Rodziny ofiar wypadku, do którego doszło na autostradzie A18 domagają się sprawiedliwości. Uważają, że część winy za śmierć i kalectwo ich bliskich ponosi zarząd dróg, który nie postawił barierki oddzielającej jezdnie na jednym z mostów. Gdyby barierka była, TIR, który zawracał w miejscu niedozwolonym, nie miałby takiej możliwości i tym samym do wypadku by nie doszło.
Na odcinku autostrady A18 niedaleko Bolesławca (Dolnośląskie) TIR w nocy z 8. na 9. marca zablokował ruch. Jego kierowca chciał zawrócić w miejscu gdzie na długości 6 metrów nie były umieszczone barierki oddzielające pasy jezdni. W ciężarówkę uderzył bus i dwa samochody osobowe. Zginęły 4 osoby.
Drogowcy nie poczuwają się do winy
Według rodzin ofiar do kraksy by nie doszło, gdyby Generalny Zarząd Dróg i Autostrad umieścił między pasami barierki - "tak jak na autostradzie powinno być". Drogowcy jednak nie poczuwają się do winy. Ich zdaniem wyłączną odpowiedzialność za wypadek ponosi kierowca TIRa. - Nie spodziewaliśmy się, że ktoś wpadnie na taki pomysł - mówi Joanna Wąsiel z GDDKiA we Wrocławiu. I dodaje: bariery enerochłonne nie spełniają funkcji płotu. Na to rodziny ofiar odpowiadają: "Znaleźli winnego i to im wystarczy". Sprawiedliwości będą szukać przed sądem.
W miejscu, gdzie doszło do tragicznego wypadku jest już ustawiona barierka. - Ten fakt świadczy o tym, że ktoś zrozumiał, że wcześniej nie wziął swoich obowiązków na poważnie - powiedziała kobieta, która w wypadku straciła bliskich.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24