"Obawa matactwa oraz wysokie zagrożenie karą". Między innymi te względy zadecydowały, że krakowski sąd aresztował na trzy miesiące Andersa Hoegstroema - Szweda podejrzanego o namawianie do kradzieży napisu z muzeum w Auschwitz-Bierkenau.
Areszt zastosowano na okres trzech miesięcy, tak jak wnioskowała prokuratura. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie mówił wcześniej, że wniosek o aresztowanie podejrzanego był podyktowany m.in. obawą matactwa i zagrożeniem wysoką karą.
Nie przyznał się do winy
Anders Hoegstroem był przesłuchiwany w poniedziałek i wtorek. Jak informowała krakowska prokuratura, nie przyznał się do zarzutu i w swoich wyjaśnieniach przedstawił własną wersję wydarzeń, która - zdaniem śledczych - wymagała weryfikacji. Czynności takie prowadziła prokuratura w środę i czwartek. Było to m.in. ponowne przesłuchanie podejrzanych lub skazanych za kradzież napisu albo konfrontacja z podejrzanymi.
Ze względu na dobro śledztwa, prokuratura odmawia podania bliższych szczegółów wyjaśnień Andera Hoegstroema.
Bulwersująca kradzież
Szwedowi grozi kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Do kradzieży napisu doszło 18 grudnia 2009 roku. Odnaleziono go 70 godzin później we wsi koło Torunia. Sprawcy kradzieży, zatrzymani w tym samym czasie, pocięli go wcześniej na trzy części. Z ustaleń prokuratury wynika, że pięciu Polaków - wśród których znajdowali się wykonawcy i pośrednicy - działało na zlecenie pośrednika ze Szwecji.
Hoegstroema zidentyfikowała krakowska prokuratura na podstawie informacji otrzymanych w połowie stycznia ze Szwecji i po rozpoznaniu go przez dwóch podejrzanych. Na tej podstawie wydała postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu podżegania do kradzieży napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury.
Po uzyskaniu z sądu decyzji o zastosowaniu 14-dniowego aresztu, prokuratura wydała za nim list gończy, który był podstawą do wydania przez krakowski sąd Europejskiego Nakazu Aresztowania. Nakaz taki został wydany na początku lutego.
Do Polski przyleciał policyjnym śmigłowcem
11 lutego podejrzany został zatrzymany w Sztokholmie i umieszczony w areszcie. Miesiąc później szwedzki sąd zdecydował, że Hoegstroem zostanie wydany Polsce. W ubiegły piątek 9 kwietnia sprowadzono go do Polski; do Krakowa przyleciał policyjnym śmigłowcem.
W Szwecji Hoegstroem zaprzeczał wszystkim zarzutom i oświadczył, że pomógł polskiej i szwedzkiej policji oraz Interpolowi. Według niego, to właśnie dzięki jego informacjom polska policja mogła ująć przestępców i odzyskać napis. Nie odwołał się jednak od postanowienia o wydaniu go do Polski.
Pozostali oskarżeni już skazani
W prowadzonym przez polską prokuraturę śledztwie wątek trzech bezpośrednich sprawców kradzieży, którzy przyznali się do winy, został wyłączony ze śledztwa i zakończony aktem oskarżenia. Oskarżeni przyznali się do winy, złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze i zostali 18 marca nieprawomocnie skazani przez sąd na kary od półtora roku do dwóch i pół roku pozbawienia wolności i nawiązki pieniężne. Wyrok został wydany bez przeprowadzania procesu.
Aktem oskarżenia nie zostali objęci pozostali Polacy - Andrzej S. i Marcin A. Obaj kontaktowali się z podejrzanym o zlecenie kradzieży, dlatego prokuratura uznała, że bez przesłuchania Szweda materiał dowodowy przeciwko nim będzie niepełny.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24