Prokurator Paweł Sawoń, wiceszef białostockiej Prokuratury Regionalnej, poinformował nas we wtorek, że rzecznik dyscyplinarny działający przy tej prokuraturze stwierdził, że "zachodzą podstawy do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratorów w związku z popełnieniem przewinienia służbowego wskazanego w artykule 137 paragraf 1 ustawy z dnia 28 stycznia 2016 roku Prawo o prokuraturze".
Według tego przepisu, "za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu, prokurator odpowiada dyscyplinarnie".
§ 1. Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu, prokurator odpowiada dyscyplinarnie (przewinienia dyscyplinarne).Art. 137. Prawo o prokuraturzeOdpowiedzialność za przewinienia służbowe
Sawoń powiedział, że nie może ujawnić, w jaki dokładnie sposób mieli zawinić prokuratorzy. Dodał, że 28 listopada skierowano "do Prokuratora Generalnego wniosek o wyznaczenie rzecznika dyscyplinarnego spoza białostockiego okręgu regionalnego do przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego".
Oznacza to, że Zbigniew Ziobro lub jego pierwszy zastępca wyznaczy rzecznika dyscyplinarnego z innego regionu, który zajmie się postawieniem białostockich prokuratorów przed sądem dyscyplinarnym.
Koncentrowali się na Andruszkiewiczu
Chodzi o czterech prokuratorów, którzy w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku prowadzili od 2016 roku śledztwo w sprawie podejrzeń masowego fałszowania podpisów pod listami poparcia Komitetu Wyborczego Wyborców Ruchu Narodowego do podlaskiego sejmiku w samorządowych wyborach w 2014 roku.
Prokuratorzy od dłuższego czasu koncentrowali się na badaniu odpowiedzialności posła Adama Andruszkiewicza, który wtedy kierował Młodzieżą Wszechpolską na Podlasiu (od marca 2015 roku do lipca 2016 roku - całą organizacją).
Śledczy zaplanowali wystąpienie do Sejmu o uchylenie mu immunitetu - ustalili dziennikarze "Superwizjera" TVN w reportażu "Wiceminister i sfałszowane podpisy".
Chcieli uchylić immunitet Andruszkiewiczowi
Śledztwo nadzorowała właśnie Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Prowadzący śledztwo - którzy mają stanąć przed sądem dyscyplinarnym - zbierali kolejne dowody. Informowali swoich przełożonych o planowanym wystąpieniu do Sejmu w sprawie uchylenia Andruszkiewiczowi poselskiego immunitetu i zamiarze postawienia zarzutów - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy "Superwizjera".
Według naszych najnowszych ustaleń miało chodzić o zarzuty związane z podejrzeniem kierowania akcją składania fałszywych podpisów na wyborczych listach poparcia.
Jeden z podejrzanych w tej sprawie, Paweł P., były członek Młodzieży Wszechpolskiej, przyznał się do winy. Prokuratorom opowiedział, jak według niego wyglądał proceder fałszowania podpisów, w którym miał brać udział, gdy miał 18 lat.
"Nie było nas tam dużo, może 5-6 osób. Dowodzili tam Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. [były współpracownik posła Andruszkiewicza - przyp. red.]. Oni się kumplowali blisko. Na ekranach monitorów były zeskanowane listy z danymi osób. Były to listy z innych wyborów, tak mi się przynajmniej wydaje. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. mówili obecnym, że mają przepisywać dane osób z monitorów do pustych arkuszy list poparcia w wyborach samorządowych. Te listy były absolutnie puste. Listy leżały na stole. W listach wpisywaliśmy imiona i nazwiska, adresy i numery PESEL osób, których dane były w listach na monitorach komputerów. Po wypełnieniu list wymienialiśmy się nimi i składaliśmy fałszywe podpisy. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. też to robili. Robili to wszyscy. Trwało to parę godzin. Bądźmy szczerzy, było to z głupoty. (W tym momencie podejrzany płacze - zanotował prokurator). Z tymi ludźmi już nie utrzymuję kontaktów" - czytamy w zapisie zeznań i wyjaśnień Pawła P.
Biegły grafolog w swoich opiniach potwierdził wersję Pawła P. Ustalił, że na różnych listach wyborczych w podpisach poparcia przewijają się te same charaktery pisma należące do tych samych osób, co zdaniem śledczych potwierdzało zeznania i wyjaśnienia Pawła P.
Odebrane akta
Dysponując między innymi takimi dowodami, prokuratorzy z Białegostoku oświadczyli swoim szefom, że wystąpią do Sejmu o uchylenie Andruszkiewiczowi immunitetu. Gdy w październiku 2018 roku prowadzący śledztwo zaplanowali przeszukania w domu i biurze Andruszkiewicza, po raz pierwszy odebrano im akta.
Elżbieta Pieniążek, szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, nadzorująca wszystkich tamtejszych prokuratorów, na sześć dni przed zaplanowanymi przeszukaniami u Andruszkiewicza i jego przesłuchaniem, w trybie "bardzo pilnym" kazała przywieźć do siebie wszystkie akta postępowania. Cel? Skontrolowanie "zasadności" zaplanowanych przez prowadzących przeszukań i przesłuchań.
Pieniążek akta te przekazała do centrali - Prokuratury Krajowej w Warszawie podlegającej Zbigniewowi Ziobrze i jego zastępcom. Śledczy, pozbawieni dokumentów, musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie prawicowego polityka. Akta śledztwa Prokuratura Krajowa zwróciła prokuratorom po miesiącu, w listopadzie, już po wyborach samorządowych. Prowadzący dostali uwagi, że za wolno pracują. Miesiąc później Andruszkiewicz wszedł do rządu i został wiceministrem cyfryzacji.
