- Sejm musi być otwarty na obywateli, na ekspertów - mówił w "Faktach po Faktach" Stanisław Tyszka z Kukiz'15. - Emocje rosną, im bardziej eskalowane są zakazy - wtórowała mu Barbara Dolniak z Nowoczesnej.
Dostęp do Sejmu jest w ostatnich tygodniach utrudniony. Od 25 kwietnia obowiązuje zakaz wydawania jednorazowych przepustek. Wejść mogą tylko posiadacze stałych i okresowych kart wstępu. Ograniczenia wiążą się z trwającym od 18 kwietnia w gmachu parlamentu protestem osób niepełnosprawnych oraz ich rodzin. W czwartek dwóch z protestujących niepełnosprawnych dostało też zakaz opuszczania gmachu. Wcześniej spotkali się przy sejmowym szlabanie z Janiną Ochojską, której nie wpuszczono do budynku.
"Do jakiego poziomu zeszli rządzący"
- Mówiąc szczerze, kiedy dowiedziałam się o tej wiadomości, to zaczęłam się zastanawiać, do jakiego poziomu zeszło państwo, do jakiego poziomu zeszli rządzący, że nie pozwalają tym młodym ludziom na wyjście na spacer - komentowała w "Faktach po Faktach" wicemarszałek Sejmu Barbara Dolniak (Nowoczesna).
Pytana o to, czy zakaz opuszczania gmachu to rodzaj kary za rozmowę z Janiną Ochojską odparła, że "inaczej tego odczytać nie można".
- To są osoby, które w trakcie spaceru rozmawiały z innymi osobami, które nie dostały się do Sejmu, z dziennikarzami. Ale czy za to mają być karani? Że mówią o tym, jak chcą żyć; dlaczego protestują; dlaczego znaleźli się w Sejmie? - mówiła.
Do tej sytuacji odniósł się również wicemarszałek Sejmu z ramienia Kukiz'15, Stanisław Tyszka.
- Sprawa spacerów to jest rzecz, którą wynegocjował z Kancelarią Sejmu Paweł Kukiz jakieś dziesięć dni temu. Proszę zauważyć, musiał negocjować przewodniczący trzeciej siły politycznej, żeby młodzi ludzie mogli wyjść na spacer - stwierdził.
Jego zdaniem jednak"jest jeszcze sprawa, o której się nie mówi".
- Mamy do czynienia z częściowym paraliżem władzy ustawodawczej Sejmu. W środę było bardzo ważne posiedzenie komisji do spraw energii (i skarbu państwa - red.), która zajmowała się ustawą podwyższającą o dziesięć groszy cenę za litr paliwa - wyjaśnił. Jak dodał, dla Kukiz'15 jest to "sprawa priorytetowa, żeby zablokować tę ustawę", bo - jak ocenił - wpłynie ona "bardzo negatywnie na kieszeń wszystkich Polaków".
- I co się okazało? Nie mogliśmy zrobić na przykład wysłuchania publicznego, zaprosić ekspertów, przedstawicieli stowarzyszeń kierowców, których opinii można by wysłuchać, bo są ograniczone w tym momencie zaproszenia gości do Sejmu - tłumaczył.
Zaznaczył też, że "Sejm to nie są tylko posłowie".
- Sejm musi być otwarty na obywateli, na ekspertów, przedstawicieli organizacji pozarządowych, dziennikarzy. A wszyscy oni mają, pod pretekstem tej okupacji przez opiekunów osób niepełnosprawnych, ograniczony dostęp do Sejmu. W związku z tym mamy paraliż władzy ustawodawczej - stwierdził. - My się na to nie zgadzamy - podkreślił.
Jego zdaniem, marszałek Sejmu i Prawo i Sprawiedliwość boją się, że "ktoś może dołączyć do protestu albo że nada się temu większy rozgłos".
"W Sejmie nie są uzbrojeni po zęby protestujący, tylko niepełnosprawne osoby"
Jak wspominała Dolniak, w czwartek odbyło się posiedzenie Prezydium Sejmu, na którym marszałek Marek Kuchciński pytał o stanowiska wicemarszałków na temat obowiązujących zakazów.
- Mówiliśmy - a przynajmniej część z wicemarszałków - mówiła o tym, że sprzeciwia się takim rozwiązaniom, bo eskalowanie zakazów nie powoduje uspokojenia sytuacji - tłumaczyła.
- Wręcz przeciwnie. Emocje rosną im bardziej eskalowane są zakazy, czyli im mniej wpuszcza się do Sejmu osób, im mniej pozwala się na pewne zachowania - tym emocje rosną. Byliśmy za tym, żeby znieść zakazy i by Sejm mógł normalnie funkcjonować - kontynuowała.
Jak dodała, "niestety, na dzisiaj takiego rozwiązania nie ma".
- Pamiętajmy o tym, że w Sejmie nie są uzbrojeni po zęby protestujący, tylko niepełnosprawne osoby i ich opiekunowie - podkreśliła.
"To powinno być jawne i transparentne"
Goście programu komentowali również kwestię nagród finansowych, które przyznała swoim ministrom i samej sobie była premier Beata Szydło. Do 15 maja wszyscy, którzy otrzymali premie mieli zgodnie z zarządzeniem władz Prawa i Sprawiedliwości przekazać je na rzecz organizacji charytatywnej Caritas. Rzecznik PiS Beata Mazurek poinformowała w środę, że zrobiły to "wszystkie osoby, które są czynnymi politykami". Nie pokazano jednak dowodów wpłat.
- Chciałabym, żeby wydając pieniądze, wydawano je rozsądnie i ważono, co jest najważniejsze. Jeżeli zapowiada się pewne kroki - to żeby być wiarygodnym - trzeba te kroki realizować - mówiła w "Faktach po Faktach" Dolniak.
Jak z kolei zauważył Tyszka, ministrowie i wiceministrowie przyznali sobie jakieś dwa miliony złotych nagród". - To są pieniądze obywateli - mówił.
- To są najwyżsi urzędnicy państwowi. Oni nie mają prywatności w tym zakresie, w jakim chodzi o kwestie zwrotu nienależnie pobranych dodatków do pensji. To powinno być jawne i transparentne - zaznaczył.
Autor: JZ//kg / Źródło: tvn24