Jeśli chociażby część tego, co jest zawarte w publicznym już szantażu wobec głowy państwa, jest prawdą, to są powody do strachu - powiedział w "Faktach po Faktach" były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Skomentował list, jaki do prezydenta Andrzeja Dudy wysłał Marek Falenta, domagający się ułaskawienia biznesmen skazany na 2,5 roku więzienia za udział w aferze podsłuchowej.
"Rzeczpospolita" opisała w poniedziałek treść wniosku o ułaskawienie, jaki Marek Falenta skierował do prezydenta Andrzeja Dudy. Biznesmen "przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy" - czytamy w dzienniku. Biznesmen miał napisać, że ujawni zleceniodawców i szczegóły afery podsłuchowej, jeżeli prezydent go nie ułaskawi.
"Próba ucieczki wymiaru sprawiedliwości"
Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych, jeden z nagranych polityków, został zapytany w "Faktach po Faktach", czy ktoś się jeszcze boi Marka Falenty. - Myślę, że tak, bo jeśli chociażby część tego, co jest zawarte w publicznym już szantażu wobec głowy państwa jest prawdą, to w takim razie powody do strachu są.
Przyznał, że "każdy, kto idzie do więzienia, ma prawo się bronić wszystkimi dostępnymi środkami prawnymi, jak może i pleść dowolne bzdury". Ocenił jednak, że "rozprawa (Falenty) była niczym innym jak zamieceniem tej sprawy pod dywan, gdzie rola prokuratury jako oskarżyciela publicznego była co najmniej niejasna".
- Mam wrażenie, że wtedy ta rozprawa była po prostu niczym innym, jak próbą ucieczki wymiaru sprawiedliwości od istoty sprawy - ocenił Sienkiewicz. - Jeśli na procesie padają odczytywane wiarygodne zeznania świadka, który mówi, że pan Falenta twierdził, że odwoła rząd polski i że to będzie kosztowało 130 milionów (...), to ja się pytałem sam Wysokiego Sądu: skoro jest płatnik, to gdzie jest biorca? W takim razie kto złożył tę propozycję, dlaczego to nie jest wyjaśnione? Nie było - mówił.
Dodał, że "od tego czasu dziennikarze znaleźli mnóstwo tropów, których nie znalazły służby ani wymiar sprawiedliwości". Jego zdaniem, one "ewidentnie wskazują na silne powiązania pana Falenty ze środowiskiem byłych funkcjonariuszy CBA i to funkcjonariuszy związanych z PiS-em, którzy wszyscy potem awansowali".
Sienkiewicz zauważył, że "nikt nie wytoczył w tej sprawie wcześniej procesu, zignorowano te materiały tak, jakby one nie istniały".
- I to powoduje, że to, co dzisiaj mówi czy pisze pan Falenta, nabiera wszelkich cech prawdopodobieństwa - ocenił były szef MSW.
Sienkiewicz: to był zamach stanu
Sienkiewicz uważa również, że zarzuty wobec Falenty "były fatalnie skonstruowane". - Zarzut był taki jakby chodziło o nielegalne nagranie żony przez zazdrosnego męża. Tymczasem na pierwszy rzut oka widać było, że mamy do czynienia w gruncie rzeczy z czymś w rodzaju zamachu na państwo. Prokuratura zrobiła wszystko, żeby tego zarzutu nie postawić - dodał. - Potem na sali sądowej próbowano umniejszyć wagę tego, co zrobił pan Falenta, a sąd starannie pominął te wątki składanych zeznań, które mogłyby świadczyć, że tu nie chodzi o korzyść majątkową tak jak to sąd zawarł to w sentencji wyroku, tylko chodzi o coś znacznie więcej - zaznaczył Sienkiewicz. Powiedział, że "wszyscy mamy poczucie" i on również, że "Marek Falenta nie działał sam, a to co dzisiaj opublikowano w jego liście po raz kolejny to potwierdza". - W związku z tym problem nie polega na tym, czy pan Falenta idzie do więzienia czy nie, bo jeśli popełnił przestępstwo, powinien pójść do więzienia, tylko czy powinien iść do więzienia w towarzystwie czy samotnie. Otóż do tej pory idzie samotnie do więzienia, a moim zdaniem to nie wyczerpuje listy osób, które powinny się przesunąć przez salę sądową i wymiar sprawiedliwości – ocenił były szef MSW.
Sienkiewicz uważa, że "śledztwo (w sprawie Falenty) zostało maksymalnie zawężone". - Tak jak mówię, z tego śledztwa zrobiono podsłuchiwanie nielegalne żony przez męża, albo dwóch biznesmenów dla zysku, co jest po prostu nieprawdą. To był zamach stanu - podkreślił.
"Ułaskawienie Falenty byłoby przyznaniem się do tego wszystkiego, co opisał"
Sienkiewicz pytany, czy wyobraża sobie ułaskawienie Marka Falenty po upublicznieniu listu, powiedział: prawdę mówiąc, z trudem. - Ułaskawienie Marka Falenty byłoby przyznaniem się do tego wszystkiego, co opisał w liście. Następny krok, jak sądzę, po odmowie ułaskawienia będzie należał do Marka Falenty - dodał. Na pytanie, czy chciałby, żeby biznesmen zachwiał kolejnym rządem, powiedział: - Jeśli już jesteśmy w spirali zamachów stanu, gdzie jeden człowiek jest w stanie zachwiać jednym rządem, a potem na przykład wysadzić w powietrze drugi, to powiem, niezależnie od moich historii, że w gruncie rzeczy tego bym nie chciał, bo to znaczy, że się staczamy jako państwo, to znaczy, że jesteśmy w gruncie rzeczy bezbronni.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24