Podejrzani o powoływanie się na wpływy u wiceministra infrastruktury i rozwoju prezesi firmy z Leżajska zostali zatrzymani nagle w środę, 2 lipca z powodu ich tajemniczego spotkania w Warszawie - ustalił dziennikarz śledczy portalu tvn24.pl. Dzień wcześniej, biznesmeni spotkali się w stolicy z wiceministrem Zbigniewem Rynasiewiczem. Polityk PO zaprzecza, by w trakcie przeszukania znaleziono u niego sztabki złota.
Mijają dwa tygodnie, odkąd Centralne Biura Antykorupcyjne weszło do ministerstwa infrastruktury i rozwoju, by przeszukać gabinet wiceministra Rynasiewicza.
Oprócz tego, tydzień temu agenci udali się do Sejmu, by przeszukać biuro i pokój Jana Burego, byłego wiceministra skarbu i lidera PSL na Podkarpaciu, szefa sejmowego klubu rządowego koalicjanta.
Jednocześnie CBA i prokuratorzy z warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej przeszukali także m.in. domy i biura Anny Habało, szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie i dr. Zbigniewa Niezgody - emerytowanego prokuratora, doradcy ministrów sprawiedliwości.
W sumie od wybuchu podkarpackiej afery korupcyjnej Biuro przeszukało "blisko 20 miejsc na terenie całego kraju", a czynności dotyczyły co najmniej ośmiu osób.
Podejrzani zaczęli "sypać"?
Co łączy te osoby? Według materiałów CBA większość z nich - m.in. prokurator z Rzeszowa - dobrze znali się z jedynymi podejrzanymi w tej sprawie: Marianem D. i Pawłem K. - prezesem i wiceprezesem zarządu firmy Maante z Leżajska, zajmującej się dystrybucją paliw.
CBA przeprowadziło większość przeszukań, w tym te najważniejsze - u polityków PO i PSL - po wyjaśnieniach złożonych przez podejrzanych biznesmenów.
Czy podejrzani zaczęli "sypać"? Prokuratura i CBA milczą. Prezesi leżajskiej firmy zaś nie odpowiadają na nasze pytania.
Przeszukanie i zatrzymania 2 lipca
Jak wynika z ustaleń portalu tvn24.pl CBA od co najmniej pół roku prowadziło operację i rozpracowywało biznesmenów z Leżajska.
Prezesi Marian D. i Paweł K. z Leżajska zostali zatrzymani nagle, w Warszawie, w środę 2 lipca. Przeszukano m.in. pokoje hotelowe biznesmenów.
Akcja CBA nie była wcześniej koordynowana z prokuraturą. Dopiero następnego dnia CBA przedstawiło swoje materiały prokuraturze. Oskarżyciele zostali zaskoczeni materiałami Biura.
- Gdy w czwartek w tych dokumentach zobaczyliśmy nazwisko szefowej rzeszowskiej apelacji uznaliśmy, że sprawę powinna nadzorować prokuratura wyższego rzędu. Skierowaliśmy CBA do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie - powiedział nam jeden z prokuratorów stołecznej Prokuratury Okręgowej.
"Wypadek niecierpiący zwłoki"
Tam bowiem - zgodnie z procedurą - zgłosiło się CBA, gdy zatrzymało prezesów firmy paliwowej.
Biuro zdecydowało się na ten krok, bo - jak tłumaczy - uznało, że dojdzie do przestępstwa korupcyjnego i zachodzi realna obawa utraty dowodów.
CBA działało w tzw. trybie art. 308 kodeksu postępowania karnego. Przepis ten mówi o "postępowaniu w niezbędnym zakresie", jeszcze przed wszczęciem śledztwa przez prokuratora.
Uprawnienie takie przysługuje m.in. policji i CBA. Biuro może działać na podstawie art. 308, gdy w prowadzonej sprawie spełnione są następujące warunki: - zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa; - trzeba zabezpieczyć dowody przestępstwa przed ich utratą, zniszczeniem lub zniekształceniem; - dowody mogą zostać realnie zniszczone lub zaprzepaszczone jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie czynności; - zachodzi wypadek niecierpiący zwłoki.
Spotkanie w Warszawie i 500 tys. zł kaucji
Co takiego miało wydarzyć się w Warszawie, że Biuro zdecydowało się na nagłe działania i zatrzymanie biznesmenów z Leżajska?
