26-latek, podejrzany o spowodowanie fałszywych alarmów bombowych, które we wtorek sparaliżowały ponad 20 instytucji w całym kraju, został aresztowany przez sąd - podała w sobotę prowadząca śledztwo katowicka prokuratura. Maile miał wysyłać ze skrzynek "uwagabomba@yahoo" i "uwagabomba@live.com". Usłyszał zarzut wywołania fałszywych alarmów i spowodowanie w ten sposób zagrożenie dla życia i zdrowia oraz mienia. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Według nieoficjalnych informacji TVN24, przyznaje się do winy.
- W piątek przed południem na terenie lotniska w Pyrzowicach policjanci zatrzymali młodego mężczyznę podejrzewanego o serię fałszywych alarmów bombowych, które miały miejsce we wtorek - poinformował mł. insp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Dodał, że z ustaleń śledczych wynika, iż 26-latek kontaktował się z dwoma mężczyznami zatrzymanymi wcześniej w tej sprawie, a potem zwolnionymi. Komendant główny policji nadinsp. Marek Działoszyński powiedział, że 26-latek był poszukiwany listem gończym za 36 oszustw w internecie. W ostatnim czasie mieszkał w Wielkiej Brytanii. Stamtąd przyleciał w piątek do Pyrzowic. - Zabezpieczono przy nim sprzęt elektroniczny, który mógł służyć do wysyłania maili z groźbami - podkreślił Działoszyński.
Maile wysyłane były z laptopa za pośrednictwem telefonu komórkowego. Mimo tego, że mężczyzna szyfrował to połączenie, służbom udało się do niego dotrzeć. - Osoba ta według ustaleń policji jest osobą, która z terenu Anglii za pośrednictwem dwóch skrzynek o treści "uwagabomba@yahoo" i "uwagabomba@live.com" rozesłała maile (...) Numer telefonu, który zabezpieczono przy tej osobie jest numerem telefonu, który współgrał z adresem IP, z którego rozsyłano właśnie tego typu maile - poinformował komendant.
Działoszyński przypomniał, że w internecie nie można pozostać do końca anonimowym. - To taki świat, w którym zostawia się jednak ślady i myślę, że przekonanie osoby, która to zrobiła, o tym, że będzie bezkarna, spowodowało jej przyjazd do Polski, natomiast okazało się trochę inaczej - podsumował szef policji. Podziękował za współpracę ABW, podkreślił też, że w sprawie prowadzono intensywną wymianę informacji z wieloma służbami specjalnymi w krajach europejskich i Stanach Zjednoczonych. Ocenił, że ta współpraca była bardzo istotna dla sprawy.
Rzecznik ABW Maciej Karczyński powiedział w sobotę, że Agencja od samego początku współpracowała z policją. - Współpracowaliśmy ze służbami zagranicznymi, wymienialiśmy informacje - podkreślił. Karczyński dodał, że informacje spływały do Centrum Antyterrorystycznego ABW (CAT), gdzie były sprawdzane pod kątem ewentualnego zagrożenia terrorystycznego. - Wykorzystywaliśmy również nasze zasoby wiedzy co do cyberprzestępczości - zaznaczył.
Do ośmiu lat
Mężczyzna został w piątek doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie alarmów. Zastępca prokuratora okręgowego w Katowicach Arkadiusz Kozłowski powiedział podczas sobotniej konferencji prasowej, że mężczyźnie przedstawiono zarzut wywołania fałszywych alarmów i spowodowanie w ten sposób zagrożenie dla życia i zdrowia oraz mienia. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
- To kwalifikacja wstępna. Z uwagi na to, że ataki dotknęły również szpitali i była ewakuacja nie tylko personelu, ale i pacjentów, będziemy jeszcze rozważać rozszerzenie tej kwalifikacji - powiedział zastępca prokuratora okręgowego w Katowicach Arkadiusz Kozłowski. Chodzi o przestępstwa związane narażeniem na niebezpieczeństwo pacjentów. Decyzja w tej sprawie zapadnie po zgromadzeniu danych z ewakuowanych szpitali.
Silne dowody
Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, pytany w sobotę przez dziennikarzy po konwencji PO w Chorzowie o zatrzymanie 26-latka, powiedział: - Są silne dowody w tej sprawie i prokuratura je podzieliła; został zatwierdzony trzymiesięczny areszt. - Sądzę, że ta sprawa znajdzie swój finał - tak jak mówiłem - w sądzie, ze sprawiedliwym wyrokiem. Wtedy dopełni się sprawiedliwość, jaka powinna być wymierzana osobom, które się porywają na takie nieodpowiedzialne czyny - dodał Sienkiewicz.
Dwóch zatrzymanych - potem zwolnionych
26-latek to trzeci mężczyzna, który według policji ma związek z wywołaniem fałszywych alarmów bombowych w 22 miejscach w kraju we wtorek. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano dwóch, jednego w Chrzanowie (Małopolskie), drugiego w Zawierciu (Śląskie). Obaj zostali w czwartek zwolnieni, bowiem prokuratura uznała, że zgromadzony do tej pory materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutów. Policjanci podkreślają, że obaj mężczyźni byli zatrzymani w związku z tą sprawą, zaś zatrzymany w piątek 26-letni mężczyzna to ta osoba, która z bardzo dużym prawdopodobieństwem miała wysłać maile z informacją o bombie. Policja odmawia podania bliższych szczegółów na temat zatrzymanego. - Ten człowiek rzeczywiście korzystał z bardzo wyrafinowanych narzędzi, by ukryć swoją tożsamość. Popełnił jednak błędy - powiedział anonimowy oficer z KGP.
Masowe groźby
We wtorek po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty - szpitale, prokuratury, sądy, komendy policji, centra handlowe i teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób. W akcję zaangażowanych było ponad 400 policjantów. Według resortu spraw wewnętrznych nie było realnego zagrożenia życia i zdrowia obywateli.
Maile z informacjami o podłożeniu bomby wysłano w nocy z poniedziałku na wtorek z serwerów w kraju i za granicą. Autorów wiadomości poszukiwała specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez ABW, podjęto też współpracę ze służbami zagranicznymi. Premier Donald Tusk i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapewnili, że sprawa jest priorytetowa dla służb. Śledztwo w sprawie fałszywych alarmów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Jednak - jak powiedział w piątek prokurator generalny Andrzej Seremet - postępowanie zostanie przeniesione do innej jednostki. Katowicka prokuratura była bowiem jednym z miejsc, gdzie trafiły maile z pogróżkami.
Autor: jk,mk//bgr,tr / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: policja.pl | Jakub Kamiński / PAP