Bartłomiej W.: To ja wpisywałem w wyszukiwarce "jak oszukać wariograf?"

Dziś zeznaje Bartłomiej W.
Dziś zeznaje Bartłomiej W.
tvn24
Dziś przed sądem zeznawać będzie mąż Katarzyny W.tvn24

Zakończyła się 6. rozprawa w procesie Katarzyny W., oskarżonej o zabójstwo swojej półrocznej córki Magdy. Podczas niej przesłuchany został m.in. mąż kobiety, Bartłomiej W. - To ja wpisywałem w wyszukiwarce frazę "jak oszukać wariograf?". Zrobiłem to z czystej ciekawości - oświadczył. Przesłuchanie Bartłomieja W. przerwano, kontynuowane będzie za dwa miesiące - 8 lipca.

16:46

Mec. Arkadiusz Ludwiczek powiedział tuż po wyjściu z sali, że w jego ocenie dzisiejsza rozprawa pokazała, iż wyszukiwanie fraz związanych na przykład z zaczadzeniem było uprawnione ze względu na wadliwe działanie pieca w salonie i sypialni - co potwierdzali świadkowie. Obrońca oskarżonej nie wykluczył także powołania nowego zespołu biegłych. - Wszystko będzie zależało od tego, co dotychczasowi eksperci powiedzą w czerwcu przed sądem - dodał jednak. Prokurator Zbigniew Grześkowiak powiedział po rozprawie, że jest ciekaw jak obrona wytłumaczy wpisywanie w wyszukiwarce fraz o kremacji i zabójstwie dziecka. - Wtedy będziemy mogli porozmawiać - dodał. Jak zaznaczył prokurator, żaden ze świadków nie wycofał się z wcześniejszych zeznań a te dotychczasowe potwierdzają w jego ocenie to, co zostało zarzucone Katarzynie W. w akcie oskarżenia.

16:31

Sąd przerywa rozprawę do 15 maja.

16:30

Sędzia: (…) nie wiem kiedy, ale w lipcu będziemy potrzebować pana raz jeszcze. Kiedy może pan w lipcu? Bartłomiej W.: Dostosuję się. Sędzia: To 8 lipca niech będzie. Możliwe, że cały dzień zejdzie nam, bo sporo tych wątków jeszcze mamy do poruszenia. Dziękujęmy, widzimy się z panem 8 lipca. Przerywam rozprawę do 15 lipca do 9.30. Do widzenia.

16:29

Świadek zaznacza, że w przyszłym tygodniu nie będzie mógł stawić się w sądzie. Sędzia dopytuje, czy będzie to możliwe w lipcu. Bartłomiej W. deklaruje, że tak i zgadza się na zaproponowany przez sąd termin 8 lipca.

16:27

Bartłomiej potwierdził słowa swojej siostry odnośnie przebiegu kłótni, po której Katarzyna W. zniknęła z domu na okres - jak wyliczał świadek - 7-9 dni.

- Usłyszałem tylko głos mamy, że jeśli wyjdzie (oskarżona - red.), to ma tu nie wracać. Ona odpowiedziała w rodzaju: "i tak traktowaliście mnie tu jak kur..." - przytacza mąż Katarzyny W.

16:22

Sędzia: Po co tam przyjechaliście w ogóle? Bartłomiej W.: Jeden z ochroniarzy powiedział, że zadzwonił porywacz i chce ze mną rozmawiać, ale na osobności. Następnie pojechaliśmy tam na to miejsce z ochroniarzem. Może po godzinie czekania powiedział, że musi szybko załatwić jedną sprawę i tak znalazłem się w hotelu Trojak w Mysłowicach. Z tego, co potem się dowiedziałem, to oni w tym czasie, jak mnie wyprowadzili z domu, przywieźli na miejsce Katarzynę. Sędzia: Co jej mówili? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Sędzia: Czy rozmawiał pan z żoną na temat tego nagrania i ogóle o uczestnictwie we wszystkim Krzysztofa R.? Bartłomiej W.: Rozmawiałem. Miała pretensje, może nie o samo nagranie, ale o upublicznienie tego nagrania. Sędzia: Wróćmy do tego, co jeszcze Katarzyna W. mówiła o zdarzeniach z 24 stycznia. Bartłomiej W.: Przebywaliśmy w hotelu z żoną, wysłał nas tam Krzysztof Rutkowski. Póki co nie mówiła, co się stało. Każda próba nacisku kończyła się zamykaniem jej w sobie. To było już po ujawnieniu nagrania z hotelu. Wtedy opowiedziała mi, jak temat „naprawdę” wyglądał. Dowiedziałem się, że wróciła się wtedy do domu po te pampersy, że zostawiła wózek na dole, że wyszła do niej sąsiadka, która mieszkała pod nami. Weszła na górę z małą na rękach. Weszła do mieszkania, trzymała małą jedną reką tylko, drugą sięgała po pampersy. W tym momencie stojąc na progu, odchyliła się do tyłu i upadła na podłogę. Na początku próbowała ją reanimować, a potem jak już nie oddychała siedziała nią na progu w sypialni. Pytałem ją później, czemu nie zadzwoniła po pogotowie. Za kadym razem odpowiadała: nie wiem. Sędzia: Czego się pan jeszcze dowiedział? Bartłomiej W.: Właściwie tylko tyle. Sędzia: Czy w ogóle zdarzało się, że żona przenosząc dziecko używała jednej ręki? Bartlomiej W.: Zdarzało się sporadycznie. Nie pamiętam, jak dokładnie ją trzymała. Czasem trzymała małą jedną ręką trzymając ją na biodrze. Kiedy się wychodziło od nas z sypialni, włącznik był po prawej stronie.

16:21

Sędzia Chmielnicki przyznaje, że Bartłomiej W. na pewno zostanie wezwany także na kolejną rozprawę bo dziś nie uda się zakończyć wszystkich czynności z jego udziałem.

16:19

Katarzyna W. miała tłumaczyć mężowi, że uciekła od niego z mieszkania udostępnionego przez Krzysztofa Rutkowskiego, bo widziała pod oknem zbierających się dziennikarzy i nie chciała "być małpą w cyrku Rutkowskiego".

16:15

- To ja wpisywałem w wyszukiwarce frazę "jak oszukać wariograf?". Zrobiłem to z czystej ciekawości - mówi dalej Bartłomiej W.

16:12

- Powiedziała, że mała zapowietrzyła się, nabrała powietrza do płuc, zrobiła się fioletowa i przestała oddychać - odpowiada Bartłomiej W. jednym tchem na pytanie sądu o to, czy oskarżona mówiła mężowi o szczegółach tego, co miało się dziać bezpośrednio po upadku dziecka. - Nie opisywała natomiast w jaki sposób próbowała reanimować córkę - dodaje. Bartłomiej W. przyznaje też, że po jednej z wizyt w prokuraturze zapytał Katarzynę W. wprost, skąd w historii wyszukiwanych stron internetowych wzięły się te, dotyczące pochówku dziecka, czy zasiłku. Odpowiedziała mi, że "nie wie". A pytalem o to kilkukrotnie - podkreśla.

16:08

O "drugiej wersji" wydarzeń Katarzyna W. powiedziała Bartłomiejowi W. kiedy przebywali razem w jednym z hoteli w górach, gdzie wysłał ich Krzysztof Rutkowski. - Wtedy, któregoś dnia, powiedziała mi jak to "naprawdę" wyglądało - dodał. Oskarżona miała zapewniać męża między innymi o tym, że Magda "odchyliła jej się do tyłu i wypadła z rak". - Później miała próbować ją reanimować, a kiedy zorientowała się, że mała nie żyje, usiadła z nią na progu i tak siedziała - opowiada mąż Katarzyny W. Kiedy wypowiada ostatnie słowa, głos wyraźnie mu się załamuje. Sędzia włącza się i przypomina, że jeśli świadek potrzebuje chwilę na uspokojenie się, możemy poczekać. - Nie, nie potrzebuję - odpowiada ciągle łamiącym się głosem Bartłomiej W. - Ja wiem, że to są szczegóły bolesne, ale musimy o to zapytać - wskazuje sędzia Chmielnicki.

16:03

Bartłomiej W.: Wiem, że jakaś kobieta ocuciła ją na ziemi i pytała, gdzie ma dziecko. Chwilę później ona zaczęła krzyczeć, że nie ma dziecka. W następnej chwili miała już być w karetce. Jeżeli chodzi o cechy tego mężczyzny, to ona opisała je dopiero, jak zaczął na to naciskać detektyw Krzysztof Rutkowski. Sędzia: Jaka była rola pana Rutkowskiego w tej sprawie? Bartłomiej W.: Mój znajomy Jacek zadzwonił do mnie i powiedział, że ma jego numer i zadzwoni do niego z pytaniem, czy byłby w stanie pomóc. Było to 25 albo 26 stycznia. Ja bez wahania się zgodziłem. Nie pamiętam, ale chyba nie konsultowałem się z Katarzyną w tej sprawie. Okazało się, że Krzysztof jest niedaleko nas. Sędzia: Jakie były relacje między Rutkowskim a oskarżoną? Bartłomiej W.: Na początku się starał doradzać nam, ale Katarzyna go nie lubiła, więc po pewnym czasie zaczął zmieniać zdanie na jej temat. Sędzia: Dlaczego ona go nie lubiła? Bartłomiej W.: Nie wiem. Ona bardzo często podważała jego zdanie. Ja też nie ze wszystkim się zgadzałem, ale to była jego robota, robił to , co miał zrobić. Sędzia: Co zrobił? Bartłomiej W.: Obiecał nam pomóc odnaleźć córkę i znormalizować relację między nami a prasą. Stąd te sławne lub niesławne konferencje. Miały one swoje plusy i minusy. Plusem było to, że nie mielismy pismaków pod oknem 24 godziny na dobę, a minusy były takie, że opinia publiczna różnie odbierała te konferencje. Sędzia: On w jakiś sposób przygotowywał was do tych konferencji? Bartłomiej W.: Zdarzało się, że sugerował, co powiedzieć, w jaki sposób to zrobić. Były to rzeczy typu apele, że nie ma sensu, żeby on je wygłaszał. Poradził nam już później, żeby Katarzyna się nie odzywała, jeśli nie musi. Działo się tak dlatego, że jej poprzedni obrońca miał dużo problemów z tym, że ona za dużo mówiła. Uznaliśmy, że lepiej, żebym to robił ja. Sędzia: To był już wtedy, jak Katarzyna W. miała obrońcę? Bartłomiej W.: Tak. Pomoc Krzystzofa Rutkowskiego miała miejsce także wtedy, gdy już odnaleziono ciało Magdy. Nie przypominam sobie, żeby coś więcej mówił nam, doradzał Krzysztof Rutkowski. Sędzia: Pamięta pan moment, gdy została nagrana sytuacja w hotelu, gdy żona przyznaje się, co się stało. Czy pan zna okoliczności, w jakich to nagranie powstało? Czy Kasia potem się jakoś wypowiadała na ten temat? Bartłomiej W.: W momencie, gdy to nagranie powstawało, ja też byłem w hotelu. Z tym, że nie zdawałem sobie sprawy, że to jest nagrywane. Dopiero po czasie przyszedł do mnie do pokoju, powiedział, że już wszystko wie i że Katarzyna się do wszystkiego przyznała i że teraz moja kolej do przyznania się. Nie ma dalej sensu ukrywanie niczego. Ja wtedy wpadłem w furię i zacząłem krzyczeć, że to on miał pomóc. Nie pamiętam co jeszcze mówiłem, ale wtedy otworzyły się drzwi, weszli ochroniarze i mój ojczym i zaczęli mnie uspokajać, że musieli mnie sprawadzić. Sędzia: Czy pan wie, czy Katarzyna wiedziała, że powstanie to nagranie? Bartłomiej W.: Obydwoje nic nie wiedzieliśmy. Wiem to od niej.

15:59

Bartłomiej W. mówi, że nie zdawał sobie sprawy, iż rozmowa Katarzyny W. z Krzysztofem Rutkowskim, w czasie której powiedziała ona o "wypuszczeniu dziecka z rąk", jest nagrywana.

- Ja byłem już wtedy w hotelu. Pan Krzysztof przyszedł do mnie i powiedział, że już wszystko wie, że Katarzyna W. się przyznała i teraz moja kolej - dodaje świadek.

- Na co kolej? - pyta sędzia. - Na to, żebym ja też się przyznał. Wpadłem w furię. Mówiłem, że on miał nam pomóc. Wtedy weszło dwóch ochroniarzy Rutkowskiego z moim ojczymem i zaczęli mnie uspokajać, że musieli sprawdzić, czy coś o tym wszystkim wiedziałem. - Katarzyna W. miała pretensję do Krzysztofa Rutkowskiego. Nie tyle nawet w związku z samym nagraniem tej rozmowy, co jej upublicznieniem - podsumowuje świadek.

15:57

W opinii Bartłomieja W. Krzysztof Rutkowski na początku starał się równo traktować małżeństwo W. i "doradzać żonie tak samo, jak jemu". - Ale Katarzyna go nie lubiła, więc po pewnym czasie zaczął zmieniać zdanie na jej temat - dodaje świadek.

Sąd dopytuje, czy Bartłomiej W. wie, dlaczego oskarżona mogła nie pałać do Rutkowskiego sympatią. - Nie wiem, ale często podważała jego zdanie. Ja też się nie ze wszystkim zgadzałem, ale zrobił, co miał zrobić. Obiecał odnaleźć córkę i znormalizować relacje z dziennikarzami. Stąd wzięły się te sławne, czy niesławne, konferencje. Miały one swoje plusy i minusy. Plusem było to, że nie mieliśmy - jak określała to mama - "pismaków" pod domem przez 24 godziny na dobę. A minusy były takie, że opinia publiczna różnie odbierała te konferencje. One były pomysłem pana Krzysztofa - opowiada szczegółowo świadek.

Na pytanie, czy Rutkowski instruował jakoś uczestników konferencji, Bartłomiej W. potwierdza. - Zdarzało się, że sugerował, co powiedzieć, albo w jaki sposób to zrobić. Były to rzeczy typu apele. Uważał, że nie ma sensu, by to on je wygłaszał, że lepiej będzie jeśli my to zrobimy - tłumaczy.

