"Nie miałem zielonego pojęcia". Hołownia tłumaczy się z uczestnika spotkania

Szymonowi Hołowni podczas spotkania w Białymstoku towarzyszył biznesmen Witold K.
Hołownia o spotkaniu z Witoldem K.: nie miałem zielonego pojęcia, że ciążą na nim jakieś podejrzenia

Marszałek Sejmu i kandydat na prezydenta Szymon Hołownia spotkał się w środę z mieszkańcami Białegostoku, a jednym z uczestników spotkania był Witold K., biznesmen mający powiązania z białoruską oligarchią, podejrzany o korupcję. - Nie miałem zielonego pojęcia, że ciążą na nim jakieś podejrzenia - przyznał później w rozmowie z TVN24 Hołownia. Dodał, że "ta kwestia musi zostać wyjaśniona". Mówił też, że nie dostał w tej sprawie ostrzeżenia od służb.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia spotkał się w środę w ramach swojej kampanii wyborczej z przedsiębiorcami w Izbie Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku.

W spotkaniu uczestniczył między innymi Witold K., biznesmen z Podlasia i wiceprezes jednej z największych organizacji gospodarczych. Siedział tuż obok Hołowni, zabierał głos, a w blasku kamer marszałek Sejmu uścisnął mu dłoń.

Szymonowi Hołowni podczas spotkania w Białymstoku towarzyszył biznesmen Witold K.
Szymonowi Hołowni podczas spotkania w Białymstoku towarzyszył biznesmen Witold K.
Źródło: Szymon Hołownia/facebook

Powiązania z białoruską oligarchią

Jak opisywali wcześniej dziennikarze "Czarno na białym" i tvn24.pl - Dariusz Kubik i Grzegorz Łakomski - na Witoldzie K. od sześciu lat ciążą prokuratorskie zarzuty. Według śledczych, przedsiębiorca obiecał łapówkę ministrowi rolnictwa Kenii, dzięki czemu jego firma miała dostać zamówienie na dostawę maszyn i urządzeń rolniczych. W przeliczeniu na złote kontrakt opiewał na 300 milionów, a obiecana łapówka - 25 milionów. Do realizacji kontraktu nie doszło, ale śledztwo toczy się dalej. Obietnica łapówki jest bowiem tak zwanym przestępstwem formalnym - nie muszą iść za nim pieniądze, przestępstwem jest samo złożenie obietnicy. Od 2018 roku K. objęty był śledztwem prowadzonym przez ABW, a dotyczącym domniemanego szpiegostwa, które w listopadzie 2024 zostało umorzone. Nasi dziennikarze pokazali to w reportażu "Kucharze Łukaszenki", wyemitowanym w styczniu w "Czarno na białym", a obecnie dostępnym w TVN24 GO.

W tym samym reportażu oraz tekście "Służby wsadziły polityków na minę", a "cała sprawa powinna być objęta tarczą antykorupcyjną" - na podstawie dokumentów, zdjęć, publicznie dostępnych informacji oraz faktów przekazanych przez informatorów - pokazaliśmy związki Witolda K. z oligarchą dyktatora Białorusi Aleksandra Łukaszenki - Aleksandrem Zingmanem. Pomimo zarzutów korupcyjnych i bliskich związków z białoruskim oligarchą Witold K. wchodził do Sejmu i ministerstw, w których spotykał się z ważnymi politykami obecnego, a także poprzedniego rządu.

Po emisji reportażu szef MSWiA Tomasz Siemoniak mówił, że to "absolutnie bulwersująca" sytuacja i zapowiedział, że sprawa zostanie wyjaśniona przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Hołownia: nie miałem zielonego pojęcia

Tę sytuację Hołownia tłumaczył w rozmowie z TVN24. - Zaproszenie na spotkanie z przedsiębiorcami z Podlasia wystosowało Podlaskie Forum Gospodarcze i Podlaska Izba Gospodarcza. Skorzystałem z tego zaproszenia. Na tym spotkaniu było kilkadziesiąt osób reprezentujących różne branże z Podlasia - mówił.

- Nie miałem zielonego pojęcia, że ciążą na nim jakieś podejrzenia - powiedział, odnosząc się do K. - Jak rozumiem, jest w trakcie wyjaśniania tej sprawy poprzez sąd - mówił dalej Hołownia.

Dodał, że "ta kwestia musi zostać wyjaśniona". Przyznał, że nie dostał w tej sprawie ostrzeżenia od służb. - Czekam na rozstrzygnięcie tej sprawy, żeby wiedzieć, czy rzeczywiście ktoś popełnił tutaj błąd przy organizacji spotkania, (...). Wspomnianego pana spotkałem pierwszy raz w życiu i nie miałem świadomości, że w materiale dziennikarskim został oskarżony o takie rzeczy, z których teraz próbuje się oczyścić przed opinią publiczną i poprzez postępowanie sądowe - kontynuował marszałek Sejmu.

- Nie zauważyłem wśród żadnego z przedstawicieli biznesu obecnych na sali, żeby traktowali wspomnianego pana jako osobę, z którą nie należy utrzymywać kontaktów, która jest podejrzana o jakieś niecne czyny, tylko jako lidera społeczności - dodał lider Polski 2050.

- Rozumiem więc, że ten głos człowieka, który twierdzi, że został pomówiony i musi się z tymi pomówieniami czy z tymi opiniami teraz zmierzyć, zostanie wysłuchany przez sąd i to sąd rozstrzygnie, jaka była prawda materialna w tej sprawie. Żałuję, że tak się stało, że w ogóle do takiej dyskusji teraz dochodzi. Natomiast uważam, że to spotkanie z przedsiębiorcami było naprawdę merytorycznie bez zarzutów - dodał.

Odpowiedź ze sztabu Hołowni

O komentarz do tej sytuacji zwróciliśmy się także do Kancelarii Sejmu i do sztabu Szymona Hołowni.

"Marszałek Szymon Hołownia nie miał wiedzy w tej sprawie. Nie miały jej również osoby organizujące w sztabie wyborczym wyjazd Marszałka na Podlasie. Informacji na ten temat nie przekazały też Marszałkowi służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa polskiego co wynika zapewne z tego, że – jak zdążyliśmy już sprawdzić z dostępnych publicznie informacji – przedsiębiorca, o którego Państwo pytacie nie ma postawionych zarzutów i nie jest w zainteresowaniu służb kontrwywiadowczych" - czytamy w odpowiedzi od sztabu Hołowni.

"Gospodarzami spotkania były dwie podlaskie organizacje gospodarcze i miało ono charakter otwarty. Z założenia więc uczestnicy nie są wtedy sprawdzani czy weryfikowani tak skrupulatnie jak to ma miejsce w przypadku wydarzeń sejmowych. Zdecydowanie jednak zabrakło tu czujności osób organizujących wizytę Marszałka na tym spotkaniu po stronie sztabu. Ta sytuacja musi zostać wyjaśniona, a wnioski wyciągnięte" - dodano.

Kucharze Łukaszenki
Dowiedz się więcej:

Kucharze Łukaszenki

Czytaj także: