Tuż po godz. 14 zakończyła się wspólna demonstracja "Solidarności" i OPZZ przed kancelarią premiera. Przed jej końcem protestujący złożyli petycję do szefa rządu, w której wyrazili zdecydowany sprzeciw wobec cięć budżetowych i zaapelowali do decydentów, by "obudzili się".
"Apelujemy do decydentów - obudźcie się. Nie można już oszczędzać na tym, co zapewnia rozwój naszego kraju! Potrzeba mądrych inwestycji w ludzi i ich miejsca pracy przynoszące realny wzrost gospodarczy. Chcemy pracować i godnie żyć - tu i teraz!" - napisali związkowcy "S" i OPZZ w petycji złożonej w Kancelarii Premiera.
"Mówimy zdecydowane 'NIE' dla cięć budżetowych i braku bezpieczeństwa socjalnego" - głosi dokument. Jak zaznaczył przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek, petycję z rąk delegacji odebrali urzędnicy z Kancelarii, ponieważ trwało posiedzenie rząd.
Zaciskanie pasa
Demonstranci, którzy zablokowali Al. Ujazdowskie, wznosili okrzyki, np. "Godna praca tu i teraz". Był transparent z napisem: "Panie premierze! ZUS to nie piłka nożna". Związkowcy używali trąbek, syren i gwizdków. Jeszcze przed rozpoczęciem protestu słychać było wybuchające petardy. Jednak jak podał nadkom. Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji, funkcjonariusze nie informowali o żadnych incydentach w czasie manifestacji.
Przed kancelarią odbył się też happening z udziałem młodych związkowców "Co wy wiecie o naszym świecie?". Na platformie, która znajdowała się na czele demonstracji, grupa młodych członków Solidarności została opleciona pasem przez związkowców przebranych za premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego. - Symbolizuje to, że rząd zaciska nam pasa - wyjaśnił jeden z protestujących.
Związkowcy domagają się m.in. stabilnego zatrudnienia, podwyżki płacy minimalnej i kwot uprawniających do zasiłków rodzinnych oraz pomocy społecznej. Nie zgadzają się natomiast na plany oszczędności i zamrożenie płac w sferze budżetowej oraz zapowiadane podwyżki podatku VAT i akcyzy.
Śniadek o pazernych finansistach
Tuż przed rozpoczęciem protestu przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek powiedział, że polityka oszczędności i zaciskania pasa doprowadziła Polskę do największego zadłużenia w historii. I zaapelował do rządu o dialog ze związkami.
Według Śniadka, co dziesiąty pracownik w Polsce, który ma stałe zatrudnienie, żyje poniżej progu ubóstwa. - Nie akceptuję sytuacji, w której duża część polskiego społeczeństwa żyje w biedzie, gdzie mamy największe w Europie niedożywienie dzieci. Równocześnie nieustannie słyszymy w mediach, że za dużo wydajemy. Za dużo wydajemy, bo za małe są zyski pazernych finansistów - stwierdził Śniadek.
I dodał: - Chcemy solidarnej i sprawiedliwej Polski. Takiej, jak z naszych marzeń w roku 1980. Wywalczyliśmy wolność, a ta wolność jest nadużywana przez elity gospodarcze i polityczne do wygodnego urządzania życia sobie, przerzucania wszystkich ciężarów na ludzi. Na to nie ma zgody.
Śniadek skrytykował projekt budżetu na 2011 r., w którym - jego zdaniem - nie rosną wynagrodzenia "dla całych sfer", ale jednocześnie kancelarie Sejmu, Senatu i rządu będą miały wyższe budżety o 10 proc. Odniósł się też do planowanej od nowego roku podwyżki VAT. - Są w Polsce armie ludzi, dla których kilkadziesiąt złotych miesięcznie to jest poważny problem. W imieniu tych ludzi będzie wołała Solidarność. To jest nasze prawo i nasz święty obowiązek - oświadczył.
Część europejskich protestów
W sumie w Warszawie demonstrowało kilka tys. osób. Organizatorzy mówili o 10 tys. Demonstracja w Warszawie to część większej akcji organizowanej przez Europejską Konfederację Związków Zawodowych, do których należą oba polskie związki.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24