15:51

Sędzia: Kto pakował wózek? Bartłomiej W.: Z tego, co pamiętam, pakowała go żona. Po każdym spacerze wózek był rozpakowywany, ale zawsze coś tam zostawało. W szafce trzymaliśmy pampersy, to było w sypialni, dokładaliśmy je w miarę potrzeb. Sędzia: Czy tego dnia też zostały dołożone? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Sędzia: Czy była jakaś systematyka pakowania wózka? Bartłomiej W.: Prześwit był bardzo mały pod wózkiem. Wkładaliśmy rzeczy pojedynczo. Nie było żadnego porządku stałego jednak. Sędzia: Zeszliście państwo na dół. Co dalej? Bartłomiej W.: My z Tomkiem poszliśmy do samochodu, wózek prowadziła Kasia, która zeszła z nami. Ona skierowała się w stronę domu mamy. A my w lewo w stronę Plejady. Zauważyłem mężczyznę, który dziwnie się przyglądał Kasi, a okolica była szemrana. Sędzia: Ale nie zatrzymaliście się w związku z tym? Bartłomiej W.: Nie wzięliśmy jej. Zgodnie z ustaleniami miała iść na spacer do matki swojej. Sędzia: Cco dalej? Bartłomiej W.: Tomasz odwiózł mnie do Plejady, gdzie poszedłem zrobić zakupy. W centrum handlowym spotkałem znajomego Michała, porozmawialiśmy, zaproponował, że podwiezie mnie do domu rodziców. Skorzystałem. Nie pamiętam, o której dotarłem do domu rodziców. Wszedłem na górę, zostawiłem zakupy, powiedziałem, że idę porąbać drzewo. Natępnie wziąłem worek, zakupy i udałem się do nas na Floriańską. Sędzia: Co dalej? Bartłomiej W.: Pamiętam, że rozmawiałem z Katarzyną, nie pamiętam, kto do kogo zadzwonił. Powiedziała mi, że jest dopiero koło estakady, słyszałem sygnał przejścia dla pieszych. Zdziwiłem się, że jest dopiero tam. Spytałem, dlaczego tak wolno, to powiedziała, że musiala się wrócić, bo zapomniała pampersów z domu. Nie pamiętam już, czy to była jedna, czy dwie rozmowy z Katarzyną. Sędzia: Czy jeszcze o czymś rozmawialiście? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Sędzia: Jakie wrażenie wtedy sprawiała? Bartłomiej W: Niczym nie zaniepokoiła, nie zwróciła mojej uwagi. Umówiliśmy się, że jak dojdzie do mamy, to da mi znać. A ja ruszyłem dalej w stronę mieszkania na Floriańskiej. Rozpakowałem zakupy, zacząłem rozpalać w piecu, przyszedł do mnie Mateusz M., z którym byłem umówiony i mieliśmy poczekać na Tomka M. Mateusz zaczął się wypakowywać, podłączać komputer. Zerknąłem na zegarek, nie podobało mi się, że Kasia nie dzwoni, bo minęła około godzina od rozmowy. Zadzowniłem do niej, nie pamiętam, czy odebrała za pierwszym razem, ale była rozhisteryzowana, nie mogłem nic zrozumieć. Po chwili powiedziała, że ją ktoś uderzył, a Madzię zabrał z wózka, a ona jest w karetce. Wszystko działo się szybko, pamiętam, że dopytywałem, w którym miejscu jest w tej karetce. Nic więcej o tym nie mówiła. Sędzia: Co potem? Rozmawiał pan z żoną? Bartłomiej W.: Udałem się na miejscę, jechałem z nią w karetce. Nie dało się od niej nic dowiedzieć, w kółko powtarzała, że ktoś zabrał małą. Zaraz po przyjeździe zadzwoniłem do Tomka, żeby jak najszybciej przyjechali. Niedługo potem pojawiła się policja, przesłuchiwała tych, którzy ją znaleźli na miejscu, potem Kasię. Tomek M. dzwonił do naszych znajomych, żeby przyjechali i pomogli w poszukiwaniach. Potem przyjechali moi rodzice. Sędzia: Kiedy pojawił się jej brat? Przed panem, czy później? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Po niedługim czasie przyjechali moi rodzice, nie mogliśmy się doczekać większych sił policji i zacżęliśmy szukać Magdy na własną rękę. Sędzia: Tego dnia rozmawiał pan z żoną jeszcze raz... Bartłomiej W.: To było chyba w szpitalu. Nie pamiętam za wiele, rozmowa byłą utrudniona, bo Kasia była na lekach uspokajających. Sędzia: Czy potem jeszcze rozmawiał pan z nią o tym, co się stało? Bartłomiej W: Wielokrotnie. Tą pierwszą wersję, że minęła mężczyznę, który zaczął za nią iść. Powiedziała, że spięła się w sobie, zaczęła szybciej iść i on chyba zrezygnował. Dalej szła, ich stałą trasą, która przebiega poprzez park do rodziców Kasi.

15:43

Bartłomiej W. przyznaje, że po 24 stycznia 2012 r. wielokrotnie rozmawiał z żoną o tym, co się stało. Wersje się zmieniały.

- Pierwsza była taka, że minęła mężczyznę, który potem zaczął za nią iść. Ale powiedziała, że spięła się w sobie, szła dalej oświetloną drogą i była przekonana, że mężczyzna zrezygnował. (...) Następnie ocuciła ją już jakaś kobieta i zapytała: "gdzie masz dziecko?". Chwilę później Kasia zaczęła już krzyczeć, że nie ma dziecka, że ktoś je porwał, a potem znalazła się w karetce - opowiada Bartłomiej W.

Jak dodaje, dopiero "po naciskach" Krzysztofa Rutkowskiego Katarzyna W. podjęła pierwsze próby opisania rzekomego napastnika.

15:36

Świadek opowiada, jak dowiedział się przez telefon o samym momencie rzekomego napadu na oskarżoną i uprowadzenia dziecka. - Była rozhisteryzowana, płakała. Nie mogłem się o nic dopytać. Dopiero po chwili powiedziała mi, że jest w karetce, bo została uderzona, a ktoś zabrał Madzię z wózka - relacjonuje Bartłomiej W. - Późniejsza rozmowa, już w karetce, była bardzo podobna do tej telefonicznej. Nie szło się z nią dogadać - płakała, powtarzała tylko w kółko, że ktoś zabrał małą - dodaje.

15:33

Sędzia: Proszę pana, a 11.17, ten sam dzień, piątek. Czy był pan w mieszkaniu? Czy wtedy wpisywał pan w wyszukiwarce: „dochodzenie policyjne w sprawie zaczadzenia”? Bartłomiej W.: Nie. Sędzia: A piątek, godzina 21.06. Czy był pan wtedy w domu? Bartłomiej W.: Nie było mnie. Byłem w pracy. Sędzia: Czy wpisywał pan taką frazę: „nieumyślne spowodowanie śmierci”? Bartłomiej W.: Nie. Sędzia: A taką frazę: „sprawdzenie stężenia CO”? Bartłomiej W.: Mogło się zdarzyć kiedyś, ale nie wtedy, bo wtedy byłem w pracy. Sędzia: Jak się pisze stężenie? Bartłomiej W.: Przez zet z kropką. Sędzia: A jeśli chodzi o 23 stycznia, dzień poprzedzający to zdarzenie. Czy pamięta pan, co wtedy robił, czy był w domu? Bartłomiej W.: Wtedy byłem chory, nie byłem w pracy, ale nie pamiętam, czy pojechałem do pracy i wróciłem, czy cały dzień byłem w domu. Teraz sobie przypominam, to był poniedziałek i byłem u lekarza po zwolnienie. Przypuszczam, że poszedłem do lekarza rano ok. 10-12. Sędzia: To nie była insomnia, bezsenność? Czy wpisywał w wyszukiwarce: ”środki usypiające”? Bartłomiej W.: Nie. Nie wpisywałem. Sędzia: A czy takie wyszukania, jak „eter”, „pigułki gwałtu”? Bartłmiej W: Nigdy. Jeśli chodzi o nasze wspólne przeglądanie stron, korzystaliśmy z tego profilu, który akurat był włączony. Sędzia: Przejdźmy do dnia 24 stycznia, dnia wypadku. Co pan pamięta z tego dnia? Bartłomiej W.: Tego dnia przyjechał do nas Tomasz M. Nie pamiętam teraz, czy ja dzwoniłem, czy po prostu przyjechał. Sędzia: Wróćmy jeszcze na chwilę do komputera? Czy w tamtych dniach mieliście gości? Bartłomiej W.: Jest to możliwe, ale teraz nie pamiętam tego. Sędzia: Co dalej z 24 stycznia? Bartłomiej W.: Umówiłem się, że pomoże mi zawieźć L4 do pracy. Był przez chwilę u nas w mieszkaniu, miał Magdę na rękach. Coś robiliśmy, nie pamiętam. Po chwili zebraliśmy się i pojechaliśmy do mnie, do zakładu do Siemianowic Śląskich. Zawiozłem zwolnienie i wróciliśmy wtedy do domu, na Floriańską. Nie pamiętam, o której to było. Sędzia: Co dalej? Barłomiej W.: Tego dnia mieliśmy zaprowadzić Magdę do mamy Kasi. Miała tam zostać na noc. Wtedy pojawił się pomysł, że skoro zostaniemy sami, może zaprosimy znajomych, nie będziemy Magdzie przeszkadzać. Wydaje mi się, że była to propozycja żony. Sędzia: Czy wcześniej też spotykaliście się ze znajomymi? Bartłomiej W.: Tak, wcześniej też takie spotkania organizowaliśmy. Sędzia: Co dalej? Bartłomiej W.: Ja zaproponowałem, że pójdę do sklepu po składniki na pizzę, żeby była kolacja dla chłopaków i przy okazji zabrać od rodziców drzewo z piwnicy. Nasza piwnica była zbyt mała, żeby tam trzymać drzewo. Pomysł był taki, że Kasia weźmie w tym czasie małą i pójdą do jej mamy. Zebraliśmy się wszyscy w jednym czasie, zeszliśmy na dół, wózek znosiliśmy z Tomkiem M. Następnie na dole, Kasia włożyła małą do wózka, opatulała ją szczelnie, bo było zimno. Sędzia: Cofnijmy się trochę wstecz. Gdzie trzymaliście wózek? Bartłomiej W.: Albo na korytarzu na klatce schodowej, ale przeważnie zostawialiśmy go w kuchni. Sędzia: Czy każdorazowo wkładaliście do wózka jakieś akcesoria? Bartłomiej W.: Zawsze pod wózkiem, w tym koszyku „walało” się. Przed każdym wyjściem to uzupełnialiśmy. Sędzia: Co tam się walało? Bartłomiej W.: To zależało od celu podróży. Tego dnia mieliśmy zostawić (dziecko) u babci na noc, więc były tam ubranka, pieluchy.

15:15

- Wydaje mi się, że propozycja byśmy 24 stycznia (w dniu śmierci Magdy - red.) spotkali się z kolegami u nas w domu wyszła od żony - zeznaje świadek.

15:10

Bartłomiej W. zapewnia też, że nigdy nie wpisywał w wyszukiwarce takich fraz, jak na przykład "nieumyślne spowodowanie śmierci". – A "sprawdzenie stężenia CO2?" – dopytuje sędzia. - Mogło się zdarzyć kiedyś.

Sędzia: - Może zabrzmi to niemądrze, ale jak się pisze "stężenie"? - Przez "ż" – odpowiada Bartłomiej W.

15:06

W czasie nieobecności prokuratora Bartłomiej W. zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie widowni, wśród dziennikarzy. Patrzy przed siebie, w podłogę. Katarzyna W. siedzi po jego lewej stronie. Nawet na chwilę nie odwraca jednak głowy.

Oskarżona mimo, że czas wykorzystuje do rozmów z siedzącymi obok niej funkcjonariuszkami i obracając się w stronę jednej z nich, musi przebiec wzrokiem po części sali, w której siedzi jej mąż, nie zatrzymuje go na nim ani razu.

15:04

Bartłomiej W.: Mogę wspomnieć, że piece były remontowane przed naszym wprowadzniem się do mieszkania, ale było to zrobione bardzo nieudolnie. Były duże szczeliny między kaflami grzewczymi. Starałem się to połatać, ale nie udawało się zbytnio. Sędzia: Kiedy pan połatał w styczniu ten piec? To było tydzień wcześniej, dwa? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Sędzia: Czy kiedykolwiek żona skarżyła się na to, że coś jest nie tak z piecami? Bartłomiej W.: Żona wielokrotnie skarżyła się na problem z piecami. Z tego, co mi wiadomo, ona nie próbowała w żaden sposób naprawić tych pieców. Sędzia: Kto zajmował się paleniem w piecu? Bartłomiej W.: Starałem się to robić ja, zdarzało się, że Kasia to robiła. W czasie, gdy ja pracowałem, ona często korzystała z elektrycznego grzejnika. Sędzia: Czy pan ze swoich obserwacji zauważył, że mieszkanie było zadymione? Bartłomiej W.: Zdarzało się, ale nie wiem, kiedy to było. Nie wiem, czy to był styczeń. Sędzia: Czy rozmawiał pan o tym z małżonką? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Sędzia: 20 stycznia, godzina 9.30. Czy był pan w domu, co pan robił? Bartłomiej W.: Wydaje mi się, że byłem wtedy w domu. Sędzia: Pamięta pan, co pan robił? Bartłomiej W.: O tej porze zapewne spałem, bądź leżałem z Madzią na łóżku. Sędzia: Czy zatem w tym okresie jest możliwe, że siedział pan przy komputerze i wpisywał frazy: „pochówek dzieci”, „kremacja niemowlaka” „zasiłek pogrzebowy niemowlaka”, „kiedy przysługuje zasiłek pogrzebowy”? Bartłomiej W.: Nie. Nigdy takich fraz nie wpisywałem do komputera. Sędzia: Na prośbę prokuratora chwila przerwy.

14:58

Sędzia: A jak przychodził brat, powiedzmy w styczniu ub.r, to pan zawsze był w domu, czy również wtedy, gdy był pan nieobecny? Bartłomiej W.: Bywał też, jak byłem w pracy. Wydaje mi się, że i ja, i żona wpuszczaliśmy go przed komputer. Sędzia: Proszę powiedzieć, czy pamięta pan 19 stycznia o godz. 17.56. Gdzie pan wtedy był? Bartłomiej W.: Jaki to był dzień tygodnia? Sędzia: Czwartek. Był pan wtedy w domu? Czy pan wpisał w wyszukiwarce, „jak zabić bez śladu?”. Bartłomiej W.: Wydaje mi się, że pracowałem na zmiany popołudniowe wtedy, więc między 16.30 a 24 w nocy byłem w pracy. W tych godzinach nie było mnie w domu. Sędzia: Czy pan w ogóle wpisywał w wyszukiwarce, jakiejkolwiek frazę: „jak zabić bez śladu”? Bartłomiej W.: Nie, nigdy. Sędzia: Kolejny dzień, 20 stycznia, godzina 00:54. Czy pan pamięta ten dzień? Gdzie był o tej godzinie, co robił? Bartłomiej W.: Powinienem być już wtedy w domu. Sędzia: Czy o takich porach nocnych, poza panem i pana małżonką ktoś był w takich godzinach u was? Bartłomiej W.: Kilkukrotnie zdarzało się, że moje siostry zostawały u nas na noc. Kilkukrotnie zostawał też brat żony. Sędzia: Czy to w tamtym okresie mogło być? Bartłomiej W.: To nie było w tym okresie. Wtedy nikogo u nas nie było. Sędzia: Czy zatem pan kiedykolwiek wpisywał w wyszukiwarce: „dochodzenie policyjne przy zaczadzeniu”? Bartłomiej W.: Nigdy nie wpisywałem takich fraz w wyszukiwarkę. Sędzia: Czy w ogóle, jeśli chodzi o zaczadzenia oglądaliście jakieś strony? Bartłomiej W.: Jeden raz oglądaliśmy strony dotyczące zaczadzenia. Jak pamiętam była to strona straży pożarnej, nie pamiętam, gdzie. Sędzia: Czy jakieś inne wyszukanie? Bartłomiej W.: Stron było wiele. Chodziło nam o objawy zatrucia tlenkiem węgla. Było to spowodowane tym, że mieliśmy wadliwy system kominowy w piecach i w sypialni, i w salonie. Sędzia: Czym się przejawiały te problemy z piecem? Bartłomiej W.: Kominy były niedrożne. Dym buchał w mieszkanie przed rozpaleniem pieca. Sędzia: Pamięta pan jakieś konkretne zdarzenia z piecem? Bartłomiej W.: To zależało od pogody, czasem wiatr dmuchnął mocniej w komin i wówczas dym wchodził do mieszkania. Sędzia: Czy podejmowaliście jakieś interwencje z tym? Bartłomiej W.: Ten sam problem mieli sąsiedzi pod nami, oni często wzywali właścicieli mieszkania, żeby się tym zajęli.

