- Nie siadając do stołu bardzo łatwo jest wylać dziecko z kąpielą i zapomnieć, że będzie cierpiał człowiek, który jest chory - odniósł się do kryzysu w służbie zdrowia abp Kazimierz Nycz.
- Pielęgniarki zarabiają bardzo kiepsko, a duża ich część wyjechała za granicę. Na problem jednak trzeba patrzeć i od strony państwa, które ma jakieś określone możliwości, i od strony pielęgniarek i służby zdrowia - powiedział metropolita warszawski. Dodał również, że do przeprowadzenia gruntownej reformy oświaty czy służby zdrowia "trzeba się narazić" i zachować kontynuację działań przez kolejne rządy. - To nie jest problem tylko tego rządu - zauważył arcybiskup. Metropolita podkreślił jednocześnie, że dialog powinna podjąć każda ze stron.
Hierarcha zwrócił uwagę, że państwem "na dorobku" jesteśmy także w wielu innych dziedzinach, takich jak edukacja czy infrastruktura. - Chcielibyśmy mieć to samo, co ma Zachód, przy nie tych samych zarobkach, a to jest niemożliwe - powiedział arcybiskup i zauważył, że nasza składka zdrowotna jest niby procentowo taka sama jak na Zachodzie, ale przy tych samych cenach, faktycznie czterokrotnie niższa.
- I dlatego są napięcia w służbie zdrowia, są napięcia w oświacie, bo kiedy państwo jest "na dorobku", to na pewnych dziedzinach życia próbuje oszczędzać. I to jest problem odkładany przez różne rządy, bo on jest politycznie nieznośny - skonkludował abp Nycz.
Źródło: IAR