- Z mowy nienawiści rezygnuje ten, kto potrafi kochać i widzi w drugim powód do miłości, a jak tego nie ma, to nic z tego nie wyjdzie - powiedział w niedzielę metropolita łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś odnosząc się do kwestii mowy nienawiści w debacie publicznej.
Arcybiskup Ryś rozmawiał z dziennikarzami w niedzielę w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie podczas spotkania "Panama w Warszawie", które odbyło się w łączności z 34. Światowymi Dniami Młodzieży w Panamie.
Nawiązując do tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza hierarcha zaznaczył, że rola Kościoła w tym trudnym momencie jest ogromna. - Kościół ma po pierwsze pokazać innym wiarę w człowieka, ponieważ przy takich wydarzeniach jesteśmy skłonni myśleć o ludziach to, co najgorsze. W naszym dyskursie politycznym i społecznym ludzie widzą w sobie więcej zła niż dobra - stwierdził abp Ryś.
Jak zaznaczył, chrześcijaństwo głosi, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga i to jest "nieusuwalna godność człowieka". - Dokąd nie zobaczymy dobra w drugim, to nie będziemy mieli powodu, żeby o nim źle nie mówić - ocenił.
"Ktoś musi pierwszy powiedzieć: przepraszam"
Zdaniem abpa Rysia, nawoływanie do tego, żeby zrezygnować z mowy nienawiści to "zaklinanie rzeczywistości". - Z mowy nienawiści rezygnuje ten, kto potrafi kochać i widzi w drugim powód do miłości, a jak tego nie ma, to nic z tego nie wyjdzie - uważa metropolita łódzki.
Według niego, nigdy nie jest tak, że winna jest tylko jedna strona. - Każdy, kto miał do czynienia z małżeństwem, które ma kryzys, to wie, że nie ma takich sytuacji, kiedy wina jest po jednej stronie. Ale ktoś musi pierwszy powiedzieć "przepraszam". To jest słowo otwierające. I to wcale nie musi być akurat ten, kto jest najwięcej winien - ocenił arcybiskup.
Dodał, że "to ważny moment dla Kościoła i dla świata polityki w Polsce". - Teraz ktoś w naszym świecie musi zacząć mówić "przepraszam". Myślę, że byłoby dobrze, gdyby to Kościół był tym pierwszym - podkreślił hierarcha.
"Jedność przysłaniana przez rzeczy drugiego, trzeciego planu"
Jego zdaniem, Kościół nie powinien podejmować się roli mediatora pomiędzy zwaśnionymi stronami. - Mówimy o Polsce, to znaczy o świecie, w którym wszystkie strony sporu są w Kościele. Przecież jesteśmy w społeczeństwie prawie w stu procentach ochrzczonym - powiedział.
- To znaczy, że to jest fundamentem jedności. Cały kłopot polega na tym, że ta tożsamość podstawowa, że jesteśmy w jednym Duchu ochrzczeni w jedno ciało, że jesteśmy dziećmi Boga, ta fundamentalna jedność jest w naszym życiu przysłaniana przez rzeczy z drugiego, trzeciego planu - dodał abp Ryś.
Jak wyjaśnił, Kościół nie musi być mediatorem, wystarczy, że "będzie sobą". - Jeśli wewnątrz Kościoła będziemy wszyscy doświadczać tej wspólnoty, która nam jest zadana we chrzcie, wtedy to się będzie przekładać na relacje między Polakami - ocenił abp Ryś.
Autor: asty/adso / Źródło: PAP