14:57

Na prośbę prokuratora sąd ogłasza kolejną krótką przerwę. Prok. Grześkowiak w czasie składania zeznań przez Bartłomieja W. informuje, że "przekazano mu, iż musi pilnie skontaktować się z przełożonymi". Wszyscy pozostają jednak na sali rozpraw.

14:57

- Żona wielokrotnie, także w styczniu, skarżyła się na problemy z piecami. Z tego co mi wiadomo, nie próbowała ich naprawiać. Głównie ja starałem się obsługiwać te piece, ale żona także w nich rozpalała – relacjonuje Bartłomiej W.

Świadek przypomina sobie, że któregoś razu, po powrocie do domu, mieszkanie było zadymione, a okna otwarte. Bartłomiej W. nie pamięta jednak ani kiedy miało to miejsce, ani czy rozmawiał później na ten temat z żoną.

14:48

Sędzia: Pan Bartłomiej W., proszę na środek. Staje świadek. Pan ma prawo do złożenia wniosku o wyłączenie jawności, we fragmentach, które dotyczyć będą pana prywatności. Jeżeli będzie pan chciał złożyć taki wniosek, proszę, zostanie on rozpatrzony. Co panu wiadomo na temat tej sprawy? Bartłomiej W.: Można jakieś pytania szczegółowe, bo opowiadanie raz jeszcze tego wszystkiego nie ma chyba sensu. Sędzia: No właśnie ma. Oczywiście nie musi pan opowiadać o całej waszej znajomości i małżeństwie, ale może zaczniemy od kilku dni poprzedzających 24 stycznia i ten sam dzień. Proszę bardzo. Sędzia: Pan jest mężem oskarżonej? Bartłomiej W.: Tak, z naszego związku pochodzi jedno dziecko - Magdalena W. Sędzia: Po zawarciu związku małżeńskiego gdzie zamieszkaliście? Bartłomiej W.: Najpierw u moich rodziców na Staszica, następnie mieszkaliśmy u rodziców Kasi, potem przeprowadziliśmy się do swojego mieszkania na ul. Floriańską. Sędzia: Dlaczego tak często zmienialiście miejsce mieszkania? Bartłomiej W.: Przyczyną zmian mieszkania były różnice zdań pomiędzy nami, tj. mną i Katarzyną i naszymi rodzicami. Sędzia: Czego dotyczyły te różnice? Bartłomiej W.: Dotyczyły głównie wychowania, a może bardziej opieki nad dzieckiem. Każda z naszych rodzin miała inny model wychowania i ciężko było odnaleźć złoty środek. Sędzia: Czy były do was z tego tytułu pretensje? Bartłomiej W.: Pretensje raczej nie, to były ciągłe rady kierowane pod adresem moim lub Katarzyny. Mama Kasi nosiła bardzo dużo Magdę na rękach, dziecko się do tego przyzwyczaiło, my uważaliśmy, że to nie jest najlepsze rozwiązanie. Sędzia: Jak zazwyczaj oskarżona trzymała dziecko? Bartłomiej W.: Zawsze trzymała jedną ręką pod pupą, a drugą podtrzymywała plecy lub głowę. Tak było najczęściej, ale zdarzało się, że robiła to też inaczej, plecami do nas. Sędzia: Przejdźmy do konkretów. Do dnia od 19 stycznia, albo wcześniej jeszcze. Państwo dysponowali komputerem w domu? Barłomiej W.: Tak, to był wspólny mój i mojej siostry. Komputer był przenoszony, bywał czasem u nas, czasem u siostry. Sędzia: W międzyczasie kupił pan inny komputer? Bartłomiej W.: Tak, w okolicach stycznia zakupiłem laptop marki (...). Sędzia: Czy w momencie zakupu komputera dostaliście dostęp do internetu, czy wcześniej też już był? Bartłomiej W.: Wcześniej internet już był. Korzystaliśmy z tego (...), wspólnego z siostrą. Sędzia: Czy ten (...) był zabezpieczony hasłem? Były osobne profile? Bartłomiej W.: Był jeden profil, zabezpieczony hasłem, które znali wszyscy domownicy. Sędzia: Jeśli chodzi o komputer marki (...)? Bartłomiej W.: Mieliśmy z żoną dwa osobne profile użytkowników i z dwoma różnymi hasłami. Sędzia: Jaka była przyczyna, że stworzyliście dwa osobne profile? Barłomiej W.: Jedyną przyczyną, dla której stworzyliśmy dwa osobne profile była personalizacjia pulpitu, nic więcej. Każdy z tych profili miał hasło. Przyczyną także było to, że często przychodził brat żony i on potrafił godzinami przesiadywać przy tym komputerze. Sędzia: Czyli chodziło o zabezpieczenie, by nie przesiadywał bez waszej wiedzy? Bartłomiej W.: Tak. Sędzia: Kto ustawiał te profile? Bartłomiej W.: Swój robiłem chyba sam, drugi robiliśmy razem z żoną. Sędzia: Znał pan hasło do profilu żony? Bartłomiej W.: Znaliśmy swoje hasła nawzajem, ale inne osoby były wykluczone. Sędzia: Co było charakterystyczne dla profilu Katarzyny W.? Bartłomiej W.: Na pewno równo z włączeniem uruchamiały się komunikatory, program antywirusowy. Nie pamiętam wszystkiego teraz. Sędzia: Czy pan pamięta, czy pan zakładał konto poczty elektronicznej żony? Bartłomiej W.: Nie. Sama zakładała. Nie pamiętam, co to było za konto. Sędzia: Czy pan korzystał z profilu użytkownika żony? Bartłomiej W.: Tak, zdarzało się. Gdy chciałem coś sprawdzić w internecie, a żona akurat miała swój profil włączony. Sędzia: Czy coś panu wiadomo, że równo z włączeniem komputera uruchamiała się poczta na gmail.com? Bartłomiej W.: Nie wiadomo mi nic na ten temat. Sędzia: Pan korzystał z Firefoxa, a żona? Bartłomiej W.: Mieliśmy dwie, żona preferowała Google Chrome, ale używaliśmy ich naprzemiennie. Sędzia: Czy byli inni użytkownicy tego komputera (...)? Bartłomiej W.: Nie, tylko my i brat Kasi. Sędzia: A brat Kasi z którego profilu korzystał? Bartłomiej W.: Nie pamiętam. Zazwyczaj albo ja, albo żona wpisywaliśmy mu hasło, ale ja miałem to samo, co wcześniej na asusie, więc wszyscy je znali.

14:45

- Czy to pan wpisał w wyszukiwarce pytanie "jak zabić bez śladu?" - pyta sędzia Adam Chmielnicki. - Nie, nie wpisywałem - odpowiada krótko i stłumionym głosem świadek. A czy wpisywał pan kiedykolwiek frazy "dochodzenie przy zatruciu tlenkiem węgla", czy "dochodzenie w przypadku zaczadzenia"? - Nie - odpowiada świadek. - Jeden raz sprawdzaliśmy tylko stronę - chyba straży pożarnej - o objawach zaczadzenia tlenkiem węgla. Było to spowodowane tym, że mieliśmy wadliwy system kominowy w piecach w dużym pokoju i w sypialni. Był niedrożny po prostu - dodaje. Kiedy Bartłomiej W. próbuje sobie przypomnieć w jakich godzinach pracował w czwartek 19 stycznia, Katrzyna W. się ożywia. Zwłaszcza po stwierdzeniu świadka, że był wtedy w pracy. Katarzyna W. prosi o konsultację obrońcę i przez kilka sekund dość żywiołowo coś relacjonuje.

14:34

Bartłomiej W. zapewnia przed sądem, że z kupionego przez niego w okolicach grudnia/stycznia komputera marki Lenovo korzystał tylko on, Katarzyna W. i jej brat - nikt inny.

14:31

- Jedyną przyczyną, dla której mieliśmy dwa różne profile na naszym komputerze, była personalizacja pulpitu - zaznacza świadek. Sędzia dopytuje, dlaczego zatem każdy profil miał swoje hasło. - Te hasła były utworzone osobno dla profilu każdego użytkownika między innymi dlatego, że często przychodził do nas brat żony i potrafił godzinami przesiadywać przy tym komputerze. Chodziło o to, by nie korzystał z niego bez naszej wiedzy - wyjaśnia Bartłomiej W. Składając zeznania nie używa słów "oskarżona", "Katarzyna W.", "Kasia". Opowiadając o niej za każdym razem określa ją po prostu jako "żonę".

14:24

Bartłomiej W. to ostatni świadek, który we wtorek pojawi się w sali rozpraw. Jego zeznania będą jednak zapewne obszerne. Po reakcjach Katarzyny W. nie widać by była specjalnie zestresowana obecnością męża i jego pierwszymi zdaniami. Uwagę zwraca natomiast fakt, że nawet kiedy oskarżona przestaje notować lub czytać dokumenty, odwraca głowę by nie patrzeć w stronę świadka i męża.

14:17

Po 10-minutowej przerwie wznowiono rozprawę.

W miejscu dla świadków staje Bartłomiej W., mąż oskarżonej, z którą nie widział się od roku. Sąd przypomina mu, że w dalszej części będzie mógł wnioskować o wyłączenie jawności jego zeznań.

Tradycyjnie sedzia rozpoczyna od pytania, "co świadkowi wiadomo o sprawie?". - Myślę, że opowiadanie jeszcze raz szczegółowo o tej sprawie nie ma sensu – odpowiada Bartłomiej W. - No myślę, że jednak ma. To na rozprawie są przeprowadzane dowody – zaznacza sędzia Chmielnicki.

Po kolejnym "otwartym" pytaniu sędziego Bartłomiej milczy. Sędzia zaczyna pytać konkretnie: "Czy jest pan mężem oskarżonej? Czy mieliście państwo tylko jedno dziecko?. Bartłomiej W. odpowiada bardzo zdawkowo. Jest zdenerwowany. Katarzyna W. nie patrzy w jego stronę. Wzrok wbija w podłogę.

13:45

Obrońca: Czy podczas tych spotkań z grami komputerami korzystaliście z wielu komputerów? Tomasz M.: Każdy miał swój komputer. Spinaliśmy je w sieć tak, aby wszyscy mogli grać jednocześnie. Obrońca: Jakby pan ocenił umiejętności obsługi komputera Bartłomieja W.? Chodzi mi głównie o takie sytuacje, jak reinstalacja systemu operacyjnego. Tomasz M.: Na pewno umiał. Nie wiem, co w sytuacji bardziej skomplikowanych spraw. Obrońca: Czy kiedykolwiek zdarzyło się, że Katarzyna W. kiedykolwiek narzekała na to, że w taki sposób spędzacie czas? Tomasz M.: Nie przypominam sobie, żeby ona miała jakieś żale z tymi spotkaniami. Obrońca: A czy Bartłomiej kiedyś żalił się, że żona ma pretensje o te spotkania? Tomasz M.: Nie. Obrońca: Czy pan wie o jakiś innych zainteresowaniach Bartłomieja? Tomasz M.: Na pewno był członkiem bractwa rycerskiego. Obrońca: Czy zdarzało się, że Katarzyna W. miała jakiś żal o taką formę spędzania czasu? Tomasz M: Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Obrońca: Wspomniał pan, że podwoził pan ich w różne miejsca. Jak wyglądała kwestia finansowania tych eskapad? Tomasz M.: Zwracali mi za benzynę, dogadywaliśmy to z Bartkiem. Obrońca: Czy panu wiadomo, żeby Katarzyna W. miała jakieś pretensje o to? Tomasz M.: Nie wiem tego. Nigdy o tym z Katarzyną nie rozmawiałem. Obrońca: Póki co to tyle. Sędzia: Sąd postanawia wyłączyć jawność rozprawy na czas odczytania kolejnego protokołu z przesłuchania Tomasza M.

13:40

Sędzia: Czy panu wiadomo, kto mógł jeszcze korzystać z laptopa, jaki był w domu W.? Tomasz M.: Nie wiem, kto jeszcze mógł korzystać z tego komputera. Brat Kaśki pewnie też by mógł, albo Paulina. Na tym komputerze chyba nie było zakładanych osobistych profili użytkowników. Sędzia: Czy wpisywał pan hasła w wyszukiwarce jak: zasiłek pogrzebowy niemowa=laka, jak zabić bez śladu, zatrucie tlenkiem węgla, zaczadzenie, nieumyślne spowodowanie śmierci, kremacja niemowlaka? Tomasz M.: Nie, nigdy. Sędzia: Zwracam się do obrońcy i prokuratora, że pewnie zauważyli, że jeden fragment protokołu nie został odczytany. Zostanie on odczytany po wyłączeniu jawności. Czy jakieś pytania do tych fragmentów? Prokurator: Dziękuję. Obrońca: Czy był w mieszkaniu W. jakiś problem z paleniem w piecach? Tomasz M.: Nie przypominam sobie. Z tego co pamiętam mieli dwa piece. Obrońca: Kiedy pan bywał u W., pamięta pan, kto zajmował się obsługą tych urządzeń? Tomasz M.: Nie pamiętam, ale zapewne Bartek. Sędzia: Widział pan taką sytuację? Tomasz M.: Nie, to mój wniosek. Obrońca: Pamięta pan drążek do podciągania? Tomasz M: Tak, był między salonem a sypialnią. Nie pamiętam, żeby był on jakkolwiek używany. Nigdy nie wisiał tam koc podczas moich wizyt. Obrońca: Jakie były relacje między małżonkami W.? Tomasz M.: Byli zgodnym małżeństwem. Nie przypominam sobie żadnych pretensji, jakie mogła mieć do Bartka Kasia. Obrońca: Czy były kiedykolwiek jakieś niepokojące sygnały dotyczące ich opieki nad dzieckiem? Tomasz M.: Nie. Magda byłą zawsze zadbana, czysta. To Kasia się głównie zajmowała dzieckiem, Bartek pracował. Obrońca: Pan użyczał czasem samochodu państwu W. Czy zdarzało się, że woził pan całą rodzinę – Kasię, Barta i dziecko? Tomasz M.: Zdarzało się. Obrońca: Jak wyglądał transport dziecka? Tomasz M.: W wózku był koszyk, który pełnił funkcję też fotelika samochodowego, także w nim. Obrońca: Czy zawsze tak było dziecko przewożone? Tomasz M.: Zawsze w foteliku. Obrońca: Co z wózkiem, resztą wózka? Tomasz M.: Jak ich wiozłem cały wózek zostawał w domu, albo był już u rodziców, a oni brali tylko ten fotelik do auta. Obrońca: A były takie sytuacje, że całość oprzyrządowania braliście ze sobą? Tomasz M.: Cały wózek nie zmieściłby się do samochodu, chyba że złożona zostałaby tylna kanapa. Obrońca: Czy w takiej sytuacji, gdyby złożył pan kanapę, dziecko w foteliku mogło by być zainstalowane z tyłu? Tomasz M.: Nie. Pasażer musiałby wziąć na kolana dziecko. Obrońca: Czyli, gdyby oni chcieli zabrać się całym wózkiem musielibyście wykonać dwa kursy? Tomasz M.: Tak. Zdarzyła się raz taka sytuacja, że Bartek jechał z fotelikiem na kolanach, a wózek był w bagażniku, bo 2/3 kanapy było złożone.

