Transseksualista ze Świdwina chce zmienić płeć i zostać Marleną. Na drodze stoi mu jednak skomplikowane prawo. Czy może poddać się operacji - zdecyduje w piątek sąd w Koszalinie.
Zabieg zmiany płci mają przeprowadzić lekarze ze szpitala Klinicznego Akademii Medycznej w Gdańsku. By mogli zacząć działać, najpierw sąd musi ustalić płeć zainteresowanego/ej.
Dopiero na mocy prawomocnego wyroku Arnold będzie mógł sprostować swój akt urodzenia i wystąpić o nowy dowód osobisty, uwzględniający jego nowe imię i płeć, a tym samym zyskać nowy numer PESEL.
Rodzice na drodze
Problem polega jednak na tym, że Arnold, by stać się Marleną, musi wytoczyć powództwo przeciw swoim rodzicom - co uczynił.
W Polsce nie ma bowiem odrębnych przepisów co do zmiany płci, a stosuje się pewien wybieg prawny. Na podstawie wcześniejszych wyroków Trybunału Konstytucyjnego korzysta się z artykułu 189 Kodeksu Postępowania Cywilnego.
Artykuł ten mówi, że „powód może żądać ustalenia przez sąd istnienia lub nieistnienia stosunku prawnego lub prawa, gdy ma w tym interes prawny”. Zawiły zapis jest wystarczający do zmiany płci i uznawany przez sądy.
Do sądu zawsze pozywa się więc rodziców. Jest to zabieg formalny (musi być powód i pozwany), który czasami może stanowić istotne utrudnienie. Rodzice mogą bowiem uczestniczyć w procesie, a gdy są przeciwni zmianie płci swojego dziecka, mogą aktywnie utrudniać i spowalniać proces.
Jest to o tyle dziwne, że proces dotyczy dorosłego, pełnoletniego człowieka. Podstawowymi dowodami w sprawie jest diagnoza lekarza seksuologa oraz zeznania powoda, a więc osoby zainteresowanej zmianą płci. Cała pozostała procedura zależna jest od praktyk stosowanych w danym mieście (Sąd Okręgowy). Czy Koszaliński sędzia będzie przychylny Marlenie?
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24