Trzej mężczyźni brutalnie pobili 36-latka na ulicy w Bielsku-Białej (woj. śląskie). Złamali mu nogę, pokrzywdzony ze strachu przed nimi nie chce zeznawać. Najstarszy 43-letni podejrzany został szybko złapany. 18-latka i jego ojca miała we wtorek zatrzymać policja, ale uciekli autem. Ojciec wpadł po kilkugodzinnym pościgu. Syn dwa dni później w Sosnowcu.
Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Północ prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego pobicia 36-letniego bielszczanina. Informację przekazał nam zastępca prokuratora rejonowego tej jednostki Łukasz Zachura. - Pokrzywdzony doznał złamania w obrębie nogi oraz ran związanych z użyciem narzędzia o powierzchni tnącej i obrażeń związanych z użyciem narzędzia tępokrawędzistego - mówi Zachura.
Śledczy nie mają informacji, jakie to były narzędzia, ponieważ dotąd nie zostały one zabezpieczone.
Ustalili za to trzech sprawców. Najstarszy ma 43 lata i mieszka w Bielsku-Białej. Pozostali to 36-latek (rówieśnik pokrzywdzonego) i jego 18-letni syn, również są z okolic Bielska. Wszyscy są już w rękach policji.
Pobicie na ulicy
Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 23 na ulicy w bielskiej dzielnicy Komorowice. Jak mówi Zachura, pokrzywdzony 36-latek uciekł, ale kilkaset metrów dalej został ponownie zaatakowany. - Pierwszy sygnał, że dzieje się coś złego, pochodził od osoby postronnej, od świadka zdarzenia - mówił prokurator.
Dodał, że pokrzywdzony nie współpracuje ze śledczymi. - Nie chce składać zeznań. Boi się sprawców - wyjaśnił prokurator. Z materiału dowodowego wynika, że sprawcy i pokrzywdzony znali się.
Policjanci szybko ustalili sprawców. Już w poniedziałek wczesnym popołudniem zatrzymali pierwszego z nich - 43-latka.
Policyjny pościg, zatrzymany ojciec, syn ukrywał się w Sosnowcu
O sprawie było cicho do wtorku rano, gdy na ulicach Bielska między dzielnicą Straconka i osiedlem Złote Łany doszło do policyjnego pościgu. Mieszkańcy - świadkowie akcji - powiadomili lokalne media.
Dzisiaj już wiemy z prokuratury, że to właśnie we wtorek policjanci mieli zatrzymać dwóch wytypowanych sprawców pobicia w Komorowicach - 36-latka i jego 18-letniego syna. Uciekali samochodami, jednak śledczy do dzisiaj nie informują, czy byli w jednym aucie. Prokurator mówił nam tylko, że ich "ucieczki były ze sobą powiązane"
O godzinie 6.37 we wtorek na ulicy Górskiej policjanci z wydziału kryminalnego próbowali zatrzymać do kontroli audi. - Kierujący rozpoczął ucieczkę i chwilowo zgubił policyjny pościg - relacjonował Roman Szybiak, rzecznik bielskiej policji. Na miejsce wysłano patrole oznakowane i nieoznakowane.
Kilkanaście minut później policjanci znaleźli porzucone audi, a ściganego mężczyznę zauważyli za kierownicą mercedesa. - Przesiadł się do innego samochodu, chociaż policjanci nie widzieli samej przesiadki - wyjaśniał Szybiak. Kierowca mercedesa wezwany do kontroli znowu się nie zatrzymał i z impetem uderzył w radiowóz. Mercedes odbił się od policyjnego wozu i wjechał w latarnię. Jak mówił Szybiak, kierowca uciekł pieszo.
Ostatecznie tego samego dnia po południu zatrzymany został 36-latek. Jego syn, jak mówił w czwartek Zachura, ukrywał się. W końcu w czwartek po południu wpadł w ręce policji w Sosnowcu.
Dwaj podejrzani w areszcie
43-latek i 36-latek usłyszeli zarzuty pobicia. Młodszy z nich ma zarzut pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia i dodatkowo niezatrzymania się do kontroli drogowej. Może odpowiadać także za uszkodzenia radiowozu.. Obaj na wniosek prokuratury, decyzją sądu zostali w środę aresztowani.
18-latek przesłuchiwany był w komendzie policji i ma być doprowadzony do prokuratury.
Prokuratura nie wyklucza, że tłem pobicia były porachunki kibicowskie. Pod uwagę bierze jeszcze trzy inne motywy, których - na tym etapie śledztwa - nie chce ujawniać.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock