Niskie kary dla chuliganów zdumiewają wszystkich z ministrem sprawiedliwości włącznie. No, ale co z tego? Mamy prawo, które pozwala kiboli zamykać w więzieniach i mamy też niezawisłe sądy, które z tego prawa niechętnie korzystają. Jak więc państwo polskie chce wreszcie uporać się z bandytyzmem? Odpowiedzi na to pytanie szukał reporter "Czarno na Białym".
Wtorkowe wydarzenia na ulicach stolicy, przed, w trakcie i po meczu Polska-Rosja można potraktować jako kolejną odsłonę trwającej od lat wojny. Wojny, w której władza - niezależnie od tego, kto ją sprawuje - z reguły bywa na przegranej pozycji.
- Jeżeli byśmy chcieli raz na zawsze wyplenić chuligaństwo, to musielibyśmy zastosować zero tolerancji, a tego nigdy w Polsce nie było i nie ma - uważa Michał Pol, dziennikarz sport.pl.
- Nieszczęściem naszym jest absolutna nieskuteczność wymiaru sprawiedliwości. W Polsce utarło się przekonanie, że wolno wszystko - dodaje Janusz Rolicki, publicysta. A przecież teoretycznie recepta na zwycięstwo w tej walce państwa z chuliganami brzmi prosto: karać.
- Żeby rzeczywiście ci, którzy biorą udział w tych zamieszkach i są agresywni, mieli poczucie, że to nie jest bezkarne. To po pierwsze, a po drugie, żeby ta kara, którą się na nich nakłada, była karą bolesną - mówi Paweł Lisicki, red. naczelny "Uważam Rze".
Rząd nie ma wpływu...
To teoria, bo gdy przychodzi do praktyki, z dotkliwością kar bywa różnie, co widać było w ostatnich dniach, kiedy zapadały wyroki na chuliganów, biorących udział we wtorkowych zamieszkach. Sąd wymierzał im grzywnę lub kary więzienia w zawieszeniu.
- Jako obywatel nie rozumiem, dlaczego ci, którzy dwa, trzy dni temu naruszali bezpieczeństwo innych kibiców i wizerunek Polski, mają w sobotę swobodnie przemieszczać się po ulicach Warszawy - skwitował minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.
Zaś minister sportu Joanna Mucha przypomniła, że rząd nie ma wpływu na wymiar sprawiedliwości.
Polityczna giełda pomysłów
Cała jednak sytuacja wyraźnie uaktywniła - od tygodnia nieco uśpione piłkarskim świętem - środowisko polityczne.
- SLD, analizując sytuację i będąc zbulwersowany niską skalą wyroków, które zapadły w pierwszych dochodzeniach i procesach, chciałby w najbliższym czasie wnieść stosowne nowelizacje - zapowiedział szef Sojuszu Leszek Miller.
I ruszyła giełda pomysłów, wśród których na pierwszy plan wysunął się jeden.
- Zorganizowanie jakichś prac dla nich. Niech sprzątają jakieś pomniki rosyjskie czy groby rosyjskie za karę. To jest rozwiązanie, które moim zdaniem coś oznacza - rzucił szef Ruchu Palikota, Janusz Palikot.
O takim pomyśle wspomniała też minister sportu. Mówiąc, że powinny być "stosowane znacznie częściej kary związanych z pracami publicznymi".
- Te oświadczenia polityków trudno traktować poważnie, bo politycy więcej mówią niż robią - zauważa Janusz Rolicki, publicysta.
"Nie ruszać prawa"
Politycy mówią zresztą nie po raz pierwszy. W ubiegłym roku walka z kibolami była jednym z motywów przewodnich kampanii parlamentarnej.
Obecne postulaty, czyli zmian przepisów, to reakcja nie nowa, a przez obserwatorów zgodnie krytykowana.
- Prawo było już sto razy zmieniane w Polsce, tylko tego prawa się nie egzekwuje. Póki nie zaczniemy egzekwować prawa, póki nie zaczniemy wyciągać konsekwencji realnych wobec tych sprawców tych bójek, to możemy jeszcze 10 razy zmienić prawo i nadal będzie to samo - uważa Michał Pol, dziennikarz sport.pl
Prof. Piotr Kruszyński, karnista, Uniwersytet Warszawski: - Absolutnie nie trzeba ruszać ustawodawstwa karnego, bo ono jest wystarczająco surowe. Należy tylko egzekwować wobec tych chuliganów prawo. Szybko i skutecznie.
Autor: MAC//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24