Z dużej chmury - raczej mały deszcz. A trzy miesiące temu wydawało się, że ta afera może wywrócić do góry nogami polską scenę polityczną. W polityce - owszem zmieniło się sporo, ale bez związku z ujawnionymi w czerwcu taśmami z podsłuchanych w restauracji rozmów prominentnych polityków. Awans Donalda Tuska na europejskie stanowisko sprawił, że zmianę rządu odebrano z innej perspektywy. Materiał magazynu "Czarno na białym".
W tej sprawie padło wiele słów i deklaracji. Gdy wybuchła afera podsłuchowa, ówczesny premier Donald Tusk - na konferencji prasowej 19 czerwca - obiecywał szybkie jej wyjaśnienie.
Ponad sto dni od detonującej aferę pierwszej publikacji tygodnika "Wprost" reporterzy "Czarno na białym" sprawdzili, jak potoczyły się polityczne losy jej bohaterów.
W opinii Grzegorza Napieralskiego z SLD na aferze podsłuchowej najwięcej stracili Marek Belka i Bartłomiej Sienkiewicz.
- Moim zdaniem Sienkiewicz i Nowak w sposób definitywny wypadli z polityki. Pewnie jeszcze tego nie są świadomi, ale wyborcy im tego nie darują - uważa Jarosław Gowin z Polski Razem.
Na Sienkiewicza, jako największego przegranego wskazuje także Mariusz Kamiński z PiS. - Politycznie jest w tym momencie zupełnie na aucie - ocenia.
W oczekiwaniu na prokuraturę
Nazwisko byłego już ministra spraw wewnętrznych w ocenach politycznych strat powtarza się najczęściej.
To upublicznienie jego rozmowy z szefem NBP Markiem Belką było pierwszą odsłoną afery. Afery, której wyjaśnianie miał potem nadzorować właśnie Bartłomiej Sienkiewicz. Tę wyraźnie wyczerpującą misję zakończył wraz z powołaniem nowego rządu. O rezultatach swoich działań Sienkiewicz mówić nie chce.
A przecież to właśnie z jego ust opinia publiczna miała poznać całą prawdę o podsłuchach, o czym nie wszyscy, zdaje się pamiętają.
- Czekam na orzeczenia ostateczne prokuratury w tej sprawie - mówi Marek Sawicki, minister rolnictwa. Pytany, czy nie czeka przypadkiem także na wyjaśnienia szefa MSW, odpowiedział: Którego szefa? (Sienkiewicza zastąpiła w resorcie Teresa Piotrowska - red.)
Przypomnijmy, zatem twarde zapewnienia sprzed miesiąca. - Jeszcze we wrześniu minister spraw wewnętrznych przedstawi szczegółową informację na temat podsłuchów. To będzie szeroka informacja - mówił Donald Tusk 27 sierpnia.
Dzisiaj były szef rządu, najpewniej przeciążony nową europejską misją, pytania o aferę i własne deklaracje woli ignorować. - Sądzę, że ta historia miała bardzo duży wpływ na podjęcie przez niego decyzji o odejściu na to stanowisko do Europy i nie wiem, czy by się zdecydował, gdyby tej historii z taśmami nie było. Myślę, że więcej argumentów byłoby za tym, żeby został w Polsce - uważa Michał Majewski, współautor publikacji o aferze podsłuchowej z tygodnika "Wprost".
Na bocznym torze
Zostaje w Polsce i - wbrew składanym w czerwcu deklaracjom - zostaje w polityce Sławomir Nowak, kolejny z nagranych polityków. O aferze podsłuchowej nie chciał rozmawiać z reporterem "Czarno na białym".
- To prawda, że jest ulubieńcem Ewy Kopacz i doradzał jej przy tworzeniu gabinetu. Ona ma do niego jakąś słabość, ale trudno sobie wyobrazić w tej chwili, by on pełnił jakieś eksponowane stanowisko - mówi Majewski.
Eksponowane stanowiska omijają ostatnio szerokim łukiem kolejnego z nagranych - Jacka Rostowskiego. Kulisy jego ubiegłorocznej dymisji z funkcji wicepremiera i ministra finansów mogliśmy poznać właśnie dzięki podsłuchom - to miała być cena za nowelizację ustawy o NBP. Rostowskiemu nie udał się start w majowych wyborach do europarlamentu, a ostatnio upadł pomysł, by to on pokierował resortem spraw zagranicznych.
Na sporządzanej dla nas przez parlamentarzystów liście "poobijanych" w efekcie afery taśmowej jest jeszcze jedno nazwisko. To zresztą współbiesiadnik Jacka Rostowskiego z podsłuchanej rozmowy - były już szef MSZ.
A przecież pozornie Radosław Sikorski zyskał, od kilku dni jest drugą osobą w państwie, a nie jednym z wielu ministrów. Nowy marszałek Sejmu w efekcie upublicznienia jego, powiedzmy dość swobodnej oceny stosunków dyplomatycznych, perspektywę międzynarodowej kariery ma już z głowy. Pozostaje mu budowanie pozycji w kraju.
Komisja śledcza? "Wszystko jest jasne"
W opinii wiceszefa PiS, opozycja musi coś robić ws. afery podsłuchowej, nie może się biernie przyglądać temu, że nie została ona do tej pory wyjaśniona. PiS chce, by sprawą taśm zajęła się sejmowa komisja śledcza. - To, co możemy zrobić, to złożyć taki wniosek - mówi Kamiński.
Nie ma on jednak szans powodzenia, o czym otwarcie mówi wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski, a przy okazji jeden z nagranych polityków.
- Tutaj wszystko jest jasne. Więc pomysł na komisję śledczą ma wymiar tylko polityczny - stwierdza.
Na pytanie, kto podsłuchiwał, dlaczego, i ile jest taśm, odpowiada: - A komisja w czymkolwiek pomoże?
Autor: MAC//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24