Przebudowa systemu między innymi w obszarze leczenia szpitalnego, walka z epidemią oraz zwiększenie znaczenia profilaktyki - to dla nowego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego priorytety w kierowaniu resortem. - Nie przewiduję możliwości drugiego lockdownu. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym mielibyśmy do czynienia z ponownym zamknięciem całego kraju - zapewnił. Minister ocenił, że "liczba zakażonych nie mówi w pełni o tempie rozwoju pandemii". Wyjaśnił także, dlaczego dzieci musiały wrócić do szkół i ile środków wydano dotąd na walkę z COVID-19.
Nowy minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej, że zmian w kierownictwie Ministerstwa Zdrowia nie ma, a obszar, który nadzorował wiceminister Janusz Cieszyński - który niedawno podał się do dymisji - nadzoruje obecnie osobiście.
Pytany, z kim chce bliżej współpracować, odpowiedział, że "grafik jest bardzo napięty". - Mam w planach wiele spotkań, niektóre już są umówione, między innymi z lekarzami, pielęgniarkami, farmaceutami. Chciałbym kierować urzędem w sposób bardzo otwarty, tak jak w NFZ, gdzie zaprosiłem do współpracy między innymi organizacje pacjenckie - mówił.
"Współpracowałem z ministrem zdrowia od dawna i na bieżąco wymienialiśmy się informacjami"
Nowy minister zdrowia przyznał, że jest zwolennikiem zmiany zarządzania w ochronie zdrowia na poziomie mikroekonomicznym i szukania rozwiązań, które sprawią, że między innymi zarządzanie szpitalami stanie się efektywniejsze, a dostępne zasoby optymalnie wykorzystane. Zadeklarował, że zamierza wykorzystać doświadczenie uszczelniania systemu, które zdobył, współpracując z obecnym premierem w Ministerstwie Finansów oraz późniejsze - z kierowania Narodowym Funduszem Zdrowia.
- Z premierem współpracowaliśmy od dłuższego czasu, od czasu Ministerstwa Finansów. Wtedy podjęliśmy się unikalnego przedsięwzięcia - uszczelnienia systemu podatkowego i budowy struktury administracji skarbowej. Zaczęliśmy łączyć informacje dotyczące transakcji w gospodarce, obrotów przedsiębiorstw itd. To dawało dobrą analizę ryzyka. Pokazywało, gdzie są nieprawidłowości, szara strefa. Pozwoliło to stworzyć ogromny potencjał do przetwarzania i analizy informacji, większy niż dają zwykłe kontrole - powiedział Niedzielski.
- NFZ cały czas uszczelnia system. To jest proces permanentny. W resorcie będziemy pracowali nad efektywnością tego systemu. To nie są żadne nowe sprawy. Współpracowałem z ministrem zdrowia od dawna i na bieżąco wymienialiśmy się informacjami. Efektywność systemu doskonale widać z poziomu NFZ. Jestem zwolennikiem zmiany zarządzania na poziomie mikroekonomicznym w systemie ochrony zdrowia. Wydajemy na leczenie szpitalne blisko 50 miliardów złotych, co odpowiada mniej więcej połowie całego budżetu na zdrowie - mówił.
Przyznał, że "kultura organizacji i zarządzania w sferze szpitalnej nie należy do najwyższych". - Klinicznie mamy bardzo dobre wyniki. Również jeśli chodzi na przykład o liczbę cytowań artykułów medycznych, to myślę, że Polska jest w czołówce międzynarodowej, ale niestety - jako ekonomista - nie mogę pochwalić się, że Polska jest w czołówce międzynarodowej, jeśli weźmiemy pod uwagę samo zarządzanie szpitalami. Obszarem najbardziej deficytowym jest organizacja i sposób zarządzania - zaznaczył.
"Obszarem priorytetowym jest dla mnie profilaktyka, w której jest wiele do zrobienia"
Minister zdrowia był również pytany, co - oprócz przebudowy struktury - jest na liście jego priorytetów. - Obszarem priorytetowym jest dla mnie profilaktyka, w której jest wiele do zrobienia. Zarówno jeśli chodzi o profilaktykę miękką, jak i twardą. Jeśli chodzi o tę pierwszą, to kryje się w niej edukacja, kształtowanie postaw, promowanie aktywności, zdrowego trybu życia. W drugim obszarze są między innymi programy zdrowotne. Profilaktyka może nie rodzi od razu wielkich rezultatów i nie spowoduje, że z dnia na dzień zmniejszymy populacyjne ryzyko zachorowań, ale w gruncie rzeczy to jest coś, co owocuje w przyszłości kondycją zdrowotną Polaków - powiedział.
