Pierwszą rzeczą, którą powinien zrobić rząd, to wyciągnąć rękę po pieniądze z Funduszu Solidarności Unii Europejskiej dla poszkodowanych w nawałnicach. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze tego nie zrobił - powiedział w "Kropce nad i" prezydent Słupska Robert Biedroń.
W wyniku nawałnic, które przeszły nad Polską w drugim tygodniu sierpnia, zginęło sześć osób, ponad 50 zostało rannych. W całym kraju wiatr uszkodził lub zerwał dachy z prawie 4 tys. budynków, z czego 2,8 tys. to budynki mieszkalne.
"Państwo dzisiaj jest na tych billboardach"
Robert Biedroń zwrócił uwagę, że między innymi na terenie, przez który przeszły nawałnice, wiszą billboardy w ramach kampanii "Sprawiedliwe sądy", która będzie kosztować - jak przekazał w czwartek wiceprezes Polskiej Fundacji Narodowej Maciej Świrski - 10 mln zł.
- Ja tam dzisiaj przejeżdżałem (...) Są te billboardy, a państwa tam nie ma - dodał Biedroń.
Zauważył, że te pieniądze można by dużo lepiej spożytkować, na przykład na pomoc dla poszkodowanych w wyniku nawałnic.
Jak mówił, na terenach dotkniętych nawałnicą nadal są dziurawe drogi, leżą powalone drzewa, domy są bez dachu. - Tam państwa nie ma. Państwo dzisiaj jest na tych billboardach i straszy sędziami, którzy Bogu ducha winni stali się ofiarą jakiejś kompletnie absurdalnej nagonki - powtórzył.
"Mam nadzieję , że marszałek przekona wojewodę i premier"
Prezydent Słupska nie rozumie, dlaczego rząd jeszcze nie wystąpił do Funduszu Solidarności Unii Europejskiej o pomoc dla poszkodowanych w nawałnicy.
Zwrócił uwagę, że marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk oszacował straty. - To jest co najmniej półtora miliarda złotych już na dziś oszacowanych strat - dodał.
Podkreślił, że "pierwszą rzeczą, którą powinien zrobić ten rząd, to wyciągnąć rękę po te pieniądze". - Bo te pieniądze są. One są przeznaczone od 2002 roku właśnie na takie sytuacje (...) Trzeba z tego czerpać - dodał.
Zaznaczył, że zostało 1,5 miesiąca na złożenie wniosku.
- Mam nadzieję, że pan marszałek Mieczysław Struk przekona pana wojewodę i panią premier do tego, bo argumenty są, wyliczenia są - dodał.
"Konszachty z diabłem"
Prezydent Słupska odniósł się również do przygotowywanych przez prezydenta Andrzeja Dudę projektów ws. Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, a także konsultacji z przedstawicielami kubów parlamentarnych. Powiedział, że dziwi się opozycji, że w ogóle próbuje uczestniczyć w takich negocjacjach. - To są konszachty z diabłem. To diabelski plan prezydenta, który - w tej wojnie buldogów pod dywanem ministra sprawiedliwości i prezydenta - próbuje wykorzystać opozycję, żeby się wybielić i przeforsować swój plan,. Ale plan jest niekonstytucyjny, antydemokratyczny - ocenił Biedroń. - Po co przykładać rękę do destrukcji całego systemu prawnego, który konstruowaliśmy tak mozolnie przez te ostatnie lata - dodał.
80 nauczycieli zwolnionych w ciągu trzech lat
Biedroń mówił także o skutkach reformy edukacji. Zaznaczył, że zwolnienia nauczycieli są nieuniknione wbrew temu, co zapowiadała minister edukacji Anna Zalewska. Zwrócił uwagę, że według Związku Nauczycielstwa Polskiego pracę straci ponad 10 tysięcy nauczycieli. - W samym Słupsku przez trzy lata zostanie zwolnionych co najmniej 80 nauczycieli - przekazał. Dodał, że reforma pociąga za sobą także koszty finansowe. Jak stwierdził, Związek Miast Polskich obliczył, że prawie dwa miliardy złotych samorządy wydadzą na dostosowanie - kompletnie niepotrzebne - szkół do nowego systemu oświaty.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24