13:30

(…) 24 stycznia przyjechaliśmy do Bartka. Poszedłem z nim na górę. Tego dnia u W. oglądaliśmy filmki na youtube. Kaśka siedziała i karmiła dziecko. Nic nie wskazywało, że ona może nie żyć. (…) nie zauważyłem jakichkolwiek oznak życia dziecka, nie patrzyłem, czy z butelki znika jedzenie, czy dziecko się śmieje, rusza. Planowaliśmy imprezę wspólną ze znajomymi. Nie pamiętam, czy Kaśka włożyła dziecko do wózka. Ja wyszedłem, by zagrzać silnik. Pierwszy wyszedł Bartek powiedział, żeby chwilę czekać na Kaśkę, która zaraz też wyszła. Zaczęliśmy jechać, Bartek mówił, że widzi podejrzanego człowieka idącego za Kaśką. Kazał zwolnić i obserwował ich przez chwilę. (…) (…) Nigdy bez wiedzy Bartka i Kasi nie korzystałem z ich komputera. Jeśli się to zdrzało, to zawsze za ich zgodą. Na pewno wchodziłem z ich komputera na youtube, demotywatory, kwejk. Na pewno nie przeglądałem żadnych innych stron. (…) w ostatni piątek przed porwaniem Magdy byłem z Bartkiem w lokalu Underground. To było w nocy. Sędzia: Czy takie zeznania pan składał? Tomasz M.: Tak zeznawałem i to podtrzymuję.

13:27

Sąd postanowił wyłączyć jawność rozprawy na czas odtworzenia protokołów części zeznań świadka. Sędzia wyjaśnił, że fragmenty te "mogłyby obrażać dobre obyczaje, a nadto naruszać dobra osobiste osób postronnych".

13:26

"(…) Wierzyłem, jak wszyscy, że dziecko zostało porwane, ale miałem wątpliwości i brałem pod uwagę inne scenariusze. Zachowanie Bartka po porwaniu nie było normalne, ale myślałem, że tak odreagowuje stres. W dniu porwania Kaśka nie chciała spać u rodziców, ale u siebie sama. Pamiętam, że jak kręcili jakiś program TVN, to Kaśka trąciła reporterkę w łokieć mówiąc, że „idzie na fajkę”. (…) (…)Nie wiem, czy Bartek umiałby tak wyczyścić historię komputera, żeby nie został ślad. Pamiętam, że mówił mi na drugi dzień, że zrobiłt o odruchowo. (…) Przed wyjściem pomagałem w ubieraniu dziecka, na pewno bym zauważył jakby było ubranko zabrudzone, czy podarte".

13:11

Sędzia zwrócił się do stron, że - "jak zapewne się zorientowali" - jeden z istotnych fragmentów nie został odczytany. Sąd zrobi to w części niejawnej. Na razie jednak Tomasz M. odpowiada na pytania obrońcy oskarżonej w obecności dziennikarzy. Mec. Ludwiczek pyta o to, czy świadkowi wiadomo cokolwiek o problemach z piecami w mieszkaniu Bartłomieja i Katarzyny, a także jakie były relacje małżeńskie W. - Nie przypominam sobie by z piecami były jakieś problemy. W mojej ocenie małżeństwo to było zgodne - odpowiada Tomasz M. Jak dodaje, opiekę nad Magdą "sprawowała głównie Katarzyna W. bo Bartek pracował". - Nie przypominam sobie by zgłaszała kiedykolwiek do tego jakieś zastrzeżenia - dodaje.

12:45

"(…) O zgonie Magdy W. dowiedziałem się wtedy, co wszyscy. Kiedy przywieźliśmy do nich kolumny nie widziałem Magdy, nie zastanawiałem się nad tym. Umawialiśmy spotkanie z Bartkiem na granie w grę komputerową. Kasia i Bartek zachowywali się normalnie tego dnia. Jak zaproponowałem Bartkowi udział w imprezie, on najpierw się nie zgodził mówiąc, że nie chce zostawiać Kasi samej, wtedy ja przekonałem Kasię i mieliśmy się spotkac. Na imprezie był do ok. 3, 4 w nocy. Zachowywał się normalnie. Kilka razy dzwonił do Kaśki, widziałem to, ale nie wiem, o czym rozmawiali. Bartek na imprezie miał swój laptop. (…)"

12:42

Sędzia odczytuje fragment zeznań:

(…) Obawiam się, że pod moją nieobecność stało się tam coś strasznego, że Kasia i Bartek ukrywają przede mną fakt śmierci ich dziecka. Bartek wsiadając do samohodu miał ze sobą duży plecak, na pewno zmieściłoby się tam dziecko. Nie wiem, skąd mam takie podejrzenie. Zdziwiło mnie to, że Bartek nie prosił, żeby podwiózł Kasię, jak już wcześniej mu się zdarzało. Około godz. 18 zadzwonił Bartek z pytaniem, za ile będę. Zacząłem się zbierać, a on zadzwonił po chwili ponownie i powiedział, że Magda została porwana. Umówiliśmy się pod kościołem św. Tomasza. Bartek był roztrzęsiony, zdziwiłem się, że nie chciał zapalić, zawsze palił w nerwach.

Podczas drogi ani Mateusz, ani ja nie dzwoniliśmy nigdzie. Zaparkowałem samochód przy karetce, był też wózek bez Magdy. Razem z Mateuszem poszliśmy na miejsce. Tam spotkaliśmy brata Katarzyny, który poprosił nas, żebyśmy powiadomili ich mamę. Kiedy poszliśmy do matki Katarzyny, poinformował ją Mateusz M. Ona prawie zemdlała. Katarzyna była w kartece, Bartek wyglądał na opanowanego. Potem Bartek zadzwonił, gdy trzeba było odebrać Kasię ze szpitala. Zostaliśmy skierowani do szpitala górniczego w Sosnowcu. W międzyczasie dwa razy tankowałem, potem na chwilę pojechałem do domu. Mama dała mi pieniądze na paliwo. Potem rozmawialiśmy z Bartkiem, co dalej, jak Kaśka usnęła wyszliśmy raz jeszcze przejrzeć teren w poszukiwaniach Magdy (…)"

12:27

Sędzia: Staje świadek Tomasz M. Będziemy kontynuować przerwane przesłuchanie. Czy przypomina sobie pan swoje ostatnie zeznania? Tomasz M.: Tak. Moje zeznania mogą być jawne. Sędzia odczytuje zeznania, które ostatnio złożył przed sądem Tomasz M.

12:24

Obrońca: Wspomniała pani, że były jakieś konflikty z Kasią. Jaką formułę przybierało to śmianie się w twarz Katarzyny? Paulina B.: To nie był śmiech, to był uśmiech pewności siebie. Ja mówiłam, a ona się uśmiechała, nigdy nie spuszczała wzroku. Ona milczała, nie argumentowała stanowiska. Obrońca: Powiedziała pani, że inicjatorem konferencji był Krzysztof Rutkowski. Jaki stosunek miała do tego Katarzyna W.? Paulina B.: Nigdy nic nie mówiła o tym. Ja tylko raz byłam na tej konferencji. Nie wiem, czy ona ich chciała. Ona raczej była bezstronna w tej kwestii. Przepraszam, widziałam raz Kasię płaczącą - to właśnie wtedy, jak prosiła porywacza o oddanie dziecka. Obrońca: Jeszcze jedna kwestia. To opisywanie mężczyzny, który miał napaść Katarzynę W. O co chodziło w opisywaniu tego człowieka przy Krzysztofie Rutkowskim? Paulina B.: Chodziło o tworzenie portretu pamięciowego. Określała, czy był wysoki, czy niski. Nie wiem, kto był inicjatorem stworzenia tego portretu. Nie wiem, kto go tworzył, tam było sporo ludzi na miejscu. Obrońca: Jak wyglądał nastrój, sytuacja po tym, jak 24 stycznia okazało się że Madzię porwano. Nastrój w waszym domu… Paulina B.: Wiele osób nas odwiedzało, codziennie ktoś był chcąc pomóc. Obrońca: A ktoś spoza rodziny? Paulina B.: Na pewno Rutkowski i jego pracownicy, i dziennikarz z fotoreporterką "Super expressu". Te wizyty były różnej długości. Bywało, że byli całą noc i cały dzień. Prokurator: Chciałem wrócić do kwestii konferencji prasowej? Czy ona musiała tam wystąpić? Paulina B.: Nie. Nie musiała. My się cieszyliśmy, że to może pomóc w odnalezieniu dziecka. Ona była obojętna. Na pewno nikt jej nie kazał. Nastawienie rodziny było takie, że nam zależało na tym. Sędzia: Uchylamy pytanie do świadka, bo świadek ma relacjonować fakty, a nie spekulować. [Wymiana zdań między sędzią, prokuratorem i obrońcą odnośnie słów, że była presja rodziny na te konferencje]. Sędzia: Reasumując w naszej ocenie było to formułowanie hipotez, a nie relacjonowanie faktów więc uchylamy pytanie. Obrońca: Chodzi mi o to, że pani tak na tamten czas odbierała nastawienie rodziny, to mogło mieć znaczenie. Prokurator: To może spytajmy świadka? Paulina B.: Ona nigdy wprost nie sprzeciwała się uczestniczeniu w konferencjach. Przy mnie nigdy nie powiedziała, że nie chce konferencji. Po Kasi trudno jest cokolwiek poznać. Sędzia: Dziękujemy pani za obecność. To wszystko.

12:16

Paulina B.: Myślę, że coś takiego, jak zainstalowanie programu, czy jego usunięcie jest proste. Ja to umiem, więc Bartek pewnie też. Obrońca: Kto zajmował się czymś takim jak wgrywanie systemu operacyjnego? Paulina B.: Brat. Z tym bym sobie nie poradziła. Obrońca: A czy Katarzyna W. umiałaby to zrobić? Widziała pani kiedyś, żeby ona instalowała system operacyjny w komputerze? Paulina B.: Nie, nic mi nie wiadomo. Obrońca: Chciałem zapytać o sytuację, gdy po kłótni Katarzyna W. wyszła z waszego domu? Paulina B.: Większość kłótni wyglądała tak samo. To był monolog. Ja mówiłam, a Kasia śmiała mi się w twarz, co jeszcze bardziej mnie wyprowadzało z równowagi. Podczas tej kłótni, mama jej powiedziała, że jeśli wyjdzie, to nie ma do czego wracać, a ona na to, że i tak ją tu traktowaliśmy jak „ku...” i nie chce wracać. Obrońca: A czy pojawił się po jej stronie jakiś płacz, łzy? Paulina B.: Nie. Ja nigdy nie widziałam jej płaczącej. Obrońca: O co chodziło z tymi obawami, że nie chciała sama kąpać Magdy? Paulina B.: Mówiła, że obawia się kąpać Magdę, bo zrobi jej krzywdę, choć wcześniej już wielokrotnie ją kąpała. Więc nie wiem, jakie były podstawy tych obaw. Obrońca: Czy ona wcześniej miała już takie obawy? Paulina B.: Zdarzało się. Katarzyna pytała mamy, czy dobrze ubrała dziecko, czy mogłyby obciąć jej paznokcie. Takie normalne obawy młodej mamy. Obrońca: Czy u was, tam w domu, używaliście specjalnej wanienki? Paulina B.: Nie. Jak Magda była mała kąpalismy ją w zlewie, bo jest bardzo duży, a potem w brodziku. Nie było specjalnej wanienki. Obrońca: Wracając do kłótni. Pani zainicjowała tę kłótnię, mama się włączyła. Na czym to polegało? Paulina B.: Podczas tej kłótni przelało się wiele spraw. Kiedy ja nie wytrzymałam, to moja mama też na wiele spraw zwróciła jej uwagę. To były rzeczy typu: brak pomocy w pracach domowych, ale wolałabym nie odpowiadać za mamę. Obrońca: A kiedykolwiek były jakieś scysje między Katarzyną W. a mamą? Paulina B.: Ciężko powiedzieć. Czasem się żaliła na nią, przede wszystkim, jeśli chodzi o pomoc w domu. Kasia siedziała w ich pokoju i nie interesowała się tym, co się dzieje w domu. Czasem robiła nawet takie złośliwości: była taka sytuacja, że ja odkurzyłam mieszkanie, a jak Bartek wracał do udawała, że zamiata odkurzoną wcześniej podłogę. W mojej ocenie robiła to na pokaz. Obrońca: Czy zdarzało się, że ta kąpiel Magdy odbywała się w obecności innych osób? Paulina B.: Często robiła to ze mną, myślę, że z mamą też. Obrońca: Powiedziała pani, że Katarzyna W. źle znosiła ciążę. Jak wyglądał jej stan po porodzie? Paulina B.: Ona miała problem z blizną po cesarskim cięciu, ten problem ciągnął się długo. Aczkolwiek ze szpitala się wypisała na własne życzenie. Obrońca: Czy to miało jakiś wpływ na jej zajmowanie się dzieckiem? Paulina B.: Wtedy mieszkała u swojej mamy, więc nie wiem. Brat mówił, że ta rana się nie goi dobrze i tyle pamiętam. Obrońca: Czy pani wie, jak wówczas wyglądała opieka nad Magdą? Paulina B.: Mama Kasi twierdziła, że wszystko zrobi lepiej, więc Kasia nie miała jej za dużo przy sobie. Obrońca: Czy w okresie zanim Bartek i Kasia się przeprowadzili do was, były jakieś zastrzeżenia do Katarzyny jako matki? Paulina B.: Nie. Magda zawsze była umyta, czysta, zadbana. Obrońca: Czy była pani kiedykolwiek świadkiem jakiegoś złowrogiego zachowania wobec Magdy? Paulina B.: Nigdy nie byłam świadkiem agresywnego jej zachowania wobec Magdy. Czasem mówiła tylko, że jest zmęczona. Obrońca: Czy kiedykolwiek były jakieś zastrzeżenia do ojcostwa Bartłomieja? Paulina B.: Na początku tak. Miałam taką myśl i raczej się dzieliłam nią z mamą. Bartkowi absolutnie nie mówiłam o tym. Obrońca: Czy kiedykolwiek ten problem, podczas rodzinnych rozmów, został wypowiedziany w jej obecności? Paulina B.: Nie wiem, czy ktoś jej to powiedział. Na pewno nie ja, ani rodzice, ale po tej kłótni, jak od nas wybiegła, to rzuciła do mamy: „ to nie ja się zastanawiałam, czy to jest moja wnuczka”. Obrońca: W zeznaniach powiedziała pani, że mama zaraz po tej informacji o porwaniu pojechała na miejsce. Czy ona przed wyjściem z domu, sama coś zaczęła działać? Na własną rękę? Paulina B.: Nie pamiętam tego. Obrońca: Czy w tym czasie mama próbowała gdzieś dzwonić? Paulina B.: Nie wiem. Obrońca: Z ilu pomieszczeń składało się mieszkanie przy Floriańskiej? Paulina B.: Z trzech. Była kuchnia, salon i z salonu wchodziło się przez próg do sypialni. Piece były w salonie i sypialni. Obrońca: Czy w pani ocenie taki układ, te dwa piece, załatwiał im sprawę ogrzewania w zimie? Pauilna B.: Z tego, co wiem, wspomagali się grzejnikami elektrycznymi, ale nie wiem, dlaczego. Moim zdaniem te dwa piece na pewno by wystarczyły. Obrońca: Czy państwo W. w jakiś sposób próbowali zatrzymać jakoś ciepło w pokojach? Paulina B.: Tak. Brat miał drążęk do podciągania się i tam wieszali koc, aby szybciej nagrzać sypialnię.

