Do straży miejskiej zgłaszają się osoby, które z własnej kieszeni chcą zapłaci wyzyskiwanym dzieciom za ich pracę. Proceder wyzysku nieletnich dzieci rozdających ulotki, jako pierwsi opisaliśmy w portalu tvn24.pl we wtorek.
Do Gabinetu Kosmetyki Estetycznej na Placu Konstytucji w Warszawie zgłosiło się wczoraj kilkunastu nieletnich pracowników roznoszących ulotki. Większość z nich żądała wypłaty zarobionych dotychczas pieniędzy.
Po interwencji tvn24.pl i kilku policyjnych przesłuchaniach pracownicy salonu kosmetycznego zmienili podejście do młodych pracowników. Obiecali im wypłatę zarobionych pieniędzy. - Powiedzieli, że rodzice mają podpisać oświadczenia, że zgadzali się żebyśmy pracowali dla tej firmy - mówi 16-letnia Iwona Jastrzębska. - Mówili, że pieniądze wyślą nam pocztą, bo teraz nie mają tyle gotówki. Zostawiliśmy adresy i czekamy - dodaje.
Opisany przez tvn24.pl proceder zbulwersował mieszkańców Warszawy. - Zgłaszają do nas kolejne osoby, które oferują pieniądze dla oszukanych dzieci - mówi Agnieszka Dębińska-Kubicka ze stołecznej straży miejskiej. - Oferują różne kwoty od kilkudziesiąciu do kilkuset złotych. Staramy się skontaktować te osoby z rodzicami oszukanych dzieci.
Sprawę opisaliśmy i pokazaliśmy we wtorek. Dzieci zatrudniły się w jednej z warszawskich firm kosmetycznych. Rozdawały ulotki. Miały zarabiać po 50 złotych dziennie. Dla większości nastolatków była to pierwsza praca w życiu. Chcieli zarobić na wakacyjne wyjazdy. Pracodawca zrywał umowy z rozdającymi ulotki na dzień przed wypłatą. Mówił, że nie zapłaci, bo ktoś z ulotkowiczów na chwilę usiadł, albo stał nie w tym co trzeba miejscu. Sprawa wyszła na jaw po interwencji straży miejskiej. Do strażników zaczęli się zgłaszać rodzice dzieci niespodziewanie wyrzuconych z pracy.
- Doszło do złamania art. 200 paragrafu 8. Kodeksu Pracy mówi Norbert Grabowski, naczelnik wydziału specjalistycznego stołecznej straży miejskiej. - Młodociani pracownicy pracowali zbyt długo, nie proszono ich o pisemną zgodę rodziców i zaświadczenia lekarskie świadczące o braku przeciwwskazań do pracy.
Klauzulę niewypłacania pensji w razie "uchybień w pracy" miały zawierać podpisywane z młodocianymi pracownikami umowy. Miały... bo nikt poza wypoczywającym na wakacjach szefem nie ma do nich dostępu. - Ja prosiłam o kopię umowy, ale pani powiedziała mi, że szef kazał nie dawać tej umowy nikomu - opowiada wyrzucona z pracy 16-latka. Kłopoty z zobaczeniem dokumentów miała nawet policja.
Bez umowy w ręku oszukani pracownicy nie mieli podstaw do jakichkolwiek roszczeń. Ich rodzice od kilku dni bezskutecznie próbowali skontaktować się z pracownikami gabinetu i zobaczyć zdeponowane w siedzibie firmie umowy.
Sprawą zakładu kosmetycznego z Warszawy, który oszukał najmłodszych zajęła się już policja. Ze wstępnych ustaleń wiadomo, że mogła oszukać około 20 osób.
Kierownictwo firmy kosmetycznej nie chciało z nami rozmawiać.
Źródło: tvn24.pl; reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl