Rosjanie przeprowadzili w nocy ataki na Ukrainę, w tym w jej zachodniej części. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych przekazało, że nad ranem "doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących" Rosji. Później DORSZ przekazał na konferencji kolejne szczegóły zdarzenia. - Przez cały czas przebywania w naszej przestrzeni rakieta była obserwowana radiolokacyjnie. Wiedzieliśmy o jej trajektorii, o jej kierunku. Spodziewaliśmy się, gdzie opuści naszą przestrzeń i miało to miejsce - mówił rzecznik dowództwa.
Podpułkownik Jacek Goryszewski z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych przekazał na porannej konferencji prasowej szczegóły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę, do którego doszło w czasie zaostrzonego, nocnego ostrzału Ukrainy.
Mówił, że rakieta "przekroczyła naszą przestrzeń powietrzną" o godzinie 4.23. - Poruszała się z prędkością niemalże 800 kilometrów na godzinę i na wysokości 400 metrów. Przekroczyła tę granicę, około dwa kilometry. Następnie wyleciała z naszego terytorium - powiedział. - Przez cały czas przebywania w naszej przestrzeni była oczywiście obserwowana radiolokacyjnie. Wiedzieliśmy o jej trajektorii, o jej kierunku. I spodziewaliśmy się, gdzie opuści naszą przestrzeń i miało to miejsce - zapewnił.
Podkreślał, że "bezpieczeństwo naszej przestrzeni powietrznej było zapewnione w maksymalnym stopniu".
Goryszewski dodał, że "w przypadku tej rakiety nie było decyzji, nie było autoryzacji o zestrzeleniu". Wyjaśniał, że główną przyczyną było to, że wojsko wiedziało, jaka jest trajektoria jej lotu. - Poza tym ta rakieta przebywała w naszej przestrzeni przez bardzo krótki czas i nie była w zasięgu naszych wojskowych lądowych środków ogniowych. Więc tutaj nie było mowy o zestrzeleniu. Nie było też mowy o tym, żeby nasze myśliwce podjęły jakąkolwiek interwencję, gdyż nie zmierzała ona w głąb terytorium naszego kraju - dodał.
"Na terytorium Polski jej nie znajdziemy"
- Cały czas obserwujemy sytuację w Ukrainie. Większość z tych rakiet, większość z tych dronów (...), które zostały wystrzelone w kierunku Ukrainy, została zestrzelona przez ich obronę przeciwlotniczą - oznajmił. - Na chwilę obecną uspokajam, nasza przestrzeń jest bezpieczna. Nie odbywa się już atak na cele w Ukrainie, więc możemy być spokojni co do dalszego przebiegu tego dnia - dodał podpułkownik.
Powiedział, że "nasze myśliwce powróciły już do baz, nasze systemy powróciły do swojej działalności operacyjnej, ale Wojsko Polskie cały czas monitoruje sytuację i wszystko jest pod kontrolą".
Pytany, czy jest potrzeba kontrolnego sprawdzenia terenu, nad którym leciała rakieta, odpowiedział, że "na chwilę obecną nie ma takiej potrzeby, po pierwsze dlatego, że mamy dokładny zapis systemów radiolokacyjnych miejsca, gdzie ona wkroczyła i je opuściła". - Ze stuprocentową pewnością wiemy, że na terytorium Polski jej nie znajdziemy i nie planujemy takich poszukiwań - dodał.
"Naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej"
"Informujemy, że 24 marca br. o godz. 4.23 doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych dzisiejszej nocy przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej. Celem wykonywanych uderzeń były miejscowości znajdujące się w zachodniej Ukrainie" - napisało rano w komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dodano, że "obiekt wleciał w polską przestrzeń na wysokości miejscowości Oserdów (woj. lubelskie) i przebywał w niej przez 39 sekund. W trakcie całego przelotu był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne".
"Dzisiejszej nocy wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione. Aktywowano między innymi polskie i sojusznicze lotnictwo" - zaznaczono.
Podpułkownik Jacek Goryszewski mówił wcześniej na antenie TVN24, że rakieta przez cały przelot przez polskie terytorium była "obserwowana". - Tak, jak wspomniałem: nasze lotnictwo było poderwane. Byliśmy w gotowości do działania i zapewnienia bezpieczeństwa naszej przestrzeni powietrznej - powiedział.