12:15

Sąd odczytuje wcześniejsze zeznania świadka. Tomasz M. nie chciał skorzystać z prawa i wnioskować o wyłączenie jawności swoich zeznań.

12:12

W miejscu dla świadków staje Tomasz M., kolega Bartłomieja W., który zeznawał już na rozprawie 4 marca.

12:10

- Jaki nastrój panował 24 stycznia i później, kiedy okazało się, że Magdę porwano? - pyta mec. Ludwiczek. - Po 24 stycznia wiele osób nas odwiedzało, codziennie. Chcieli pomóc - odpowiada świadek. Obrońca Katarzyny W. chce wiedzieć, czy były wsród nich także osoby "z zewnątrz". - Był pan Krzystzof Rutkowski, często także dziennikarz i fotoreporterka "Super Expressu". Te wizyty miały różną długość - doprecyzowuje B. Głos zabiera prokurator Grześkowiak, który odnosi się do wcześniejszej prośby mec. Ludwiczka o zaprotokołowanie słów świadka, że Kasia mogła czuć presję i czuć się "zmuszoną" do wystąpienia na konferencji prasowej z apelem do "porywaczy". - Pan mecenas podkreślał tak to słowo "musi". Czy Katarzyna W. rzeczywiście była przez kogoś przymuszana fizycznie do udziału w tej konfernecji, czy ktoś ją instruował? - pyta prokurator. - Rodzinie zależało na tych konferencjach prasowych, bo liczyliśmy, że dzięki temu dziecko się odnajdzie. Była presja rodziny. Ale nie, nikt jej nie przymuszał do tego. Wtedy wydawalo mi się, że jej też zależy na odnalezieniu dziecka - wyjaśnia Paulina B. - Kasia nigdy wprost nie sprzeciwiała się udziałowi w konferencjach. Wydawało mi się wówczas, że jest to dla niej na pewno bardzo trudne, ale ona jest takim człowiekiem, iż trudno cokolwiek po niej poznać. Na tym wątku kończą się zeznania Pauliny B.

12:03

Bartek jak dzwonił to najczęściej do rodziców. Potem jak mieszkał z Kasią to najczęściej smsowalismy. (…) Nie mieliśmy z Kasią, o czym rozmawiać, wszystko ucinała, była trudna w kontakcie. Nie było między nami niechęci, ona się uśmiechała często.(…) Ja od tego zdarzenia nie rozmwiałam z nikim. (…) Nigdy w godzinach rannych nie bylam u nich. Komputer marki (...) zobaczyłam po raz pierwszy dopiero po jego zarekwirowaniu. Zawsze używałam mojego laptopa po zezwoleniu brata lub Katarzyny. Sędzia: Panie prokuratorze? Prokutrator: Czy podczas wspólnego mieszkania dawała im pani swój komputer? Paulina B.: Komputer marki (...) był wspólny, wszyscy z niego korzystaliśmy. Nie było tam profili użytkowników. Był ogólny. Prokurator: Z jakich stron, programów korzystali wtedy państwo W.? Paulina B.: Bartek przeglądał strony o tematyce informatycznej, a Kasia o tematyce prawnej. Mówiła, że nie chce mieć zaległości na studiach i robi notatki. Prokurator: Oskarżona mieszkała z panią w okresie ciąży... Paulina B.: Tak. To było w okresie ciąży jeszcze. Prokurator: Jakieś inne tematy? Paulina B.: Na pewno wchodziła na strony z filmami, bo oglądała seriale. Prokurator: Dziękuję bardzo. Sędzia: Czy jakiś szczególny film wywarł na niej największe wrażenie? Paulina B.: Oglądała „Chirurgów”, ale nie jestem pewna. Ona bardzo dużo oglądała w ciąży, bo większość czasu leżała. Prokurator: Czy oskarżona miała jakieś problemy z obsługą komputera? Paulina B.: Nie, nigdy nie prosiła o pomoc w obsłudze. Sędzia: Panie mecenasie? Obrońca Katarzyny W.: Wspomniała pani o stronach o tematyce prawnej. Jakie strony oglądała w okresie, gdy wybiegła od was z domu? Paulina B.: Nie wiem, jakie strony. Wiem, że siedziała w salonie i robiła notatki. Nie zaglądałam do historii połączeń. Obrońca: Jakie brat miał umiejętności z obsługi komputera? Paulina B.: Brat jest po technikum, więc on zawsze wszystko robił z komputerami. Radził sobie z obsługą internetu, instalowaniem i deinstalacją programów. Sędzia: Mówiła pani, że tego laptopa marki (...) nie widziała na oczy, ale czy wiadomo pani, czy na tamtym laptopie były zakładane różne profile użytkowników? Paulina B.: Nic mi o tym nie wiadomo. Sędzia: Gdyby małżonkowie W. jednak chcieli mieć takie osobne profile, to kto, pani zdaniem, by to zrobił? Paulina B.: To wiedza dość prosta, na poziomie liceum. Myślę, że ona, by to potrafiła.

11:58

Paulina B. nie potrafi powiedzieć, jaki był stosunek Katarzyny W. do konferencji prasowych, organizowanych z inicjatywy Krzysztofa Rutkowskiego. Obrońca oskarzonej prosi o zaprotokołowanie słów świadka, że podczas konferencji, w czasie której Katarzyna W. apelowała do "porywaczy" dziecka, "po raz pierwszy widziała ją płaczącą".

11:53

Mec. Ludwiczek pyta, czy Paulina B., lub inni członkowie jej rodziny, mieli kiedykolwiek wątpliwości, czy Bartłomiej W. na pewno jest ojcem Magdy. Świadek przyznaje, że na początku rzeczywiście tak było. - Muszę przyznać, że tak, bo Kasia bardzo szybko zaszła w ciążę. I miałam taką myśl, że być może mogło się to stać wcześniej i z kimś innym. Tymi wątpliwościami dzieliłam się z mamą. Na pewno nie powiedziałam jednak o tym Bartkowi. Ale to wszystko było tylko na samym początku - precyzuje Paulina B. Obrońca oskarżonej jest ciekawy, czy kwestia wątpliwości ws. ojcostwa Bartłomieja W. kiedykolwiek została wyrażona głośnno wobec Katarzyny W. - Ja jej nigdy o tym nie mówiłam, ale od kogoś musiała sie dowiedzieć. Po tej kłótni, kiedy Kasia wybiegła z domu, rzuciła do mojej mamy: "to nie ja się zastanawiałam, czy to jest moja wnuczka" - przyznaje świadek.

11:53
Podczas 6. rozprawy w procesie Katarzyny W. zeznawać będzie jej mąż Bartłomiej
Podczas 6. rozprawy w procesie Katarzyny W. zeznawać będzie jej mąż Bartłomiejtvn24
11:45

Katarzyna W., która cały czas notuje, przekazuje swój zeszyt obrońcy. Patrząc w te notatki, mecenas Ludwiczek pyta o to, jak Katarzyna W. czuła się - fiyzycznie i psychicznie - po urodzeniu córki. - Miała problem z blizną po cesarskim cięciu. Ale ze szpitala wypisała się na własne życzenie - odpowiedziała świadek.

11:41

Paulina B. mówi ze szczegółami o kłótni z Katarzyną W., po której oskarżona opuściła mieszkanie rodziców Bartka na dwa tygodnie, zostawiając w nim małą Magdę. - Kiedy zakładała już buty, mama powiedziała jej, że jeśli wyjdzie, to nie ma tutaj powrotu. Kasia odpowiedziała, cytuję, "że i tak ją tutaj traktowaliśmy jak kur... więc nie ma do czego wracać". I wyszła - relacjonuje przebieg zdarzeń siostra pokrzywdzonego w sprawie Bartłomieja W. Paulina B. tłumaczy, że podczas tej kłótni "wypłynęło wiele spraw" i do B. przyłączyli się inni domownicy. - Wolałabym tutaj nie odpowiadać za mamę, ale pamiętam, że miała na przykład zastrzeżenie, iż Kasia w ogóle nie pomagała w domu. Ciężko jest mi powiedzieć, czy wcześniej takie scysje miały miedzy nimi miejsce. Mnie mama czasami się żaliła, na przykład właśnie na to, że nie pomaga - opowiada świadek.

11:31

Sędzia odczytuje fragmenty zeznań Pauliny B.: "W dniu 24 stycznia miałam praktyki, jechałam tam autobusem. Praktyki kończę około godz. 14 i wracam do domu autobusem. Nic nie miałam do załatwienia tego dnia. Po powrocie poszłam do pokoju, oglądałam telewizję. Bartek przyszedł do mojego pokoju, porozmawialiśmy chwilę o naszym wspólnym znajomym, którego właśnie spotkał. Potem poszedł do piwnicy po drewno. Wydaje mi się , że Bartek przyszedł do nas z Plejady około godz. 16.30. Tata zaproponował mu, że może go podwieźć, ale Bartek odmówił. Mówił, że z takim workiem da radę. Potem wieczorem Bartek zadzwonił do nas i mówił, że ktoś Kasię napadł. Brat do niedawna nie miał komputera, mieliśmy w domu rodzinnym laptop, który kupili rodzice, jak Bartek zaczynał studia informatyczne".

11:30

Prokurator tym razem ma pytania. Chce wiedzieć, czy z komputera marki Asus, który był teoretycznie własnością Pauliny B., korzystały inne osoby. - Tak, to był właściwie komputer wspólny. Nie było tam odrębnych profili. Bartek przegladał strony o tematyce informatycznej, a Kasia o tematyce prawnej. Tłumaczyła nam wtedy, że nie chce mieć zaległości na studiach i robi sobie notatki. To było jeszcze w okresie ciąży. Kasia wchodziła też na strony z filmami, bo ogladała seriale. Ale jakie, to nie wiem - opowiada szczegółowo świadek. Paulina B. dopytywana już przez sąd, czy pamięta by jakiś szczególny film wywarł na niej duże wrażenie, przyznaje, że lubiła serial "Chirurdzy". Prokurator chce z kolei wiedzieć, czy oskarżona miała jakieś problemy w posługiwaniu się komputerem. - Nie, nie miała.

11:30
Relacja z dwóch pierwszych godzin procesu
Relacja z dwóch pierwszych godzin procesutvn24
11:29

Sędzia: Czy jeszcze sobie pani coś przypomina? Paulina B.: Najdziwniejsze w tej sprawie było to, że ona była bardzo opanowana od początku. To ona pocieszała nas, a nie my ją. Przede wszystkim ona nas. Sędzia: Pani jakiś czas mieszkała z Katarzyną W., czy to jest osoba, która łatwo ulega emocjom? Czy jest bardzo spokojna, opanowana zawsze? Paulina B.: Szczerze mówiąc ja Kasi płaczącej nie widziałam. Ona każdą rozmowę szybko ucinała, była trudna w kontaktach osobistych. Jak jej zwracałam na coś uwagę, to śmiała mi się w twarz bez żadnej odpowiedzi. Sędzia: Czy pani byłaby w stanie opisać, co się stało, zanim pojawiła się informacja o tym, że Magdę porwano? Paulina B.: Wracając do dnia 24 stycznia 2012 brat wrócił z zakupów z centrum handlowego Plejada, które jest koło nas i pytał, czy może iść do piwnicy po drzewo. Dostał klucze i poszedł na dół. Po jakimś czasie wrócił z workiem drzewa, z tego, co wiem, zamienił parę słów z rodzicami, usiadł na chwilę. Porozmawialiśmy o czymś, nie pamiętam o czym. Tata zaproponował mu, że może go odwieźć do domu, ale Bartek powiedział, że taki worek da radę sam donieść. W domu się nie przelewało, więc nie chciał narażać go na koszty. Potem dostaliśmy ten telefon od Bartka. Nie jestem w stanie określić, ile czasu minęło od tego jak wyszedł z drewnem a informacją o porwaniu. Sędzia: Czy zna pani brata Katarzyny W.? Paulina B.: Znam. Sędzia: Czy może pani powiedzieć coś o ich relacjach? Paulina B.: Znaliśmy się od dziecka. Kasia zawsze pilnowała brata, czuwała nad nim. Wiem, że odwiedzał ich, zdarzało się, że byliśmy u nich razem. Na pewno mieli dobry kontakt, to były bliskie relacje. Nie wiem, czy mieli jakieś tajemnice przed sobą. Odnosili się do siebie zawsze serdecznie. Sędzia: Czy chce pani jeszcze coś dodać? Paulina B.: Teraz nic już sobie nie przypominam. Sędzia: Proszę usiąść, ja odczytam fragmenty zeznań z policji.

