Nie mamy do czynienia z atakiem hakerskim, tylko autoryzowanym dostępem do prywatnych skrzynek mailowych - mówił w "Kawie na ławę" europoseł PO Andrzej Halicki, komentując aferę mailową w rządzie PiS. - To są chłopcy w krótkich spodenkach, którzy do kwestii bezpieczeństwa informacji podchodzą niezwykle infantylnie - oceniła Urszula Pasławska z PSL.
Szef KPRM Michał Dworczyk w nocy z 8 na 9 czerwca napisał na Twitterze, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę e-mail i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały służby państwowe. Zapewniał, że łupem ataku hakerów nie padły "żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". Tydzień temu w piątek szef kancelarii premiera przekazał, że "nadal prowadzone są ataki na konta jego rodziny w różnych kanałach komunikacji". Prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Redakcja tvn24.pl potwierdziła u urzędników kilku resortów, że zarówno szef KPRM, jak i premier Mateusz Morawiecki używali prywatnych maili, założonych w publicznych serwisach. Obaj uchylają się od odpowiedzi, czy nadal korzystają z prywatnych skrzynek mailowych do wymiany służbowej korespondencji.
W sprawie w tym tygodniu oświadczenie wydał wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Powołując się na informacje służb, przekazał, że "najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego". W środę posłowie zebrali się na tajnym posiedzeniu Sejmu w celu wysłuchania informacji rządu o cyberatakach wymierzonych w nasz kraj.
Sprawę komentowali goście niedzielnej "Kawy na Ławę" w TVN24.
"To są chłopcy w krótkich spodenkach, którzy do kwestii bezpieczeństwa informacji podchodzą niezwykle infantylnie"
- Całe to posiedzenie Sejmu obraziło inteligencje wszystkich posłów. Nie otrzymaliśmy żadnej informacji, żadnych danych – mówiła posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego Urszula Pasławska. W jej ocenie świadczy to o "cyberanalfabetyzmie polskich władz, najważniejszych osób w państwie".
- To są chłopcy w krótkich spodenkach, którzy do kwestii bezpieczeństwa informacji podchodzą niezwykle infantylnie – oceniła. Pasławska nazwała to działaniem antypaństwowym. - Niechronienie informacji, czym jest używanie prywatnych skrzynek, i relatywizowanie tej sytuacji jest absolutnie niedopuszczalne – podkreśliła.
Scheuring-Wielgus o tajnym posiedzeniu Sejmu: szopka i spektakl
- Mam wrażenie, że uczestniczyliśmy w tym dniu w jakiejś szopce, w jakimś spektaklu teatralnym – powiedziała posłanka klubu Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus. Jej zdaniem "Prawo i Sprawiedliwość chciało wpuścić nas na swój teren, żebyśmy byli współodpowiedzialni za całą tę historię".
- Uważam, że ta cała opowieść o zagrożeniu ma odwrócić uwagę od tego, że wysocy urzędnicy państwowi korzystali ze skrzynek prywatnych do przekazywania ważnych informacji państwowych – oceniła posłanka. Według niej każdy polityk, który korzystał ze skrzynki prywatnej do służbowej korespondencji, powinien podać się do dymisji.
Dziambor o "rozluźnieniu najważniejszych osób w państwie"
- Nie usłyszeliśmy tam niczego, czego nie usłyszelibyśmy w mediach społecznościowych. Nie rozumiem, czemu była taka procedura i klauzula tajności – przyznał Artur Dziambor z Konfederacji. Przewidywał, że takich maili i informacji będzie więcej, a ostatnie wydarzenia uznał za "operację wyprzedzającą to, co nadchodzi".
Przypomniał, że sześć lat temu "Platforma Obywatelska przestała rządzić dlatego, że dwóch arcysprytnych kelnerów nagrało kilku polityków PO, w tym Morawieckiego". - Teraz widzimy maile, na których najwyżsi oficjele państwowi wymieniają się zdaniami na temat na przykład pandemii. Tam nie ma troski o zdrowie, tylko jest troska, czy PR będzie się zgadzał – powiedział poseł Konfederacji.
Według niego za całą aferą mailową stoi "rozluźnienie najważniejszych osób w państwie", które "w prywatnych mailach między sobą wymieniają uwagi takie jak to, czy chcemy dokopać Obajtkowi, czy Niemcy będą na nas źli za zamykanie gospodarki, jak sprzedać ciemnemu ludowi, że będzie im trzeba zamknąć coś, co wcześniej było otwarte, tak żebyśmy się przy okazji nie przyznali do tego, że właściwie to nic nie robimy, ale robimy coś, żeby było, że coś robimy".
Halicki: To są maile prawdy
W ocenie Andrzeja Halickiego z PO mamy do czynienia z "problemem systemowym". - To nie jest atak hakerski, bo atak hakerski jest wtedy, kiedy złamane są szyfry i ma miejsce włamanie na przykład na skrzynki rządowe. Tu mamy do czynienia z autoryzowanym dostępem do skrzynek mailowych prywatnych – powiedział były minister cyfryzacji.
Dopytywany, co ma na myśli mówiąc autoryzowany, odparł, że "ktoś wszedł w posiadanie hasła i go użył". - To jest kwestia niefrasobliwości osób, które używają prywatnych skrzynek do tajnych lub politycznych analiz i korespondencji – przekonywał europoseł.
Jego zdaniem wiadomości, które wyciekły ze skrzynki ministra Dworczyka, "to są maile prawdy". - Jeżeli była Sowa, za którą parę osób poleciało, to teraz pytanie, kto poleci tutaj, bo polecieć głowy muszą – skwitował.
Bielan: ten atak nie jest wyjątkowy
- Z całą pewnością ten atak, z którym mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu, nie jest wyjątkowy – ocenił europoseł PiS Adam Bielan. Dopytywany, skąd wie, kiedy doszło do ataku, odparł: - Widać to choćby z dat maili. Zaznaczył jednak, że nie zna dokładnej daty ataku.
Bielan mówił, że ma wiedzę na temat "działań rosyjskich i białoruskich względem rozmaitych krajów NATO". Przypomniał w tym miejscu serię ataków hakerskich w Niemczech i włamanie na konto mailowe prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
- Pytanie, czy mamy do czynienia z atakiem na nasze systemy, jest pytaniem retorycznym, bo praktycznie codziennie mają miejsce tego typu ataki na systemy państw natowskich – przekonywał eurodeputowany.
Dera: chodzi o wywołanie chaosu i dezinformacji
Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta zwrócił uwagę, że "cyberataki to jeden z poważniejszych problemów w polityce globalnej". - Po co się przeprowadza takie ataki? Żeby wywołać chaos i dezinformację – tłumaczył prezydencki minister.
Dera odniósł się do oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego o ataku cybernetycznym na najwyższych polskich urzędników. - Jeżeli oświadczenie wydaje wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo i jest ono poparte przez oświadczenie innych służb, to nie są żarty – przekonywał.
Dera przyznał, że "niewłaściwe jest to, że poprzez maile prywatne się rozmawia i kontaktuje służbowo". Zapytany, jakich kar spodziewałby się za tego typu działanie, odparł, by tego typu pytania kierować do rządu.
Według prezydenckiego ministra "istotą reakcji na tego typu maile jest weryfikacja". - Nie można opierać się na jednym źródle. Problem polega na tym, że przyjmuje się za prawdziwy ten jeden (mail), który ma spowodować dezinformację i chaos, wywołać reakcje w relacjach na przykład polsko-rosyjskich czy sojuszniczych, poprzez nieprawdziwe informacje. Należy to weryfikować – powtórzył.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24