Trzeba dogłębnie zbadać sprawę działalności białoruskiego oligarchy Aleksandara Moszeńskiego w Polsce. Jestem przekonany, że służby podejmą w tej sprawie działanie - powiedział wiceminister obrony Cezary Tomczyk. - Jeżeli służby dysponują informacjami wskazującymi na finansowanie przez niego reżimu białoruskiego, to absolutnie powinien znaleźć się na liście sankcyjnej - stwierdził Stanisław Żaryn, były rzecznik szefa służb.
Trzy lata temu władze PiS pozwoliły zamieszkać w Warszawie Aleksandrowi Moszeńskiemu. To oligarcha z najbliższego kręgu białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki. Moszeński nigdy nie odciął się od białoruskiego reżimu i wspierał Łukaszenkę w trakcie brutalnej pacyfikacji protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich.
Białoruski oligarcha swobodnie podróżuje pomiędzy Polską a Białorusią. Wynajmuje w Warszawie apartament, prowadzi tu także swoje interesy. Jak to możliwe? Pokazał to Bertold Kittel w reportażu "Człowiek Łukaszenki w Warszawie".
Tomczyk: trzeba dogłębnie zbadać tę sprawę
Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk podkreślał w rozmowie z reporterem TVN24, że "ta sprawa wymaga dogłębnego zbadania". - Trzeba dowiedzieć się, jak to się stało, że przez całe lata ten człowiek mógł tutaj funkcjonować i ominęły go sankcje. Czy dlatego, że sankcje miały jakieś dziury, które on wykorzystał, czy jednak ktoś stał za tym, że działo mu się tu całkiem nieźle - mówił Tomczyk.
Na uwagę, że nowy rząd miał już ponad 10 miesięcy na zbadanie tej sprawy, odparł: - Bardzo często jest tak, że jeżeli służby w poprzednich latach nie reagowały w jakiejś sprawie, to nie ma śladów, które prowadzą do tego, że taką reakcję trzeba podjąć.
- Jeżeli pojawia się sygnał, taki sygnał, jak ten z mediów, trzeba go natychmiast naświetlić, sprawdzić i wyjaśnić. (...) Służby przede wszystkim na tym etapie muszą zbadać dogłębnie sprawę i sprawić, żeby z jednej strony wszystko było zgodnie z prawem, a z drugiej strony wszystko, żeby było zgodne z polskim interesem narodowym - powtórzył.
Wskazywał, że "sprawy białoruskie i rosyjskie są priorytetowo traktowane, jeżeli chodzi o kwestie omijania sankcji, czy jakiegoś wpływu na polityków, na gospodarkę". - Jestem przekonany, że służby podejmą w tej sprawie działanie - dodał.
Żaryn: jeśli służby mają informacje o finansowaniu reżimu, powinien trafić na listę sankcyjną
Stanisław Żaryn, doradca prezydenta, były rzecznik koordynatora służb specjalnych, przypominał w rozmowie z reporterką TVN24, że "polski rząd poprzedniej kadencji, rząd PiS, stworzył mechanizm tak zwanej polskiej listy sankcyjnej". - Jeżeli jakieś służby w tej chwili dysponują informacjami dotyczącymi tego pana i wskazuje to na finansowanie przez niego reżimu białoruskiego czy rosyjskiego, to absolutnie ten człowiek powinien znaleźć się na tej liście - powiedział.
- Na pewno nie powinno być takich sytuacji, żeby jakikolwiek podmiot funkcjonujący w Polsce finansował budżet Federacji Rosyjskiej. To działanie wymaga głębokiego, wiarygodnego sprawdzenia, kim jest ten człowiek, jakie są związane z nim przepływy - dodał.
Rzeczkowski: PiS-owi nie zależało na bezpieczeństwie kontrwywiadowczym
W niedzielnym wydaniu "Faktów po Faktach" gościem był Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz, autor książki "Szpiedzy Putina. Jak ludzie Kremla opanowują Polskę".
Mówił między innymi o likwidowaniu delegatur ABW za czasów PiS. - Ktoś użył bardzo dobrego porównania. To tak, jakby zlikwidować kilkanaście komend wojewódzkich policji. Czy czulibyśmy się bezpiecznie, czy mniej bezpiecznie? I to jeszcze w sytuacji zagrożenia poważną przestępczością - pytał.
- Po tej likwidacji największym problemem jest to, że gdy wybuchła wojna w Ukrainie, nie było refleksji, żeby te delegatury odbudować. A odeszło mnóstwo doświadczonych funkcjonariuszy - mówił Rzeczkowski.
Podkreślał, że "to jest kwestia odpowiedzialności za państwo". - PiS-owi nie zależało na bezpieczeństwie kontrwywiadowczym państwa - ocenił.
Źródło: TVN24