Przyznał, że "zwykłe, standardowe metody zapraszania do badania faktycznie nie zdawały i nie zdają egzaminu". - Będziemy na pewno, z poziomu NFZ i Ministerstwa Zdrowia, chcieli zwiększyć ofertę programów, również w ramach realizacji programu badań profilaktycznych dla osób powyżej 40 lat - podkreślił.
Jego zdaniem, w promowaniu profilaktyki trzeba iść zdecydowanie dalej. - I tutaj już mówię o twardych narzędziach. To przykład opłaty cukrowej. Tutaj pewne zaniechania, jeśli chodzi o dbałość o siebie, stają się kosztem. Taka profilaktyka w narzędziach twardych to między innymi miejsce w żłobkach dla dzieci zaszczepionych - wskazywał.
Dodał, że jest zwolennikiem ustawowego zapisania takiego rozwiązania. - Uważam, że takie i inne prozdrowotne rozwiązania powinny być przez ministra zdrowia forsowane. Tempo starzenia się naszego społeczeństwa jest duże i w perspektywie dekady możemy stać się społeczeństwem i zaawansowanym wiekowo - bo ta granica się systematycznie przesuwa - i jeśli o profilaktykę nie zadbamy - społeczeństwem schorowanym - mówił.
"Nie stawiamy szczelnej tamy przed koronawirusem"
Niedzielski ocenił również, że liczba zakażonych koronawirusem nie mówi w pełni o tempie rozwoju pandemii, bowiem duża część osób z dodatnim wynikiem jest bezobjawowych, inni mają szczątkowe elementy wirusa i nie stanowią dużego zagrożenia dla otoczenia.
- Mamy coraz więcej wskazań ekspertów, epidemiologów o tym, że czułość testów PCR-owych jest bardzo wysoka i wskazują one często jako dodatnie, osoby, które przestały już zakażać, a ich organizm jest w trakcie wydalania pozostałości wirusa. O tym mówią też najnowsze doniesienia literatury naukowej. Ta wiedza pozwala podejmować nieco odważniejsze decyzje w zarządzaniu pandemią. Badania pokazują, że na 10. dzień od pozytywnego wyniku testu pacjent praktycznie nie zaraża i nie ma potrzeby dalszej jego izolacji - powiedział.
- Obecnie inaczej niż w pierwszym okresie pandemii, tak jak inne państwa, nie stawiamy szczelnej tamy przed koronawirusem, ale staramy się w pełni zarządzać ryzykiem z nim związanym - podkreślił.
Dodał, że "środki na walkę z epidemią są zagwarantowane w funduszu COVID-owym prowadzonym przez BGK [Bank Gospodarstwa Krajowego - przyp. red.]". - My z tego funduszu wzięliśmy dotychczas, sumując Ministerstwo Zdrowia i NFZ, w granicach 4,8 miliarda złotych - poinformował.
"Nie ma na dziś przesłanek, które wskazywałyby na możliwość szerokiego zakażania w szkołach"
Niedzielski był również pytany, czy wysłanie dzieci 1 września do szkoły to też świadome zarządzanie ryzykiem. - Zwracam uwagę, że my musimy obecnie zarządzać ryzykiem na wielu polach i weryfikować, gdzie to ryzyko jest większe. Nie ma na dziś przesłanek, które wskazywałyby na możliwość szerokiego zakażania w szkołach. Będziemy tę sytuację obserwować w najbliższych tygodniach i na bieżąco oceniać charakter ryzyka. Ale decyzja o wydłużeniu okresu, kiedy dzieci nie idą do szkoły, oznacza koszty - z jednej strony w sferze gospodarczej, ale z drugiej, tej ważniejszej, jest to koszt kondycji psychicznej dzieci i młodzieży.
Poinformował, że "tydzień temu miał spotkanie z profesorem Zbigniewem Izdebskim, który przedstawił wyniki badań, które wyraźnie pokazują negatywny wpływ izolacji i odosobnienia na młodych ludzi". - Jest on odwrotnie proporcjonalny do wieku, najgorsze konsekwencje - między innymi stany depresyjne związane z odłączeniem od grupy rówieśniczej, zaburzenia rozwoju z tym związane - widać u dzieci w fazie dojrzewania - mówił minister zdrowia.