- Wszystkie zapisy z naszych systemów radiolokacyjnych wskazują, że była to jedna z rakiet skierowanych z terytorium Ukrainy przez lotnictwo Federacji Rosyjskiej - dodał podpułkownik Goryszewski.
Siewiera: prezydent został poinformowany
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera napisał, że "dziś przed świtem miało miejsce 39-sekundowe wtargnięcie pocisku manewrującego w polską przestrzeń powietrzną o czym rozmawialiśmy po godz. 5 rano z Premierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem".
"Zwierzchnik Sił Zbrojnych został niezwłocznie poinformowany. Sojusznikom przekazano także informacje o przebiegu kolejnego incydentu naruszenia granicy NATO przez środki bojowe Federacji Rosyjskiej" - dodał.
Kosiniak-Kamysz: uruchomione zostały wszystkie procedury
"W związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rakietę manewrującą wystrzeloną przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej natychmiastowo uruchomione zostały wszystkie procedury" - przekazał z kolei minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. "Jestem w kontakcie z prezydentem, premierem, ministrem spraw zagranicznych, Szefem Sztabu Generalnego oraz Dowódcą Operacyjnym SZ. Stale monitorujemy sytuację" - napisał szef resortu obrony.
Wcześniejszy komunikat Dowództwa Operacyjnego
Wcześniej w niedzielę Dowództwo Operacyjne poinformowało, że "obserwuje dzisiejszej nocy intensywną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, związaną z uderzeniami lotniczo-rakietowymi na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy".
Dodano, że wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana.
"Ostrzegamy, że aktywowano polskie i sojusznicze statki powietrzne, co może wiązać się z występowaniem podwyższonego poziomu hałasu, zwłaszcza w południowo-wschodnim obszarze kraju" - podkreślono.
Cel - obiekty infrastruktury
W nocy władze obwodu lwowskiego poinformowały o ataku rakietowym Rosjan i uruchomieniu obrony powietrznej. Alarm powietrzny obowiązywał w całej Ukrainie w związku z wystrzeleniem rakiet manewrujących przez bombowce strategiczne Tu-95MS.
Ukraińskie siły powietrzne poinformowały o starcie 14 Tu-95MS z lotniska Ołenia w obwodzie murmańskim w Rosji.
Mer Lwowa Andrij Sadowy przekazał, że w kierunku obwodu lwowskiego leciało 20 rosyjskich rakiet i siedem dronów kamikadze. Ich celem były obiekty infrastruktury. We Lwowie nie odnotowano żadnych eksplozji. Sadowy podał we wpisie na kanale Telegram, że władze regionalne poinformują później o skutkach nalotów. Szef władz obwodu lwowskiego Maksym Kozicki napisał po godzinie 6.30 czasu ukraińskiego (godz. 5.30 w Polsce), że "szahedy i rakiety zaatakowały obiekt infrastruktury krytycznej w obwodzie lwowskim. Wybuchł pożar". Jak dotąd nie ma informacji o ofiarach.
Eksplozja w rejonie desniańskim w Kijowie
Mer Kijowa Witalij Kliczko podał na kanale Telegram, że w stolicy doszło do eksplozji - w rejonie desniańskim fragmenty rakiety spadły w pas lasu, a także w dzielnicy szewczenkowskiej na terenie parku i zabudowań. Doniesień o ofiarach nie było.
Rosjanie użyli do ataku na Kijów rakiet manewrujących Ch-101 i Ch-555, które zostały wystrzelone z bombowców strategicznych Tu-95MS. Maszyny wystartowały z lotniska Engels w obwodzie saratowskim.
Alarm powietrzny w stolicy trwał ponad dwie godziny. Według wstępnych danych nie odnotowano większych szkód.
Siły powietrzne Ukrainy podały, że w czasie nocnego ataku zostało zestrzelonych 18 rakiet manewrujących Ch-101 i Ch-555, a także 25 dronów szturmowych Shahed na terenie obwodów dniepropietrowskiego, chersońskiego, mikołajowskiego, odeskiego, sumskiego, kijowskiego, wołyńskiego i lwowskiego.
Źródło: PAP, Ukraińska Prawda, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: plut. Aleksander Perz / 18 DZ