Prokuratura w Grudziądzu wydała nakaz tymczasowego aresztowania pielęgniarki podejrzewanej o podawanie pacjentom leków bez ich wiedzy. Zamiast szczepionki na zwykłą grypę, na pacjentach testowane były szczepionki przeciwko ptasiej grypie.
Szczepionki podawane były ochotnikom w przychodni "Dobra Praktyka Lekarska" w Grudziądzu. Wśród zaszczepionych byli m.in. bezdomni ze schroniska Brata Alberta w Grudziądzu. Za zastrzyk otrzymywali od 5 do 30 złotych.
Prokuratura zarzuca pielęgniarce wykonywanie zabiegów bez zgody pacjentów oraz oszukanie firmy farmaceutycznej zlecającej badania. - Zarzuty postawiono też sześciu innym osobom. Zastosowano wobec nich poręczenia majątkowe i zakaz opuszczania kraju - powiedziała zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu Agnieszka Reniecka. Wśród podejrzanych znajduje się małżeństwo lekarzy kierujące przychodnią, w której testowano lek oraz personel placówki.
Pielęgniarce grozi do 8 lat więzienia - na razie została zatrzymana na trzy miesiące.
Przypadkowe odkrycie Sprawa dotyczy testów szczepionki przeciwko wirusowi ptasiej grypy H5N1. Wzięło w nich udział prawie 350 osób z Grudziądza i okolic (woj. kujawsko-pomorskie). Jednak szczepieni twierdzą, że nikt ich nie poinformował o charakterze badania i byli przekonani, że są to "zwykłe" szczepienia przeciwko grupie.
Sprawa wyszła na jaw przypadkowo, gdy podopieczni jednego z miejscowych schronisk dla bezdomnych pokłócili się o pieniądze, które mieli dostać z przychodni za szczepienia. Wezwani do rozdzielenia awanturników policjanci zainteresowali się sprawą szczepień, za które przychodnia wypłaca pieniądze pacjentom. Jak ustalono, bezdomni wzięli udział w badaniach testowych szczepionki przeciwko wirusowi ptasiej grypy H5N1. Po podaniu kolejnych dawek leku, przychodnia wypłacała pacjentom niewielkie kwoty tytułem "zryczałtowanych kosztów dojazdu na szczepienie".
Możliwość zarobku skłoniła niektórych bezdomnych do ukrywania swoich prawdziwych danych i kilkakrotnego poddania się szczepieniu. Ujawnienie sprawy w lokalnych mediach sprawiło, że na policję zaczęli zgłaszać się kolejni pacjenci przychodni, którzy dopiero w ten sposób dowiedzieli się o swoim udziale w badaniach.
Dyrektor: szczepieni wiedzieli, co to jest Jak zapewniał dyrektor przychodni Cezary S., wszyscy zaszczepieni testowanym lekiem wiedzieli, że biorą udział w badaniach klinicznych. Jego zdaniem, nie stwarzało to także żadnego niebezpieczeństwa dla ich zdrowia, gdyż lek jest zarejestrowany w USA i na tamtym rynku sprzedano już kilkadziesiąt milionów szczepionek. Poszkodowani pacjenci utrzymują jednak, że wmawiano im, iż to "zwykła" szczepionka przeciw grypie. Także podpisując zgodę na szczepienie nie otrzymali do przeczytania obszernej informacji o leku i ewentualnych powikłaniach.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24