11:19

Sędzia: Czy także w zakresie przygotowań tych konferencji nie ingerował w to, co mają mówić? Paulina B.: Z tego, co wiem, podczas mojej obecności przy tych rozmowach, on nigdy nie sugerował bratu ani Katarzynie W. czegokolwiek, co mieliby mówić, czy jak się zachowywać. Sędzia: Czy wiadomo pani coś o posiadaniu komputerów przez państwo W.? Paulina B.: Wiem, że mieli laptop firmy (...), bo brat na komunikatorze wysłał mi link ze zdjęciem komputera i powiedział, że taki kupil. Myślę, że to było przed grudniem, może styczeń. Na pewno nie widziałam go na oczy. Sędzia: A jeśli chodzi o dostęp do internetu. Czy brat się z panią kontaktował za pomocą internetu? Paulina B.: Czasem na gadu-gadu się komunikowaliśmy, ale nie umiem powiedzieć, od kiedy, od jakiej daty brat miał tam internet. Głównie rozmawialiśmy przez telefon. Sędzia: Czy pani bywała u państwa W.? Paulina B.: Na pewno w okresie świąt. Nie pamiętam, czy byłam tam w styczniu. Sędzia: Czy wie pani, czy ktoś inny tam w tamtym okresie bywał? Paulina B.: Z tego, co wiem, najczęściej chyba bywał u Bartka Tomasz M., ale czy jeszcze ktoś, tego nie wiem. Może brat Kasi? Sędzia: Czy pani kiedykolwiek korzystała z tego laptopa? Paulina B.: Nie, nie widziałam go nawet. Nic mi nie wiadomo, żeby ktoś inny z niego korzystał. Sędzia: Był taki okres, że państwo W. mieszkali u państwa. Czy pamięta pani ten okres? Paulina B.: Pierwszy okres, gdy Kasia wyszła ze szpitala to mieszkali u mamy Kasi, a potem zamieszkali u nas. Sędzia: Czy wie pani, dlaczego zaszła ta przeprowadzka? Paulina B.: Kasia twierdziła, że jej mama za bardzo się wtrącała, nie pozwalała jej na samodzielne zajmowanie się córką. Twierdziła, że sama zrobi to lepiej. Sędzia: Czy może pani coś powiedzieć, dlaczego z kolei wyprowadzili się od was, do swojego wynajętego mieszkania? Paulina B.: Kończyli tam remont. To mieszkanie było już wynajęte przed narodzinami Magdy, oni mieli tam zamieszkać sami. Ta przeprowadzka była trochę przyspieszona, bo Katarzyna W. zostawiła Magdę pod moją opieką. Katarzyna W. zostawiła córkę na około dwa tygodnie. Bartek pracował, więc ja się praktycznie nią zajmowałam cały czas. Sędzia: Dlaczego tak się stało? Paulina B.: Ja się wtedy z nią pokłóciłam. Bartek dużo pracował, chyba ze trzy doby był non-stop na obrotach, mało spał. On się położył spać, a my byliśmy na działce. Jak przyjechaliśmy z działki, około godz. 21, Magda była nadal niewykąpana. Kasia stwierdziła, że sama nie będzie jej kąpać, bo się boi i obudziła Bartka. Nie poprosiła go o pomoc, tylko kazała mu zrobić to samemu, a on był nieprzytomny. I oto zaczęłyśmy się kłócić. Do kłótni włączyła się też moja mama. Po tej kłótni Kasia ubrała się i wyszła. Siostra chodziła do szkoły, brat pracował, rodzice też, więc ja zajmowałam się z Magdą. Z tego, co wiem, kontaktowała się w tym okresie tylko z Bartkiem, bo razem spotykali się w tym remontowanym mieszkaniu. Do Magdy przyszła tylko raz, nakarmiła ją i wyszła. Po tym nastapiła ta wyprowadzka. Sędzia: Odnośnie remontu. Czy były tam jakieś naprawy pieców? Czy jakieś problemy z piecem były? Paulina B.: Przy odbiorze mieszkania dostaliśmy informacje, że piece są po remoncie. To było przed narodzinami Madzi, ale nie pamiętam, kiedy dokładnie. Z tego, co wiem, to z pieca w salonie trochę się kopciło i był problem z rozpaleniem. To było w mojej obecności, byłyśmy same z Kasią. Próbowałam rozpalić, coś uderzyło w kominie i się zapaliło. Od tgo czasu, z tego, co wiem, nie było już problemów z tym piecem. To były początki grzewcze, więc może październik, listopad, na pewno jeszcze nie zima. Sędzia: Czy kiedykolwiek później w rozmowie z bratem lub Kataryną W. wyrażali jakieś obawy, co do pracy tych pieców? Paulina B.: Nie przypominam sobie.

11:16

Sąd interesują relacje, jakie oskarżona miała ze swoim bratem. Sędzia pyta, czy świadkowi wiadomo coś na ten temat . - My się znaliśmy (z bratem Katarzyny W. - red.) jako dzieci. Z tego, co pamiętam Kasia zawsze pilnowała brata, czuwała nad nim. Oni mieli ze sobą dobry kontakt. Nie umiem jednak powiedzieć, czy te relacje były tak bliskie, że nie mieli przed sobą żadnych tajemnic - odpowiada Paulina B. Sąd rozpoczyna odczytywanie protokołów z jej zeznaniami z postępowania przygotowawczego.

11:11

Przewodniczący składu sędziowskiego dopytuje świadka o to, czy wiedziała o jakichś problemach z piecami w mieszkaniu małżeństwa W. - Przy odbiorze mieszkania, jeszcze przed narodzinami Madzi, ale nie pamiętam dokładnie kiedy, uzyskaliśmy informację, że piece grzewcze są po remoncie. Z tego, co wiem, z tego pieca w salonie trochę się jednak początkowo kopciło i był problem z jego rozpaleniem. Ale później nie było już z nim problemów. Nie przypominam sobie też, by w późniejszych rozmowach ze mną Bartłomiej czy Katarzyna wyrażali jakieś obawy na temat funkcjonowania pieca, lub związane z możliwością zaczadzenia - wyjaśnia Paulina B. Paulina B. przyznaje też, że Katarzyna W. była trudna w kontaktach osobistych, a kiedy zwracała jej na coś uwagę, to ona "śmiała jej się prosto w twarz, bez odpowiedzi". - Najdziwniejsze w całej tej sprawie było to, że od samego początku tego "porwania", Katarzyna W. była bardzo spokojna i to ona przede wszystkim pocieszała nas, a nie my ją - mówi Paulina B., siostra Bartłomieja.

11:07

Sędzia: Staje świadek Paulina B. Jeśli będzie pani czuła taką potrzebę, może pani wnieść o wyłączenie jawności zeznań, jednak nasze pytania będą ogniskować dni bezpośrednio przed i po zdarzeniu. Wie pani, w jakiej sprawie jest pani świadkiem? Paulina B.: Tak wiem. Ciężko tak teraz wszystko sobie w jednej chwili przypomnieć. Pamiętam, że byłam w domu, Bartek zadzwonił do rodziców, że Magdę porwano, że dowiedział się tego od swojej żony. Ja zostałam z młodszą siostrą w domu, a rodzice pojechali na miejsce zdarzenia. Sędzia: Czy wie pani coś o okolicznościach zdarzenia? Paulina B.: Najpierw dowiedziałam się od rodziców, co się stało, że Kasia pojechała do szpitala, że oni pojechali na policję składać zeznania. Z tego, co mówiła mama, to rozmawiała z Kasią w karetce, ale nie pamiętam, czy mówiła, co Katarzyna W. opowiadała o zdarzeniu. Sędzia: Czy w późniejszym okresie, bo interesuje nas także zachowanie po śmierci dziecka, rozmawiała pani z Katarzyną W. albo z osobami, które z nią rozmawiały? Paulina B.: Z Kasią nie rozmawiałam, bo myślałam, że to może być dla niej bolesne. Natomiast rozmawiałam o tym z bratem. On mówił, że zauważyła, że ktoś za nią idzie, że w pobliżu klatki rodziców została uderzona w głowę i straciła przytomność. Sędzia: Czy mówiła coś więcej o okolicznościach zdarzenia? Paulina B.: Z relacji brata i Kasi trochę też wynikało, że pamięta bardzo dobrze napastnika, opisywała go dokładnie. Była taka dość dziwna sytuacja, gdy ona próbowała sobie przypomnieć kurtkę napastnika, przeglądaliśmy allegro, by porównać kurtki puchowe, do tej, którą ona opisywała. To było dla mnie dziwne, że nie było takiej kurtki. W końcu jedna z dziennikarek, jak wychodziła, założyła kurtkę, Kasia stwierdziła, że była identyczna, tylko że biała z czarnym pasem przez środek. To wszystko było dawno, nie pamiętam wszystkiego. Ale z tego, co pamiętam, bardzo dokładnie opisywała wszystkich ludzi, jakich mijała wtedy na ulicy, podawała, w co byli ubrani. Trasę też określiła bardzo dokładnie. Wiem też, że kontaktowała się z bratem, proponował jej, że może po nią wyjść, ale Kasia nie chciała tego. Sędzia: Czy coś jeszcze sobie pani odnośnie tego zdarzenia przypomina? Paulina B.: Byłoby mi łatwiej chyba odpowiadać na pytania konkretne. Sędzia: Czy potem, gdy już wiadomo było, że Magda nie żyje, czy dowiedziała się pani czegoś o okolicznościach tej śmierci? Paulina B.: Słyszałam od rodziców, że Madzia nie żyje. Z tego, co wiem, usłyszeli oni tyle, ile było na nagraniu. Sędzia: Bezpośredniej rozmowy Katarzyny W. i rodziców nie było? Paulina B.: Nie wiem tego. Sędzia: Była pani przy niektórych rozmowach Krzysztofa Rutkowskiego z oskarżoną. Jakieś obserwacje o ich realcjach? Paulina B.: Z tego, co zauważyłam, to ona unikała go jak ognia. Jak musiała z nim rozmawiać, to to robiła, ale od razu wychodziła z pokoju. Sędzia: Czy coś jeszcze o ich relacjach? Paulina B.: Wydaje mi się, że Krzysztof Rutkowski był wsparciem dla Katarzyny W., jak i mojego brata w tym momencie. Co umiał, to im pomagał. Sędzia: Czy pan Krzysztof Rutkowski ustalał coś w sprawie relacjonowania wydarzeń mediom? Paulina B.: Zwoływał on konferencje prasowe w hotelu Trojak. Z tego, co pamiętam robił to po to, żebyśmy mieli chwilę oddechu od mediów. Co chwilę ktoś pukał i mieliśmy tego dość. Na tamten czas, to był dobry pomysł, każdy zadał pytanie i mieliśmy trochę spokoju w domu. Sędzia: Czy pan Rutkowski coś sugerował, chciał mieć wpływ, na to, co mają mówić? Paulina B.: Nie, nigdy nie sugerował odpowiedzi, nie mówił im, co mówić i jak się zachowywać. On tylko prowadził te konferencje.

10:58

Sąd docieka też, dlaczego Bartłomiej W. i Katarzyna wyprowadzili się z domu rodziców Bartłomieja. - Stwierdziła, że mama za bardzo interesuje się Magdą i nie pozwala jej nic przy niej robić. A mówiła, że ona zrobiłaby to lepiej - odpowiada świadek.

10:55

Paulina B. nie potrafi powiedzieć, kto mógł korzystać - oprócz Bartłomieja i Katarzyny W. - z tego komputera. - Być może brat Katarzyny W. - zastanawia się. Ona sama, jak zaznacza, nigdy na tym sprzęcie nie pracowała.

10:53

Sędzia Adam Chmielnicki pyta świadka, czy wiedziała ona o tym, że małżeństwo W. ma komputer. - Tak, dowiedziałam się o tym w styczniu, czy grudniu. Już po tym, jak Bartek go zakupił - precyzuje Paulina B. Przyznaje jednak, że nie umie powiedzieć, od kiedy brat kontaktował się z nią przez internet i czy zbiegało się to w czasie z zakupem urządzenia. - Głównie rozmawialiśmy przez telefon - dodaje. Prokurator Grześkowiak prosi o zaprotokołowanie słów świadka, że "nie widziała ona tego komputera na oczy".

10:49

Sąd interesuje, jakie były relacje pomiędzy detektywem Krzysztofem Rutkowskim a oskarżoną. Według Pauliny B. nie były one najlepsze. - Z tego, co zauważylam, to Kasia unikała go jak ognia. Kiedy musiała z nim rozmawiać, to rozmawiała, ale później od razu wychodziła z pokoju - tłumaczy świadek. Według niej Rutkowski był w tamtym czasie "bardzo wspierający dla Kasi i jej brata". - Pomagał tak, jak umiał - dodaje.

10:44

- Po tym, jak Magda została rzekomo porwana, nie rozmawiałam na ten temat z Katarzyną W. bo myślałam, że to może być dla niej trudne. Rozmawiałam natomiast z Bartłomiejem i czasami słyszałam rozmowy Katarzyny W. z Krzysztofem Rutkowskim. Kasia bardzo dokładnie opisywała tego mężczyznę, który rzekomo próbował ją uderzyć - zeznaje świadek. Paulina B. przyznaje, że w jej ocenie "była jedna dziwna sytuacja", kiedy wszyscy starali się dowiedzieć jaką kurtkę miał człowiek, który - według relacji oskarżonej - ją zaatakował. - Przeglądaliśmy allegro, żeby to porównać, ale ona mówiła, że żadna nie jest podobna. Kiedy jednak dziennikarka, która była u nas w domu, założyła swoją kurtkę, ona stwierdziła, że tamta była identyczna tylko biała i z czarnym pasem na środku. To wydało mi się dziwne - relacjonuje Paulina B.

10:41

Sędzia: Świadek pan Tadeusz W. zeznaje. Tadeusz W.: Wiem, w jakiej sprawie jestem świadkiem. Raczej wiem bardzo mało. Dowiedzieliśmy się o tym, co się stało od policjantów późnym wieczorem. Sędzia: Czy poza funkcjonariuszami, czy rozmawiał pan z kimś z rodziny o tym zdarzeniu? Tadeusz W: Ostatni raz się spotkaliśmy chyba w dzień dziadka, to był ostatni raz. Normalne, rodzinne spotkanie, było bardzo miło, nic nie zwróciło mojej uwagi. Wszystko było zgodne. Sędzia: Czy potem, po zdarzeniu, rozmawiał pan z kimś z rodziny o tym, co się stało? Tadeusz W.: Nie, nie rozmawiałem z nikim o tym, co się stało. Sędzia: Czy posiada pan jakąś wiedzę o tym, co się stało? Tadeusz W.: Nie posiadam żadnej większej wiedzy. Sędzia: To może odczytamy, co pan zeznał policjantowi: Mieszkam z żoną w Sosnowcu. Pamiętam ostatnie spotkanie u nas. Magda była radosna, gaworzyła, wszyscy się nią zachwycali. Pamiętam, że kobiety mówiły coś o jej ząbkowaniu. Moim zdaniem u Kasi i Bartka wszystko było w porządku. O śmierci Madzi się dowiedziałem od policjantów. Nie znam innych okoliczności zdarzeń oprócz tych, które Kasia podała w telewizji. Mamy tego już dość, jesteśmy z żoną schorowani. Tadeusz W.: Tak zeznawałem i to podtrzymuję. Obrońca: Jakby pan określił swoje relacje z Katarzyną W.? Tadeusz W.: Bardzo rzadko widywaliśmy się. Nie miałem z nią prawie żadnego kontaktu. Obrońca: Czy był pan świadkiem sytuacji, że ktoś z waszej rodziny miał jakieś zastrzeżenia do Katarzyny W., co do np. opieki nad jej córką? Tadeusz W.: My jako dziadkowie nie, mało z nią obcowaliśmy. Raczej nikt inny z rodziny też nie miał żadnych zastrzeżeń. Obrońca: Pan wspominia to ostatnie spotkanie. Pamięta pan, w jaki sposób się rozstaliście? Tadeusz W.: Było już ok. godz. 21 i oni już poszli do domu. Obrońca: Czy ktoś chciał podwieźć ich do domu samochodem? Tadeusz W.: Nie pamiętam. Prokurator: Jedno pytanie. Czy pan przypomina sobie, czy jeszcze po tym spotkaniu widział się z Bartkiem? Tadeusz W.: Tak, widziałem się z Bartkiem. Prokurator: Jak on się czuł? Prosił o coś pana? (...) Tadeusz W.: Nie przypominam sobie. Sędzia: Ddziękujemy panu za obecność dziś, do widzenia.