Uchybienia i przewlekłość
Po emisji reportażu "Superwizjera" postępowanie odebrano śledczym z Białegostoku, zarzucono im długotrwałe, nieudolne prowadzenie sprawy i przekazano prokuratorom z Lublina.
- W śledztwie dotyczącym fałszowania podpisów na listach Młodzieży Wszechpolskiej doszło z całą pewnością do poważnych uchybień związanych z przewlekłością postępowania - mówił prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
I dodał: - Dlatego też po analizie sprawy, dokonanej (...) przez Prokuraturę Krajową, doszło do wskazania poważnych wytycznych i w związku z brakiem ich realizacji zastępca prokuratora generalnego pan Krzysztof Sierak wystąpił z wnioskiem o wszczęcie postępowań wyjaśniających, a w konsekwencji dyscyplinarnych wobec tych, którzy dopuścili się daleko idących zaniechań w tym postępowaniu - oświadczył minister Ziobro. Zapewnił, że przyczyny przewlekłości śledztwa będą "rzetelnie analizowane".
Ziobro mówił też, że "Prokuratura Krajowa po ocenie tego postępowania uznała, że w tej sprawie miały miejsce daleko idące uchybienia i będą wyciągane w związku z tym konsekwencje personalne wobec osób, które tych uchybień się dopuściły.
Nowi prokuratorzy pobrali od Andruszkiewicza próbki pisma do badań porównawczych. I zaczęli kwestionować kolejne podpisy, które ich zdaniem mogły zostać podrobione. Prokuratorzy z Białegostoku zakwestionowali około 300 podpisów. Według lubelskich prokuratorów liczba ta wzrosła do 501.
Podejrzenia fałszerstw w wyborach europejskich
Przed odebraniem śledztwa prokuratorzy z Białegostoku wpadli też na nowy trop. Zwrócili się do biegłego grafologa, by zbadał listy poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego z wiosennych wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku. Chodziło o sprawdzenie, czy podpisy poparcia w tych wyborach mogły fałszować te same osoby, co przy wyborach samorządowych.
Prokuratorzy z Białegostoku oprócz list poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego w wyborach samorządowych w listopadzie 2014 roku pod lupę wzięli także listy z wcześniejszych wyborów do Parlamentu Europejskiego, z maja tego samego roku. Dyrektor olsztyńskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego potwierdził nam, że w styczniu 2019 roku białostoccy prokuratorzy zwrócili się o dokumenty związane z tymi wyborami i takie dokumenty dostali.
W podpisach poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego w majowych eurowyborach pojawiły się imiona i nazwiska tych samych pokrzywdzonych osób, których dane jak adresy i numery PESEL bez ich zgody i wiedzy wykorzystano w listopadowych wyborach samorządowych, a podpisy sfałszowano.
W naszym reportażu ujawniliśmy między innymi, że część danych pokrzywdzonych osób pochodziła ze szkoły, do której chodził Wojciech N., do 2016 roku najbliższy asystent Andruszkiewicza. Dotarliśmy do kilkorga z tych pokrzywdzonych. Potwierdzili, że nie składali w żadnych wyborach 2014 roku podpisów popierających członków Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej. I że oprócz podrobionych podpisów nie zgadzały się numery PESEL lub adresy zamieszkania.
Dawna koleżanka Wojciecha N. ze szkoły stwierdziła: - U różnych osób były zmienione różne rzeczy. Po ujawnieniu tej całej sytuacji rozmawiałam z kilkoma znajomymi, którzy znaleźli się na tych listach. Moja koleżanka skontaktowała się wtedy z Wojtkiem [chodzi o Wojciecha N. - przyp. red.] i Wojtek przyznał się, że wyprowadził nasze dane i przekazał je komuś, kto wpisał je na te listy.
Wojciech N. jest podejrzanym w sprawie fałszowania podpisów na listach poparcia.
"On kierował wszystkimi akcjami"
Eurowybory w 2014 roku były niezwykle ważne dla Adama Andruszkiewicza. Były pierwszym poważnym politycznym sprawdzianem dla 23-letniego wtedy szefa Młodzieży Wszechpolskiej. Sam także kandydował. Jaka była wtedy jego rola? Opowiedział o tym prokuratorom Paweł P., były już członek Młodzieży Wszechpolskiej, który w prokuraturze najpierw zeznawał jako świadek, a potem dwukrotnie jako podejrzany.
"Pamiętam, że były wybory do europarlamentu i miałem listy i chodziłem po rodzinie i kolegach. Liderem Młodzieży Wszechpolskiej był Adam Andruszkiewicz, on kierował wszystkimi akcjami. On zarządzał zbieraniem podpisów, jemu oddawałem listy. On też zarządzał zebrania i różne akcje, w których brałem udział" - czytamy w protokołach przesłuchań Pawła P., do których dotarliśmy.
Andruszkiewicz wtedy nie dostał się do europarlamentu. Lubelska prokuratura poinformowała nas, że tego wątku jednak w swoim śledztwie - odebranym białostockim prokuratorom - nie bada.
Wiceminister zaprzeczał, by fałszował podpisy lub kierował takim procederem. Twierdził, że w ogóle nie występuje w śledztwie. Skierował do stacji TVN wezwanie przedsądowe, żądając między innymi usunięcia informacji o nim w kontekście tego śledztwa. Adwokat stacji TVN odmówił, stwierdzając, że żądania Andruszkiewicza są bezpodstawne. Następnie Andruszkiewicz wystąpił na drogę sądową. Proces jeszcze się nie rozpoczął.
Autor: Maciej Duda (maciej_duda@tvn.pl), Łukasz Ruciński (lukasz_rucinski@tvn.pl) / Źródło: Superwizjer
Źródło zdjęcia głównego: tvn24