W Sejmie pojawiła się alternatywa dla wcześniejszych wyborów. Członkowie Koła Ludowo-Narodowego chcą zostać koalicjantem PiS i zakończyć kadencję w ustawowym terminie - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Koło Ludowo-Narodowe ma być zaczątkiem nowego klubu, który poprze w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość i umożliwi stworzenie rządu większościowego - pisze gazeta.
Choć KLN liczy dziś tylko siedmiu posłów, a mówi się, że w najbliższej przyszłości opuszczą je posłanki związane z Radiem Maryja, jego członkowie liczą na dynamiczny rozwój. Koło już dziś może pochwalić się wiceministrem. Wiceszefem resortu transportu jest Bogusław Kowalski. Dołączyć mają posłowie niezrzeszeni - przede wszystkim ci, którzy opuścili Samoobronę, m. in. prof. Mirosław Krajewski i Waldemar Nowakowski. Ten ostatni, właściciel sieci sklepów Lewiatan nie ukrywa, że pomysł mu się podoba. - Powstanie takiego klubu byłoby dobre i cieszyłbym się z tego - mówi w "Rz".
Od kilku tygodni wśród parlamentarzystów trwają targi o przedłużenie żywota obecnego parlamentu. Jak można przeczytać w "Rzeczpospolitej" - wariant trzeci przewiduje bowiem powołanie klubu parlamentarnego, który stanie się dla PiS przyszłym koalicjantem i zapewni mu sejmową większość. Również Bernadr Ptak, niegdyś jeden z założycieli Samoobrony, nosi się z zamiarem wstąpienia do nowego klubu, bo, jak sam mówi, wspiera PiS.
Inicjatorzy twierdzą, że mają już 15 podpisów potrzebnych do jego rejestracji i będą w stanie powołać klub już na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Choć nie wiadomo, na ilu posłów ostatecznie może liczyć klub, Alfred Budner mówi gazecie, że po dwóch, trzech tygodniach zbierze on większość potrzebną do funkcjonowania tego rządu. Szeregi mają zasilać posłowie, którzy wyborów nie chcą.
Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński nie jest jednak tak entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu. - Powstanie nowego podmiotu ułatwi przyjęcie ustaw, które trzeba przegłosować w tym parlamencie. Jednak na razie nic nie zmienia - mówi. - Gdyby posłowie Samoobrony i LPR zdecydowali, by ten rząd trwał wbrew swoim liderom, mielibyśmy partnera do rozmowy. Gdyby taka większość się pojawiła, być może premier by ją rozważył - cytuje Brudzińskiego "Rzeczpospolita".
Źródło: "Rzeczpospolita"