10:38

Paulina B. zeznaje w trybie jawnym. Dziennikarze zostają w sali.

10:35

Po krótkiej wypowiedzi Tadeusza W. na temat tego, co wiadomo mu o sprawie śmierci małej Magdy i wydarzeń bezpośrednio ją poprzedzających, sąd rozpoczyna odczytywanie protokołów z jego wcześniejszymi zeznaniami. Prokurator, tradycyjnie, nie ma żadnych pytań. Obrońca oskarżonej znów jest ciekawy, jakie były relacje świadka z oskarżoną. - Myśmy się bardzo rzadko widywali z Katarzyną W. i Bartłomiejem. Tylko wtedy, kiedy byli u nas. A tak nie mieliśmy styczności - odpowiada Tadeusz W. Mec. Ludwiczek po raz kolejny (wcześniej pytał o to także babcię Bartłomieja W.) dopytuje, czy po jednym zez spotkań w domu W. ktoś proponował podwiezienie Bartłomieja i Katarzyny samochodem do domu. - Nie - odpowiada świadek. Wcześniej takie samo zeznania złożyła babcia Bartłomieja. Prokurator Grześkowiak postanawia jednak zadać trzy pytania. Interesuje go, czy świadek widział się następnego dnia po wspomnianym spotkaniu z Bartłomiejem. - Nie przypominam sobie - odpowiada Tadeusz W. Prokurator pyta też o stan zdrowia męża oskarżonej podczas tego spotkania, w szczególności o to, czy skarżył się na jakieś dolegliwości. - Nie, raczej nie. - A czy Bartłomiej W. prosił by pan coś za niego zrobił nastepnego dnia, umowił go gdzieś? - Nie przypominam sobie - odpowiada Tadeusz W. Na tym składanie zeznań się kończy. Teraz kolej na Paulinę B., siostrę męża oskarżonej

10:32

Sędzia odczytuje fragmenty zeznań Heleny W. z postępowania przygotowawczego: Jestem babcią Bartłomieja W. Ostatni raz odwiedzili nas w dzień babci i dziadka z małą Magdą. Wszystko było normalnie. Dziecko w tym dniu było spokojne, dużo gaworzyła, wszyscy byli nią zachwyceni. Wiadomo mi o sprawie tyle, co z telewizji. Wiem, że dziecko wypadło jej z rąk, że był wypadek. Tak pani zeznawała? Helena W.: Tak zeznawałam, to podtrzymuję. Sędzia: Panie prokuratorze? Prokurator: Nie mam pytań. Sędzia: Panie mecenasie? Obrońca: Jaki był kontakt pani z Katarzyną W. do tego zdarzenia? Helena W.: Byli parę razy u nas, raz spędzaliśmy razem święta. Była spokojna, nic nie zauważyliśmy niepokojącego w jej zachowaniu. Nic nie wzbudzało podejrzeń. Obrońca: Czy miała pani jakiekolwiek zastrzeżenia do zachowania Katarzyny W.? Helena W.: Nie. Ona spokojna, dziecko też, zawsze uśmiechnięte, jak przychodziło. To było na początku. Została przyjęta przez całą rodzinę bardzo serdecznie. Obrońca: A jeśli chodzi o opiekę nad córką? Czy były jakieś zastrzeżenia? Helena W.: Ja nie zauważyłam, ale mało ją brała na ręce, bo była maleńka. Dziecko było czyste, zadbane, nie miałam żadnych zastrzeżeń do sposobów opieki Katarzyny W. nad córką. Sędzia: Czy ktoś inny z rodziny miał jakieś zastrzeżenia do niej jako matki? Helena W.: Nie. Obrońca: Czy rozmawiała pani kiedyś z córką Beatą, teściową oskarżonej o Katarzynie W., ich małżeństwie, dziecku? Helena W.: Tak. Cieszyłyśmy się, że będzie to dziecko. Kochałyśmy je bardzo. Obrońca: Czy pani córka, albo jej maż miał jakieś obiekcje do tego, że dobrze się dzieje, że Bartek się z nią żeni? Helena W.: Córka powiedziała Bartkowi: założyłeś rodzinę, to musisz zabrać się za pracę, żeby rodzinę utrzymać. Staraliśmy się, żeby jak najszybciej wynieśli się na swoje. Mieszkali sami. Obrońca: Z czego wynika, że pani nie potrafi ocenić Katarzyny W. i jej stosunku do dziecka? Czy cieszyła się z faktu ciąży? Helena W.: Ja nie byłam na co dzień u nich, ale wielkiej radości z ciąży u niej nie widziałam nigdy. Sędzia: Czy w ogóle pani Katarzyna W. miała tendencję do ekspresyjnej radości, czy była bardziej osobą skrytą, tłumiącą emocje? Helena W.: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Ona była inna, może nie chciała ze mną nawiązać kontaków w ogóle? Obrońca: Jakby pani oceniła relacje Katarzyny W. z pani córką Beatą C.? Helena W.: Córka przyjęła Katarzynę W. bardzo serdecznie. Chciała być dla niej mamą, nie tylko teściową. Obrońca: Słyszała pani o jakichś konfliktach między nimi? Helena W.: Była taka rozmowa krótka, bo córka nie chciała nic powiedzieć więcej, że Kasia wyszła z domu i zostawiła małą na 2 tygodnie pod opieką babci, a mojej córki. Ale to było wtedy, jak mieszkali razem z rodzicami. Obrońca: Czy jeszcze jakieś inne sytuacje, czy inne konflikty też były? Helena W.: Z tego, co ja wiem, to była jedyna konfliktowa sytuacja. Obrońca: Czy podczas spotkania rodzinnego, ostatniego przed zdarzeniem, Sławomir C. proponował Bartłomiejowi i Kasi, że ich podwiezie? Helena W.: Nie pamiętam. Sędzia: To wszystko. Dziękujemy, myślę, że już nie będziemy pani wzywać, Jest pani wolna. Helena W.: Dziękuję.

10:23

Katarzyna W. po raz kolejny konsultuje się ze swoim obrońcą. Następnie oboje zagłębiają się w swoich notatkach. W miejscu dla świadków staje kolejny świadek - to Tadeusz W., dziadek Bartłomieja. Ze względu na trudności w chodzeniu będzie zeznawał na siedząco. - Ja bardzo mało wiem na temat tej sprawy - rozpoczyna.

10:17

Sędzia: W tej sytuacji, bo ciężko było przewidzieć, kto będzie chciał odmówić zeznań, najlepiej będzie zacząć od przesłuchania w charakterze świadków najpierw pani Heleny W. i Tadeusza W. Przesłuchanie Bartłomieja W. może być długie. Także poproszę o poczekanie na zewnątrz, a poproszę panią Helenę W. Jeśli pani chce może pani zeznawać na siedząco. Staje świadek pani Helena W. Czy pani wie, w jakiej sprawie jest pani świadkiem? Helena W.: Wiem. Sędzia: Proszę opisać , co jest pani wiadomo w sprawie. Helena W.: W dzień poprzedzający zdarzenie, był to dzień babci i dziadka, wtedy byli u nas z Madzią. Nic takiego innego, podejrzanego nie zauważyłam. Nie byłam przy wypadku, kiedy było dziecko porwane, bo dowiedzieliśmy się od policjantów dopiero w nocy, że dziecko zostało porwane. Sędzia: Co jeszcze pani wiadomo? Helena W.: Jest to dla nas tragedia. To, że tak sponiewierała swoje dziecko, mogła oddać, jak go nie chciała. Sędzia: Dobrze, ale proszę o fakty. Czy pani ma wiedzę, co się stało z dzieckiem? Helena W.: Wiedzę o tych zdarzeniach mam z telewizji. Nie rozmawiałam o tym bezpośrednio z Katarzyną W. albo Bartłomiejem W. Z Katarzyną W. nie miałam żadnego kontaktu po zdarzeniu. Kasia tylko mi powiedziała, jak zginęła ta mała, że: babcia nie przejmuj się, na pewno się odnajdzie. Było to wtedy, gdy szukano dziecka. Sędzia: A potem, gdy pojawiły się nowe okoliczności sprawy rozmawiałyście panie? Helena W.: Potem, kiedy już było wiadomo, że dziecko nie żyje nie rozmawiałam już z oskarżoną na ten temat. Sędzia: Czy z kimś innym pani rozmawiała na ten temat? Helena W.: Nie rozmawiałam już z nikim o okolicznościach śmierci Magdy. Jedyne informacje, jakie mam pochodzą z telewizji. Sędzia: Czy chciała pani coś jeszcze przekazać w tej sprawie? Helena W.: Jeśli chodzi o Katarzynę to, co zauważyłam będąc u niej w domu, jej zachowanie świadczyło o tym, że to nie jest kobieta, której wypadło dziecko, zginęło dziecko. Nie było widać smutku na jej twarzy, zachowywała się nieraz normalnie. Sędzia: Czy jeszcze jakieś spostrzeżenia? Helena W.: To wszystko, co pamiętam o sprawie. Ona zniszczyła nie jedną rodzinę, i zdrowie nasze, i wszystko. To wszystko co mam do powiedzenia. Sędzia: Dziękuję, proszę usiąść, będziemy odczytywać fragmenty pani zeznań z postępowania przygotowawczego.

10:17

Helena W. zakończyła składanie zeznań

10:16

- Katarzyna W. była taka jakaś inna. Być może nie chciała nawiązać ze mną kontaktu - zastanawia się świadek po jednym z pytań przewodniczącego składu sędziowskiego.

10:13

Bartłomiej bardzo cieszył się, jak dowiedział się o dziecku. A Kasia? Trudno mi powiedzieć - kontynuuje świadek. Mec. Ludwiczek dopytuje z czego wynikała ta trudność. - Ja nie miałam na co dzień kontaktu z Katarzyną W. Ale tej radości, powiem szczerze, u niej nie widziałam - odpowiada świadek.

10:11

- Nie mogą zrozumieć dlaczego Katarzyna W. postąpiła w ten sposób - powtarza po raz kolejny babcia Bartłomieja W. Podkreśla, że mała Magda była bardzo kochana przez wszystkich członków jej rodziny.

10:08

- Nie było widać smutku na twarzy Katarzyny W. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało - mówi Helena W. Zachowanie oskarżonej od początku budziło jej nieufność. - Nie tak zachowuje się matka, której wypada dziecko i umiera - dodaje świadek. Pytana przez sąd, czy chce jeszcze coś dodać, Helena W. odpowiada, że może to, iż Katarzyna W. tym, co zrobiła "zniszczyła nie jedną rodzinę i nasze zdrowie". - To wszystko, co mam do powiedzenia - kończy. Sąd rozpoczyna odczytywanie protokołów z zeznaniami składanymi w czasie postępowania przygotwawczego.

Prokurator nie ma pytań do świadka. Obrońca oskarżonej tak. Pierwsze pytania mec. Ludwiczka dotyczą tego, jaki kontakt miały ze sobą kobiety przed śmiercią malej Magdy oraz o ewentualnych zastrzeżeń świadka do Katarzyny W. i jej męża. Helena W. odpowiada, że kontakt był dobry, a Katarzyna W. "została przyjęta w rodzinie bardzo serdecznie".

10:04

Sędzia: Proszę o powstanie panią Helenę W. Ile pani ma lat? Halina W.: 69, zawód: pomoc stomatologiczna, zamieszkała w Sosnowcu. Niekarana za składanie fałszywych zeznań. Sędzia: Pani w świetle prawa jest osobą obcą dla oskarżonej, ale kodeks daje możliwość wniesienia wniosku o wyłączenie pani zeznań. Sąd musi jednak rozpatrzyć taki wniosek. W każdym razie ma pani takie prawo. Dziękuję. Sędzia: Pan Tadeusz W. Ile ma pan lat? Tadeusz W.: 71. Emeryt. Sędzia: Panu nie przysługuje prawo odmowy składania zeznań, ale może pan się ubiegać o możliwość uchylenia obowiązku zeznań, ale musi się zgodzić sąd. Dziękuję, proszę usiąść. Sędzia: Stawił się pan Tomasz M. Proszę usiąść, zaraz przedstawimy plan, według którego będziemy dziś procedować.

10:01

Sąd pyta, co Helenie W. (babci Bartłomieja W.) wiadomo o sprawie. - Dla nas to była wielka tragedia, że ona tak sponiewierała swoje dziecko, którego być może nie chciała - mówi w jednych z pierwszych słów świadek. Sędzia Chmielnicki po raz pierwszy dzisiaj zwraca uwagę, by "skupić się na faktach a nie na ocenach". - Po tym, jak dziecko miało zostać porwane, ona powiedziała do mnie: "babciu, nie przejmuj się, ona na pewno się odnajdzie". Ja tych słów nigdy ne zapomnę - mówi dalej Helena W. Po tym, jak okazało się, że Magda nie żyje, kobieta nie rozmawiała już na temat tego, co się stało.

09:58

Sędzia: Dzień dobry. Stawiła się oskarżona Katarzyna W., stawił się obrońca z urzędu. Są świadkowie: pan Bartłomiej W. pani Paulina B. Nie stawił się Tomasz M. i Mateusz C. Rozprawa była przerwana, więc będziemy kontynuować postępowanie dowodowe. Dwóch świadków: Bartłomiej W. i Paulina B. z uwagi na stosunek powinowactwa mają prawo do odmowy składania zeznań. Zaczniemy od sprawdzenia danych osobowych i zapytamy ich, czy będą zeznawać. Poproszę pana Bartłomieja W. o powstanie. Sędzia: Ile ma pan lat? Bartłomiej W.: 24 Sędzia: Pana zawód? Bartłomiej W.: Technik informatyk Sędzia: W stosunku do oskarżonej mąż? Bartłomiej W.: Tak. Sędzia: Czy będzie pan zeznawał? Bartłomiej W.: Tak, będę. Sędzia: Nie był pan karany za składanie fałszywych zeznań? Bartłomiej W.: Nie. Sędzia: Przysługuje panu prawo do odmowy odpowiedzi na pytanie, które dla pana lub najbliższych może skutkować odpowiedzialnością karną. Sędzia: Pani Paulina B. Ile ma pani lat? Paulina B.: 23. Technik radiolog, w stosunku do oskarżonej szwagierka. Sędzia: Przysługuje pani możliwość odmowy składania zeznań. Czy będzie pani zeznawać? Paulina B.: Tak. Sędzia: Była pani skazana za składanie fałszywych zeznań? Paulina B.: Nie. Sędzia: Dziękuję

09:55

Jako że wszyscy świadkowie zadeklarowali chęć składania zeznań rozsądna będzie zmiana kolejności. Jako, że składanie zeznań Bartłomieja W. może potrwać długo zaczniemy od przesłuchania pani Heleny W. i Mateusza W. - zaznacza sędzia. Jako pierwsza w miejscu dla świadków staje Helena W.