Udało nam się tylko ustalić, że biznesmeni mieli odbyć spotkanie w Warszawie. Inne nasze źródła wskazują, że obaj zostali zatrzymani w środę "na gorącym uczynku".
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Jeszcze przed formalnym sporządzeniem postanowienia o wszczęciu śledztwa oskarżyciele ze stołecznej Prokuratury Apelacyjnej ogłosili biznesmenom zarzuty z art. 230a kodeksu karnego: "Kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za pośrednictwo w załatwieniu sprawy w instytucji państwowej (...) polegające na bezprawnym wywarciu wpływu na decyzję, działanie lub zaniechanie osoby pełniącej funkcję publiczną, w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". - W stosunku do jednego podejrzanego był kierowany do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania, który sąd uwzględnił, lecz zastrzegł jego zmianę na poręczenie majątkowe w kwocie 500 tysięcy złotych - mówi portalowi tvn24.pl prokurator Zbigniew Jaskólski.
Rynasiewicz zaprzecza
Z kim w Warszawie mieli się spotkać Marian D. i Paweł K.?
CBA ani prokuratura nie chcą odpowiedzieć na to - wydaje się kluczowe - pytanie.
Wiadomo jednak, że w piątek 4 lipca agenci Biura i prokuratorzy przeszukali gabinet wiceszefa resortu infrastruktury i rozwoju - Zbigniewa Rynasiewicza. Pochodzi on z okolic Leżajska, był też starostą leżajskim.
CBA i prokuratorzy przyszli po konkretne rzeczy wymienione w postanowieniu o przeszukaniu. Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" stwierdziła, że CBA szukało u Rynasiewicza sztabek złota. Zdaniem "GW" biznesmeni z Leżajska mieli płacić złotem za załatwienie ok. 20 spraw w urzędach państwowych.
Rzecznika resortu infrastruktury i rozwoju zapytaliśmy, czy wiceminister potwierdza, że w trakcie przeszukania odnaleziono u niego złoto lub sztabki złota? - Nie potwierdza - odpowiedział Robert Stankiewicz, rzecznik ministerstwa.
Spotkanie 1 lipca
Czy wiceminister infrastruktury i rozwoju spotkał się z biznesmenami 2 lipca, przed ich zatrzymaniem? - Nie spotkał się - odpowiedział rzecznik.
Nasz dziennikarz dopytywał dalej. W końcu Stankiewicz przyznał: Nie jest tajemnicą, że pan minister spotkał się ze wskazanymi osobami 1 lipca. Mam nadzieję, że ta odpowiedź utnie spekulacje pojawiające się na ten temat w mediach.
Gdzie doszło do spotkania? - W Warszawie - odparł rzecznik.
Dlaczego zatem przeszukanie u Rynasiewicza odbyło się dopiero w piątek, 4 lipca? To kolejne pytanie, na które śledczy nie odpowiadają.
Co się działo 2 lipca?
Jedną z największych zagadek jest to, co się działo z biznesmenami od momentu ich zatrzymania 2 lipca do piątkowego popołudnia, czyli do momentu wydania przez sąd decyzji o kaucji dla jednego z nich.
Zgodnie z przepisami do momentu zatrzymania śledczy mają 48 godzin na ogłoszenie zarzutów, skierowanie wniosku o areszt lub wypuszczenie podejrzanych. Z chronologii wydarzeń wynika, że przedsiębiorcy musieli zostać zatrzymani w środę po południu. Możliwe więc, że wcześniej mieli sposobność, by spotkać się z Rynasiewiczem. Wiemy już jednak, że wiceminister temu zaprzecza.
Co CBA robiło z biznesmenami przez cały czwartek? Prokuratura informuje, że przez ten czas trwały z nimi "czynności". Jakie? Śledczy nie odpowiadają. Czy możliwe, że podejrzani zaczęli współpracować z Biurem? Nasze źródła zwracają uwagę, że zarzut, który usłyszeli biznesmeni jest "dziwny" CBA i prokuratura mogła przecież zastosować wobec nic przepis kodeksu karnego dotyczący korumpowania urzędników. Według art. 229 kodeksu karnego "kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Dlaczego tego nie usłyszeli prezesi z Leżajska? Nasze źródła wskazują na par. 6 tego przepisu: "nie podlega karze sprawca przestępstwa określonego w § 1-5, jeżeli korzyść majątkowa lub osobista albo ich obietnica zostały przyjęte przez osobę pełniącą funkcję publiczną, a sprawca zawiadomił o tym fakcie organ powołany do ścigania przestępstw i ujawnił wszystkie istotne okoliczności przestępstwa, zanim organ ten o nim się dowiedział".
