa lata temu zrobiła licencjat z dietetyki we wrocławskiej szkole. Chciała studiować dalej.
Wanda Hawryłkiewicz, prodziekan do spraw dydaktyki z Niepublicznej Wyższej Szkoły Medycznej we Wrocławiu, wspominała, że Magda "była bardzo serdeczną, spokojną, otwartą osobą. Świetnie współpracującą zarówno ze swoimi kolegami, koleżankami z roku, jak i z wykładowcami".
Była kosmetyczką. Pracowała we Wrocławiu. - Magda była bardzo otwartą, ambitną i optymistyczną dziewczyną - wspominała znajoma Magdaleny ze Zgorzelca Monika Pecow.
Magdalena Żuk 1 maja 2016 roku zamieściła na swoim Facebooku film, kiedy przygotowywała się do maratonu.
- Cześć. Właśnie przebiegłam 18 kilometrów. To mój najdłuższy dystans jak do tej pory, bo przygotowuję się do maratonu. Ogólnie ciężko się biegło, bardzo ciężko, bo przez większość trasy biegłam pochylona (...). Na 15 kilometrze miałam kryzys, ale nie jeśli chodzi o formę, tylko o mięśnie na nogach. Nie mogłam sobie poradzić, ale oczywiście się nie poddałam, biegłam dalej. Jak to w życiu - nie można się poddawać - mówiła.
Znajomy Magdaleny Żuk, Marcin Gawędzki, również wspominał zmarłą koleżankę. Mówił, że "uśmiech jej z twarzy nigdy nie znikał". - Była bardzo wesoła, pogodna, wiedziała, co chce robić w życiu - powiedział.
- Jak przyjeżdżała, rzucała się na szyję, mówiła "tatusiu kochany, ja cię ponad wszystko kocham" - relacjonował ojciec Magdaleny.
Jedno z ostatnich spotkań z córką
Rodzice Magdy wspominają jedno z ostatnich spotkań z córką. - Cieszyliśmy się, że spotkaliśmy się przy radosnej okazji - mówiła matka. - Wreszcie nie na pogrzebie czy gdzieś; że jesteśmy kupą, jesteśmy rodziną. Nie na pogrzebie i to był radosny dzień - dodawał ojciec.
Jak mówił w rozmowie z reporterem "UWAGI!" TVN, jeszcze nie pogodził się z tym, że jego córka nie żyje. - Ale chodzi o to, żeby ona tu wróciła i konkretnie, kto co, jak i na co zmarła - mówił.
- Chcemy, żeby ona już była tu u nas w Polsce, żeby jak najszybciej wróciła tu do nas. Ona pojechała wypocząć, a nie po to, żeby ją w trumnie przywozili - płakała matka Magdaleny Żuk.
Tragiczna wycieczka
Magdalena Żuk chciała zrobić prezent swojemu partnerowi. Wykupiła wycieczkę do Egiptu. Jednak okazało się, że mężczyzna, z powodu problemów z paszportem, 25 kwietnia do samolotu z nią nie wsiądzie. Kobieta do Marsa Alam poleciała więc sama.
Kontaktowała się ze znajomymi i bliskimi, ale jej zachowanie miało być coraz dziwniejsze. Zaniepokojony mężczyzna zaplanował wcześniejszy powrót partnerki do Polski. Jednak ze względu na pogarszający się stan zdrowia Żuk trafiła do szpitala. Tam, 30 kwietnia, miało dojść do wypadku. Z relacji śledczych wynika, że kobieta zmarła na skutek obrażeń doznanych przez upadek z pierwszego lub drugiego piętra szpitala.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. Śledztwo prowadzone jest w kierunku zabójstwa. Sprawę swoim nadzorem objął prokurator generalny Egiptu.
- Zakładamy różne wersje, większość z tych wersji zakłada działanie przestępcze na szkodę pani Magdaleny, ale też zakładamy wersję, w której działania osób trzecich nie ma. Na ten moment żadna z wersji nie podlega całkowitemu wykluczeniu, ale też żadna z nich nie jest w stu procentach potwierdzona - powiedział na antenie TVN24 nadinsp. Jarosław Szymczyk. Czytaj więcej na ten temat.
Autor: KB/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24