Trzeba dogłębnie zbadać sprawę działalności białoruskiego oligarchy Aleksandara Moszeńskiego w Polsce. Jestem przekonany, że służby podejmą w tej sprawie działanie - powiedział wiceminister obrony Cezary Tomczyk. - Jeżeli służby dysponują informacjami wskazującymi na finansowanie przez niego reżimu białoruskiego, to absolutnie powinien znaleźć się na liście sankcyjnej - stwierdził Stanisław Żaryn, były rzecznik szefa służb. Wiceszef klubu Lewicy Tomasz Trela mówił, że być może służby "nie o wszystkim mogą mówić", ale wyraził nadzieję, że "nie będziemy na to przymykać oczu".
Trzy lata temu władze PiS pozwoliły zamieszkać w Warszawie Aleksandrowi Moszeńskiemu. To oligarcha z najbliższego kręgu białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki. Moszeński nigdy nie odciął się od białoruskiego reżimu i wspierał Łukaszenkę w trakcie brutalnej pacyfikacji protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich.
Białoruski oligarcha swobodnie podróżuje pomiędzy Polską a Białorusią. Wynajmuje w Warszawie apartament, prowadzi tu także swoje interesy. Jak to możliwe? Pokazał to Bertold Kittel w reportażu "Człowiek Łukaszenki w Warszawie".
Tomczyk: trzeba dogłębnie zbadać tę sprawę
Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk podkreślał w rozmowie z TVN24, że "ta sprawa wymaga dogłębnego zbadania". - Trzeba dowiedzieć się, jak to się stało, że przez całe lata ten człowiek mógł tutaj funkcjonować i ominęły go sankcje. Czy dlatego, że sankcje miały jakieś dziury, które on wykorzystał, czy jednak ktoś stał za tym, że działo mu się tu całkiem nieźle - mówił Tomczyk.
Na uwagę, że nowy rząd miał już ponad 10 miesięcy na zbadanie tej sprawy, odparł: - Bardzo często jest tak, że jeżeli służby w poprzednich latach nie reagowały w jakiejś sprawie, to nie ma śladów, które prowadzą do tego, że taką reakcję trzeba podjąć.
- Jeżeli pojawia się sygnał, jak ten z mediów, trzeba go natychmiast naświetlić, sprawdzić i wyjaśnić. (...) Służby przede wszystkim na tym etapie muszą zbadać dogłębnie sprawę i sprawić, żeby z jednej strony wszystko było zgodnie z prawem, a z drugiej strony, żeby było zgodne z polskim interesem narodowym - powtórzył.
Wskazywał, że "sprawy białoruskie i rosyjskie są priorytetowo traktowane, jeżeli chodzi o kwestie omijania sankcji, czy jakiegoś wpływu na polityków, na gospodarkę". - Jestem przekonany, że służby podejmą w tej sprawie działanie - dodał.
Trela: to porażające informacje
Wiceszef klubu Lewicy Tomasz Trela powiedział, że "to jest na pewno zadanie dla służb, żeby to dokładnie zweryfikować i sprawdzić, bo to są informacje porażające".
- Jeżeli ktoś z reżimu Łukaszenki za gigantyczne miliardy, podejrzewam, dolarów robi interesy, mieszka sobie w naszym kraju, a my doświadczamy niemalże każdego dnia ataku hybrydowego ze strony Rosji i zaprzyjaźnionej Białorusi, to pokazuje, że służby muszą w tej sprawie zadziałać i podjąć odpowiednie działania. I mam nadzieję, że to robią. Być może nie o wszystkim mogą mówić, być może nie o każdym ruchu mogą powiedzieć, ale mam nadzieję, że nie będziemy na to przymykać oczu - dodał.
Śliz: to sprawa bardzo istotna dla bezpieczeństwa naszego kraju
Również szef klubu Polska 2050-TD Paweł Śliz ocenił, że "to jest oburzające".
Jak powiedział, jeżeli Moszeński "stwarza jakiekolwiek zagrożenie i jest rzeczywiście osobą bliską prezydentowi Białorusi", to "nie widzi innej opcji, jak uniemożliwić mu dalszy wjazd na teren Polski".
- To jest sprawa, która jest bardzo istotna dla bezpieczeństwa naszego kraju i myślę, że służby powinny w tym zakresie podjąć szczegółowe działania - podkreślił.
Żaryn: jeśli służby mają informacje o finansowaniu reżimu, powinien trafić na listę sankcyjną
Stanisław Żaryn, doradca prezydenta, były rzecznik koordynatora służb specjalnych, przypominał, że "polski rząd poprzedniej kadencji, rząd PiS, stworzył mechanizm tak zwanej polskiej listy sankcyjnej". - Jeżeli jakieś służby w tej chwili dysponują informacjami dotyczącymi tego pana i wskazuje to na finansowanie przez niego reżimu białoruskiego czy rosyjskiego, to absolutnie ten człowiek powinien znaleźć się na tej liście - powiedział.
- Na pewno nie powinno być takich sytuacji, żeby jakikolwiek podmiot funkcjonujący w Polsce finansował budżet Federacji Rosyjskiej. To działanie wymaga głębokiego, wiarygodnego sprawdzenia, kim jest ten człowiek, jakie są związane z nim przepływy - dodał.
Rzeczkowski: PiS-owi nie zależało na bezpieczeństwie kontrwywiadowczym
W niedzielnym wydaniu "Faktów po Faktach" gościem był Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz, autor książki "Szpiedzy Putina. Jak ludzie Kremla opanowują Polskę".
Mówił między innymi o likwidowaniu delegatur ABW za czasów PiS. - Ktoś użył bardzo dobrego porównania. To tak, jakby zlikwidować kilkanaście komend wojewódzkich policji. Czy czulibyśmy się bezpiecznie, czy mniej bezpiecznie? I to jeszcze w sytuacji zagrożenia poważną przestępczością - pytał.
- Po tej likwidacji największym problemem jest to, że gdy wybuchła wojna w Ukrainie, nie było refleksji, żeby te delegatury odbudować. A odeszło mnóstwo doświadczonych funkcjonariuszy - mówił Rzeczkowski.
Podkreślał, że "to jest kwestia odpowiedzialności za państwo". - PiS-owi nie zależało na bezpieczeństwie kontrwywiadowczym państwa - ocenił.
Źródło: TVN24