W kolejnym tygodniu, w czwartek 10 lipca CBA przeszukało m.in. dom, biuro poselskie i sejmowe pokoje posła Burego. Czy to z nim Marian D. i Paweł K. mieli się spotkać 3 lipca w stolicy? - Nie byłem umówiony na wymienione spotkanie - odpisał nam poseł Bury.
Działania polityczne?
10 lipca Biuro prowadziło przeszukania i inne czynności - wobec jeszcze jednego polityka PSL. Chodzi o Bogusława Płodzienia. To prezes zarządu powiatowego PSL w Dębicy i były dyrektor biura poselskiego Burego.
Wejście CBA i prokuratury do Sejmu, przeszukanie pomieszczeń Burego w przeddzień głosowania nad losem szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza politycy PSL odebrali jako próbę ich zastraszenia za pomocą służby specjalnej. Paweł Wojtunik, szef Biura, publicznie temu zaprzeczał.
CBA u komendanta, księdza i w prokuraturze
Tego samego dnia, gdy Biuro przeszukiwało Sejm, agenci zjawili się także u komendanta straży pożarnej w Leżajsku. Informację tę potwierdziliśmy u rzecznika Komendy Wojewódzkiej SP w Rzeszowie. Biuro zjawiło się też w siedzibie dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Wcześniej informowaliśmy również, że Biuro zjawiło się także u byłego szefa rzeszowskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa (zastąpiło go ABW i AW), obecnie przedsiębiorcy. Dowiedzieliśmy się także, że 10 lipca Biuro odwiedziło też jednego z rzeszowskich kapelanów.
Gdyby tego było mało, przeszukania odbyły się także w gabinecie Anny Habało, szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie oraz wpływowego prawnika, emerytowanego prokuratura - dr Zbigniewa Niezgody. Ich sprawą zajmuje się teraz rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej.
- Najważniejsze materiały, które były podstawą przeszukania u prokurator Anny Habało, są już analizowane przez rzecznika dyscyplinarnego - mówi Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej.
Czy i kiedy szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie stanie przed sądem dyscyplinarnym? - Trudno w tym momencie powiedzieć. Rzecznik dopiero rozpoczął swoją pracę - odpowiada prokurator.
Doradca ministrów
Dr Zbigniew Niezgoda, to prokurator w stanie spoczynku, w pierwszej dekadzie wieku szef rzeszowskiej Prokuratury Okręgowej. Później został doradcą w sprawach prokuratury ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego (wcześniej błędnie podawaliśmy, że zajmował się reformą prokuratury). Niezgoda doradzał też następnym ministrom - Krzysztofowi Kwiatkowskiemu i Jarosławowi Gowinowi. Z prokurator Habało wiąże go wieloletnia znajomość. Niezgoda i Ćwiąkalski wykładają na rzeszowskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji. Habało także prowadziła zajęcia na tej uczelni. Niezgoda wykłada także w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie.
- Przeszukania mnie zaskoczyły. Jestem kierownikiem katedry prawa karnego rzeszowskiej uczelni. Niezgoda prowadzi zajęcia z postępowania karnego - mówi prof. Ćwiąkalski.
Decyzja o zawieszeniu
Czy i jaki związek z podkarpacką aferą korupcyjną mają prokurator Habało i dr Niezgoda? CBA ani prokuratura nie chcą tego ujawnić. Z prawnikami nie udało nam się skontaktować. Wiadomo jednak, że Prokuratura Generalna uznała, że są podstawy do zawieszania Habało w funkcji szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Decyzję o zawieszeniu podpisał I zastępca prokuratora generalnego - Marek Jamrogowicz.
Rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej ma ciężki orzech do zgryzienia. Będzie musiał bowiem sprawdzić, czy rzeczywiście - jak ma wynikać z ustaleń CBA - Habało i Niezgoda znali się z biznesmenami z Leżajska. A jeżeli tak, to czy charakter tej znajomości naruszał etykę prokuratorską. Zaś czy mogło dojść do korupcji obojga prawników - bada CBA i Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), dziennikarz śledczy tvn24.pl//kdj/zp / Źródło: tvn24.pl