- To, czego nie dokonali sześć i pół roku temu prokuratorzy z urzędu, teraz prokuratura i komisja ma obowiązek wykonać - powiedział w Sejmie poseł PiS Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej. - Powinny być ekshumowane tylko te ciała, których rodziny wyrażą na to zgodę - ocenił z kolei Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, także ofiary ze Smoleńska.
Zespół śledczy prowadzony przez zastępcę prokuratora generalnego Marka Pasionka podjął decyzję o ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy poza tymi, których szczątki były już badane. Prokuratura Krajowa twierdzi, że decyzja w tej sprawie zapadła w czerwcu i wówczas została przekazana rodzinom ofiar.
"Byliśmy karmieni stekiem kłamstw"
- To, czego nie dokonali sześć i pół roku temu prokuratorzy z urzędu, teraz prokuratura i komisja ma obowiązek wykonać. Chcemy wszyscy poznać okoliczności śmierci swych bliskich i te badania sekcyjne i ekshumacje są w moim przekonaniu niezbędne - przekonywał w Sejmie poseł PiS Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Dodał, że bliscy ofiar czekają z nadzieją na to, co zaproponuje im podczas środowego spotkania podkomisja, którą MON powołało w lutym do ponownego zbadania katastrofy.
Według Melaka "byliśmy od samego początku karmieni stekiem kłamstw i oszustw w wykonaniu najwyższych czynników państwa". - Pani Ewa Kopacz w Moskwie informowała nas o dokonaniu przez polskich prokuratorów i polskich lekarzy udziału w sekcji zwłok. To było kłamstwo - stwierdził.
Drugim kłamstwem miała być jego zdaniem informacja o przekopaniu na głębokość metra terenu w Smoleńsku i wydobyciu wszystkich szczątków. Kolejnym - informacja, że polski samolot cztery razy podchodził do lądowania. Melak wskazał również, że podano mu nieprawidłową informację o dokładnej godzinie śmierci brata.
"Do dzisiaj nie jesteśmy pewni, gdzie są złożone zwłoki mojego brata"
- Nie przestrzegano absolutnie procedur, które obowiązują w cywilizowanym świecie. Nie ogrodzono terenu, nie zgromadzono wszystkich szczątków samolotu i ludzkich. Nie przeprowadzono badań. Nie zwrócono Polsce wraku i nie zwrócono również najważniejszego elementu: czarnych skrzynek - do tej pory. I to ma być prawidłowo kontynuowane śledztwo? To parodia śledztwa - ocenił Melak.
Jak mówił, jedynym dowodem, który pokazano mu w prokuraturze, na to, że w trumnie są zwłoki jego brata, był położony na niej ciemny worek i tabliczka, która informowała, że w tej trumnie są zwłoki Stefana Melaka. - Nie pokazano mi dokumentacji, która by przekonywała mnie, że w trumnie jest mój brat, Stefan Melak. Do dzisiaj nie jesteśmy pewni, gdzie są złożone zwłoki mojego brata. Tym bardziej że dziewięć ekshumacji wykazało sześć omyłek w pochowaniu zwłok bliskich w zupełnie innych grobach - powiedział.
"Ekshumacja jest już sprawą przesądzoną"
W sprawie ekshumacji wypowiedział się również Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie. - Ekshumacja jest już sprawą przesądzoną. Pan prokurator chce sprawdzać coś, co jest oczywiste, a mianowicie, że były błędy, że był bałagan, że z dokumentacją jest nie tak, jak być powinno - powiedział. Według niego w sprawie "moglibyśmy znaleźć złoty środek, a mianowicie, że powinny być ekshumowane tylko te ciała, których rodziny wyrażą na to zgodę".
Z kolei Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, ofiary wydarzeń z 2010 r., podkreśliła, że "badanie sekcyjne wskaże przyczyny i przebieg śmierci".
- Jeżeli dzisiaj naukowcy widzą sens badania np. szczątków sprzed 3 tys. lat i określenia przyczyny śmierci np. władców egipskich, to ktoś mi chce powiedzieć, że po sześciu latach nie są w stanie przy dzisiejszym stopniu nauki wyczytać bardzo dużo informacji? - pytała Wassermann, odpowiadając na zarzuty opozycji, że ekshumacja jest bezcelowa. Według niej "to, że dzisiaj będzie musiało dojść do tak bolesnej czynności, to za to odpowiada w stu procentach rząd PO i PSL-u". - Gdyby ci państwo wykonali swoje obowiązki i doszłoby do badań sekcyjnych przed pochówkami, a taki był obowiązek prawny, to dzisiaj byśmy nie dyskutowali z różną częstotliwością, czy to trzeba zrobić, czy nie - powiedziała.
Autor: jaz//rzw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24