09:52

Do sądu przybył właśnie świadek Tomasz M., kolega Bartłomieja W.

09:50

Paulina B. - siostra Bartłomieja W. - także deklaruje, że będzie składała zeznania

09:46

Pan Bartłomiej W. i Paulina B. mają ze względu na stopień spowinowacenia z oskarżoną prawo do odmowy składania zeznań - zwraca uwagę sędzia. Będę składał zeznania - oświadcza Bartłomiej W.

09:45

Na dzisiejszą rozprawę nie stawiło się dwóch świadków - Tomasz M. oraz Mateusz C.

09:44

Sąd rozpoczął rozprawę.

09:40

Do sali, gdzie będzie odbywać się rozprawa, wszedł już prokurator i dziennikarze.

09:26

W. wchodząc do sądu nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.

09:25

Bartłomiej W. z siostrą Pauliną przybyli już do budynku sądu. Jest już także obrońca Katarzyny W.

Drzwi sali rozpraw ciągle zamknięte dla dziennikarzy.

09:01
Wokanda dzisiejszej rozprawytvn24
09:00

Oskarżona o zabójstwo swojej córki Katarzyna W. przybyła już do sądu.

Dotychczas odbyło się już pięć rozpraw w procesie W. Na pierwszej, 18 lutego, oskarżona nie przyznała się do winy. Sędzia zdecydował wówczas, że proces będzie jawny z wyłączeniem niektórych jego wskazanych części.

Na drugiej rozprawie, 4 marca, przesłuchano czterech pierwszych świadków. Podczas trzeciej, 18 marca, przesłuchano kolejnych, w tym byłego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. 2 kwietnia - na czwartej - sąd przesłuchał współosadzone oraz matkę Katarzyny W. 15 kwietnia, w czasie piątej rozprawy, swoje relacje złożyły m.in. osoby, które znalazły Katarzynę W leżącą na chodniku. To im pierwszym zasugerowała, że jej dziecko porwano.

1. DZIEŃ PROCESU KATARZYNY W. - relacja minuta po minucie

2. DZIEŃ PROCESU KATARZYNY W. - relacja minuta po minucie

3. DZIEŃ PROCESU KATARZYNY W. - relacja minuta po minucie

4. DZIEŃ PROCESU KATARZYNY W. - relacja minuta po minucie

5. DZIEŃ PROCESU KATARZYNY W. - relacja minuta po minucie

Akt oskarżenia

Akt oskarżenia ws. śmierci Magdy z Sosnowca trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach 31 grudnia. Jego treść poznała za zgodą sądu TVN24.

Dokument liczy ponad 150 stron. Katowiccy prokuratorzy szczegółowo opisują w nim, jak doszło do zabójstwa dziecka - jak Katarzyna W. przygotowywała się do zabójstwa, jak szukała w internecie informacji o tym, jak pozbawić dziecko życia nie pozostawiając śladów, a także jak uzasadniała fakt, że nie chce mieć dziecka jeszcze przed jego narodzeniem. Według prokuratorów, Katarzyna W. najpierw celowo upuściła córkę tak, by uderzyła głową o próg, a potem udusiła Magdę. Zwłoki ukryła w pobliskim parku. Śledczy ustalili, że działała sama.

W akcie oskarżenia znajduje się też obszerny opis psychologiczny Katarzyny W., a także fragmenty jej pamiętnika, w których wymienia m.in. powody, dla których nie chce mieć dziecka. Śledczy stwierdzili, że między W. a Magdą nie było "więzi emocjonalnej", a oskarżona traktowała dziecko jak źródło wyłącznie problemów.

CZYTAJ FRAGMENTY AKTU OSKARŻENIA PRZECIWKO KATARZYNIE W.

Tylko ona

Katarzyna W. jest jedyną osobą, której w tej sprawie przedstawiono zarzuty. Odpowie za trzy przestępstwa - poza zabójstwem także za też zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciwko innej osobie. Może jej grozić nawet dożywocie.

Zaginięcie małej Magdy zgłoszono 24 stycznia 2012 roku. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynkę porwano. Za pomoc w odnalezieniu dziecka wyznaczono nagrodę. W kolejnych dniach dziewczynki poszukiwało kilkuset policjantów.

Na początku lutego Katarzyna W. - najpierw zaangażowanemu w sprawę Krzysztofowi Rutkowskiemu, a potem policjantom - powiedziała, że jej dziecko zmarło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Wskazała miejsce ukrycia zwłok: w zrujnowanym budynku w kompleksie parkowym przy torach kolejowych w Sosnowcu.

CZYTAJ RAPORT SPECJALNY TVN24.PL

Kolejne zarzuty

Początkowo prokuratura zarzuciła matce dziecka nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Wersję o wypadku, podawaną przez matkę, potwierdziły wyniki sekcji zwłok, z której wynikało, że przyczyną zgonu dziecka był uraz głowy. Katowicki sąd rejonowy aresztował kobietę na dwa miesiące, ale w połowie lutego, w dniu pogrzebu dziecka, Katarzyna W. wyszła na wolność. Wydając decyzję o jej zwolnieniu z aresztu katowicki sąd okręgowy uznał, że obawa ucieczki lub ukrywania się podejrzanej musi być oparta na dowodach, a nie na domniemaniach.

W marcu prokuratura postawiła matce Magdy dwa kolejne zarzuty. Do przełomu w śledztwie doszło w lipcu. Po uzyskaniu opinii biegłych – według których dziecko zostało uduszone - katowicka prokuratura zmieniła Katarzynie W. zarzut - z nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka na zabójstwo.

Autor: mn, nsz//bgr / Źródło: tvn24.pl

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Jak na wiadomość o ucieczce Marcina Romanowskiego na Węgry zareagowali przedstawiciele jego obozu politycznego? Według Mai Wójcikowskiej niektórzy "trochę przecierali oczy i nie ukrywali zdziwienia". - Mam wrażenie, że Romanowski jednak trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka - przyznał Konrad Piasecki. Według relacji Agaty Adamek politycy wcześniej związani z Funduszem Sprawiedliwości obawiali się, że gdyby Romanowski był teraz w Polsce, mógłby powiedzieć "za dużo".

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Źródło:
TVN24

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Wieczorem szef słowackiego rządu przekazał w mediach społecznościowych, że odbyli "długą rozmowę", a Putin "potwierdził gotowość Moskwy do kontynuowania dostaw gazu na Zachód i Słowację". Ukraina zapowiedziała, że nie przedłuży wygasającego wraz z końcem roku kontraktu, który zezwala na tranzyt gazu przez jej terytorium.

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

Jedna z pięciu ofiar piątkowego ataku w Magdeburgu to dziewięcioletni Andre. "Niech mój mały miś znowu lata dookoła świata" - napisała w pożegnalnym wpisie w mediach społecznościowych jego matka. Hołd zmarłemu dziewięciolatkowi oddała też lokalna straż pożarna. Chłopiec należał do jej dziecięcego oddziału.

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

Źródło:
BBC, Bild, Sky News

Nie wiem, co ulęgło się w głowie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, to rzecz niezrozumiała - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW. Odniósł się w ten sposób do działań sędziego Sylwestra Marciniaka, który domaga się podjęcia ponownej uchwały w sprawie pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości.

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Źródło:
TVN24

Premier Albanii Edi Rama zapowiedział wprowadzenie blokady na popularną aplikację TikTok - poinformował Reuters. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 roku. TikTok domaga się wyjaśnień od albańskich władz.

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Źródło:
Reuters

Pod hasłem "tekstylia" kryje się wiele. Po pierwsze odzież - to oczywiste. Ale także buty, dywany, firany, pościel czy koce. Zużyte i wyrzucane, lądowały do tej pory w pojemnikach na odpady zmieszane. Od nowego roku to się zmieni.

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Źródło:
Fakty TVN

Dzieci czekają na przeszczep serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Warszawie. Podłączone do sztucznej komory mogą tylko czekać na organ od zmarłego dawcy - takie serce, które będzie pasowało. Przeszczepów w klinice jest coraz więcej, ale potrzeby są duże.

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Źródło:
Fakty TVN

Samolot z dziesięcioma osobami na pokładzie rozbił się i uderzył w sklep w centrum turystycznej miejscowości Gramado na południu Brazylii. Jak podały władze, nikt z pasażerów nie przeżył.

Samolot spadł na sklep

Samolot spadł na sklep

Źródło:
Reuters

Pogoda na Boże Narodzenie. Przed świętami lokalnie dosypie jeszcze trochę śniegu, czy jednak wystarczy go, by utrzymał się do Wigilii? Sprawdź najnowszą aktualizację świątecznej prognozy pogody.

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz ujawnił w TVN24, że otrzymał e-mail z informacją, że przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "zarządził tryb obiegowy podjęcia uchwał", wśród których ma się znajdować uchwała w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS. Kalisz zgodził się, że jest to próba podjęcia uchwały "tylnymi drzwiami" przez przewodniczącego PKW. Sprawę komentowali politycy PSL, KO, a także szefowa kancelarii prezydenta.

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

Źródło:
TVN24

Amerykańska aktorka Blake Lively oskarżyła Justina Baldoniego, swojego partnera z planu "It Ends with Us" i jednocześnie reżysera tego filmu, o szereg niestosownych zachowań. Aktorka twierdzi również, że mężczyzna, wspólnie ze studiem, które wyprodukowało film, zorganizował przeciwko niej kampanię oszczerstw. Prawnik studia stanowczo temu zaprzeczył, nazywając twierdzenia aktorki "całkowicie fałszywymi i oburzającymi".

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Źródło:
BBC, New York Times, Variety

IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne. W południowej Polsce noc przyniesie opady śniegu i silne podmuchy wiatru. Sprawdź, gdzie będzie szczególnie niebezpiecznie.

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Wielu zagranicznych internautów zachwyciła znajdująca się w Polsce świecąca w ciemności ścieżka rowerowa, na której w nocy jakoby widać odwzorowane gwiazdy i gwiazdozbiory. Jak się okazuje, w kraju mamy takiego rodzaju drogę dla rowerów, ale nie wygląda tak spektakularnie.

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Źródło:
Konkret24

Zaparkował na torach tramwajowych i - jak ustalili strażnicy miejscy - poszedł prawdopodobnie na pobliski bazar. Tramwaje nie mogły przejechać swoją trasą, co doprowadziło do paraliżu komunikacyjnego. Kiedy po ponad pół godzinie kierowca wrócił do auta, czekały tam już służby. Mężczyzna dostał trzy tysiące złotych mandatu, którego nie przyjął.

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Źródło:
TVN24

W poniedziałek oddamy do użytku odcinek drogi ekspresowej S7, dzięki czemu Warszawa i Kraków uzyskają bezpośrednie połączenie - informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Podróż między miastami ma trwać około 2,5 godziny, czyli prawie o połowę krócej niż gdy jeżdżono starą krajową "siódemką" przez Radom i Kielce.

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Źródło:
PAP, GDDKiA

Naukowcy z Katedry Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu opracowali innowacyjną szklarnię, a w zasadzie cieplarnię bąbelkową, która zapewni wzrost plonu i pomoże zmniejszyć ilość wykorzystanej energii. W hodowli owoców i warzyw pomóc ma piana z mydła.

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Źródło:
tvn24.pl

Premier Węgier Viktor Orban nie po raz pierwszy realizuje skrupulatnie politykę Władimira Putina w Unii Europejskiej, ponieważ uderza w fundamenty wspólnoty - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Krzysztof Hetman, komentując kwestię azylu politycznego dla posła PiS Marcina Romanowskiego. Europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka mówił, o "zdziecinnieniu polskiej polityki, która sprowadza się do relacji interpersonalnych w tym przypadku między Tuskiem a Orbanem, którzy byli kiedyś kumplami, pokłócili się w tym momencie i robią sobie na złość".

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

Źródło:
TVN24, PAP

Po trzech miesiącach prac konserwacyjnych turyści odwiedzający Rzym znów mogą oglądać słynną fontannę di Trevi w pełnym blasku. Wprowadzono jednak limit osób, które mogą jednocześnie przed nią przebywać. Na razie to eksperyment.

Fontanna di Trevi po nowemu

Fontanna di Trevi po nowemu

Źródło:
PAP

Sprawca piątkowego ataku w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło pięć osób, a ponad 200 zostało rannych, został oskarżony o popełnienia morderstwa i usiłowania zabójstwa - poinformowała w niedzielę niemiecka policja. Niemiecki Federalny Urząd do spraw Migracji i Uchodźców przekazał, że otrzymał ostrzeżenie o pochodzącym z Arabii Saudyjskiej mężczyźnie już pod koniec lata 2023 roku za pośrednictwem mediów społecznościowych. W wyniku zamachu zginął 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat.

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Źródło:
PAP, Reuters

Posłanka Magdalena Filiks z KO napisała, że "w Szczecinie i w Gdańsku i wielu innych miejscach doszło w ostatnich latach do takich sytuacji" jak w piątek w Magdeburgu, gdzie w wyniku zamachu i wjechanie autem w tłum zginęło pięć osób, a rannych zostało ponad 200. Tyle że, wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku miały zupełnie inny charakter.

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Źródło:
Konkret24

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Agencja Reutera opublikowała nagranie, pokazujące moment uderzenia drona w 37-piętrowy wieżowiec w rosyjskim Kazaniu. Wideo pochodzi z portali społecznościowych. Według strony ukraińskiej, bezzałogowiec uderzył w budynek w wyniku działania rosyjskiego systemu walki radioelektronicznej i obrony powietrznej.

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Źródło:
NV, Tatar-Inform, Kommiersant, tvn24.pl

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski dotarł do Ukrainy medycznym kamperem, który będzie działał jak mobilny szpital. Możliwe będzie w nim między innymi przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych - poinformował w niedzielę portal Vatican News.

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Źródło:
PAP

Przed nami czas, kiedy nikt nie powinien być sam i kiedy nikt nie powinien być głodny. Już w weekend rozpoczęły się wigilie dla osób w kryzysie bezdomności, samotnych i ubogich. Od 28 lat miejscem spotkań jest Rynek Główny w Krakowie. To już 28. Wigilia Jana Kościuszki, krakowskiego restauratora. To wydarzenie łączy ludzi o wielkich sercach, by wspólnie pomóc i stworzyć chociaż namiastkę świąt Bożego Narodzenia.

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Źródło:
Fakty po Południu TVN24