Rosjanie przegrupowują swoje siły na Ukrainie, pojawiły się doniesienia o powołaniu rezerwistów. To oznacza, że nowi żołnierze mogą się pojawić na froncie w ciągu czterech dni. Czy mogą realnie zagrozić ukraińskim wojskom? Analizuje były dowódca Wojsk Lądowych generał Waldemar Skrzypczak.
To już 12. doba inwazji Rosji na Ukrainę. Wedle najnowszych informacji, w nocy Rosjanie znów ostrzelali ukraińskie miasta. Na ich celowniku znalazły się Kijów, Charków, Mikołajów, Mariupol. Wciąż niepewna pozostaje kwestia utworzenia korytarzy humanitarnych, o których mowa jest już od kilku dni. Do tej pory dwukrotnie podejmowano próbę ewakuowania ludności cywilnej z Mariupola. Bezskutecznie. O utworzeniu korytarzy ewakuacyjnych rozmawiał z Władimirem Putinem prezydent Francji Emmanuel Macron.
Ale czy Ukraińcy będą chcieli z nich skorzystać, jeśli zgodnie z zapowiedziami, będą one prowadziły w kierunku Ukrainy i Białorusi? - Moim zdaniem to jest zagrywka Rosjan, którzy mają świadomość, że Ukraińcy nie pójdą w kierunku Rosji czy Białorusi. W związku z tym zostaną w miastach. Rosjanie powiedzą, że zrobili korytarze, ale Ukraińcy nie chcieli z nich skorzystać. Dalej będą dewastować miasta i zabijać cywili - powiedział w TVN24 były dowódca Wojsk Lądowych generał Waldemar Skrzypczak.
Rosjanie zbierają siły i przegrupowują oddziały?
W niedzielę pojawiły się doniesienia, według których Rosjanie przegrupowali swoje siły. Z kolei Ukraińcy bronią się i nie są w stanie wykonywać uderzeń kontrofensywnych. - Rosjanie podjęli kolejną próbę prowadzenia operacji zaczepnej, czyli takiej, jak dziesiątego dnia. Ale jedenastego dnia działań w zasadzie ich potencjał się wyczerpał. Nie mają możliwości prowadzenia operacji, ponieważ na wszystkich kierunkach zostali zatrzymani. Tak się stało na przykład w okolicach Połtawy. Generalnie wojska rosyjskie okrążają kluczowe miasta. Tam w ciągu ostatnich 12 dni ponieśli duże straty, osiągające nawet 30 do 40 procent stanów osobowych - powiedział generał Skrzypczak.
Według generała, te niepowodzenia sprawiają, że Rosjanie "redukują swoje siły do zadań okrążania i do blokowania wojsk ukraińskich" - Jednocześnie z informacji, które mamy z wywiadu, wynika, że Rosjanie dokonują mobilizacji rezerwistów. Nie do formowania jednostek, ale prawdopodobnie do uzupełnienia strat - tłumaczy.
Czytaj też: Nocny ostrzał rosyjskich wojsk w Mikołajowie
Czy taka sytuacja i nowe rosyjskie siły mogą realnie zagrozić Ukraińcom? - Jeżeli (Rosjanie) powołują rezerwistów, żeby uzupełnić stany osobowe, które walczyły na Ukrainie, to potrzebują na to około 4-5 dni. Ale wartość tych pododdziałów będzie znikoma, ponieważ to żołnierze, którzy nie są "ostrzelani" i nie byli przygotowywani przez ostatnie trzy miesiące. A co do Ukraińców, to odtworzyli grupy pancerno-zmechanizowane, którymi skutecznie rozbijają wojska rosyjskie między innymi w rejonie Kijowa, Charkowa i w kierunku na Sumy, gdzie wykonali kontrataki, które zatrzymały i rozbiły część wojsk Rosji - analizuje generał Skrzypczak.
Pierścień wokół Kijowa jeszcze się nie zacisnął
Jak wskazuje były dowódca Wojsk Lądowych, wygląda na to, że nadal głównym zamiarem Rosji jest okrążenie Kijowa. I to z różnych względów, zarówno tych politycznych, jak i militarnych. - Celem Rosjan jest dążyć, miejscowościami takimi jak Irpień, w kierunku południowym, w celu okrążenia Kijowa i połączenia ich z siłami idącymi od wschodu - tłumaczy Skrzypczak.
Dodaje, że na razie ta operacja "nie ma powodzenia z dwóch powodów". - Głównie dlatego, że Irpień i Bucza są silnie bronione, więc Rosjanie je demolują ogniem, a jednocześnie wojska ukraińskie z kierunku zachodniego cały czas dezorganizują działanie armii rosyjskiej - wskazuje generał. I dodaje: - Rosjanie nie mają w tej chwili możliwości potęgowania oblężenia w kierunku na Makarów i na południe od Kijowa, żeby zamknąć pierścień okrążenia. Moim zdaniem ten potencjał, który mają, nie pozwala im tak głęboko wejść, a Ukraińcy w tej chwili wprowadzają nowe siły. Prawdopodobnie mają zamiar atakowania zgrupowań rosyjskich.
To, że Rosjanie gdzieś są, nie oznacza, że kontrolują teren
Mapy są zawsze pewnym uproszczeniem. Na ile to jest tak, że tereny oznaczone na czerwono faktycznie są zajęte i kontrolowane przez Rosjan, a na ile to jest tylko schematyczne zaznaczenie sił rosyjskich? - Wychodzi na to, że Rosjanie panują tylko nad tymi terenami, gdzie stacjonuje ich wojsko. Natomiast ta przestrzeń operacyjna (oznaczona na mapie na czerwono – red.) nie jest wcale opanowana i tam się rodzi ukraińska partyzantka. Rosjanie mają problem ze wszystkim, i z logistyką, i z dowozem czegokolwiek, ponieważ partyzantka skutecznie rozbija kolumny rosyjskie. I te obrazki, które często widzimy w mediach, pokazujące spalone kolumny, to są często te kolumny, które dążą do walk z Ukraińcami - dodaje generał.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24