- Oceniamy ryzyko. Jak pokazuje nam dotychczasowe doświadczenie, dzieci zakażają się dużo rzadziej niż dorośli i jednocześnie często te zakażenia są bezobjawowe. Z pewnością zyskiem jest to, że przywracamy pewną normalność, w tym w sferze psychiki. Nie wyważamy otwartych drzwi, inne kraje też poszły tą drogą - powiedział.
"Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym mielibyśmy do czynienia z ponownym zamknięciem całego kraju"
Zapytany, czy jest małe prawdopodobieństwo, że Polacy zostaną zamknięci po raz drugi, że będzie ponowny lockdown, odpowiedział: - Mierzenie zysków i strat to jeden element strategii zarządzania ryzykiem związanym z epidemią. Drugi ważny element to fakt, że jest to strategia typu "smart". Na podstawie konkretnych, identyfikowalnych wskaźników, z jakim mamy do czynienia, dobieramy środki zaradcze.
- Działamy punktowo - dobierając siłę, skalę i natężenie celowanych środków. Podstawą jest mapa stref na poziomie powiatów. Decyzje o obostrzeniach są różnicowane. Nie przewiduję możliwości drugiego lockdownu. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym mielibyśmy do czynienia z ponownym zamknięciem całego kraju. Mogą oczywiście znaleźć się regiony, które będą - jak obecnie - mieć większe obostrzenia, ale zdecydowanie lockdown w skali kraju nie będzie miał miejsca - zapewnił.
Jak powiedział, "wszystkie badania pokazują, iż ewolucja wirusa powoduje, że jest on coraz mniej zjadliwy". - Jeżeli widzimy wzrost zachorowań na poziomie 700 zakażeń, a zajętych łóżek w szpitalu przybywa nam 10 czy 15, a liczba osób pod respiratorami utrzymuje się na stałym, niskim poziomie, to jest to argument przemawiający przeciw lockdownowi - dodał.
Zaznaczył również, że w zakresie walki z koronawirusem Ministerstwo Zdrowia chce skupić się bardziej na testowaniu osób objawowych, "mając świadomość, że osoby bezobjawowe stanowią mniejsze zagrożenie dla populacji".
- Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają kierować na badania na podstawie objawów, nie na postawie analizy ryzyka. Będą odgrywać rolę swoistego "bramkarza" pilnującego wejścia. Jeżeli pacjent jest bezobjawowy lub będzie miał skąpe objawy, to kierowany będzie przez lekarza rodzinnego do izolacji domowej na 10 dni, a jeśli będą one mocniejsze, to potrzebna będzie interwencja zakaźnika lub pobyt w szpitalu - wyjaśniał.
- Natomiast analiza ryzyka ma być domeną sanepidu i prowadzonych przez niego śledztw epidemiologicznych. Ale będą też grupy, które mają być testowane profilaktycznie - osoby przyjmowane do DPS-ów [domów pomocy społecznej - red.], do hospicjów, ZOL-ów [zakładów opiekuńczo-leczniczych - red.] i kuracjusze sanatoriów - wymieniał szef resortu zdrowia.
Czy nauczyciele będą testowani? "Nie ma takiej potrzeby"
Pytany, czy nauczyciele będą testowani na koronawirusa, odpowiedział, że "nie ma takiej potrzeby, biorąc pod uwagę charakter rozprzestrzeniania się wirusa wśród dzieci".
Minister poinformował także, że jest decyzja o tym, że funkcjonować ma dziewięć szpitali jednoimiennych. - Czyli mniej niż połowa tych, które funkcjonowały na wiosnę. Ale zmieni się nieco ich formuła i w gruncie rzeczy zostaną przemianowane na szpitale wielospecjalistyczne, które zajmują się chorymi z COVID, którzy mają inne choroby wymagające hospitalizacji - powiedział.
Około pół miliona więcej szczepionek niż rok temu
Pytany z kolei o tegoroczne szczepienia przeciw grypie, minister zdrowia zaznaczył, że "są trzy grupy, które mają zagwarantowane prawo do szczepień: osoby 75 plus, przewlekle chorzy oraz personel medyczny wraz z farmaceutami". - Dziś cały świat negocjuje zwiększony zakup szczepionek. My również. Na dziś mamy zagwarantowane około dwa miliony szczepionek. W porównaniu z ubiegłorocznym wyszczepieniem jest to pula o około pół miliona większa. Ale negocjujemy i rozmawiamy z producentami dalej - podkreślił.
Źródło: PAP