276 osób doprowadzonych na policję, rannych 51 policjantów i 24 osoby cywilne - to najnowszy bilans Marszu Niepodległości, który we wtorek po południu przeszedł ulicami Warszawy. - To był najspokojniejszy 11 listopada od lat - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Jak poinformował Sokołowski, spośród 51 policjantów, którzy odnieśli obrażenia, 44 trafiło do szpitala, 11 jest nadal hospitalizowanych.
Mimo to rzecznik ocenił, że skala zamieszek była najmniejsza od kilku lat. - Biorąc pod uwagę, że tylko w jednym miejscu doszło do zamieszek oraz czas ich trwania, to było spokojnie - mówił.
Dodał, że w tym roku policjanci przyjęli inną taktykę.
- Zapanowaliśmy nad tymi ludźmi, jednak zanim to się stało trochę czasu minęło. Przyjęliśmy pewną taktykę, by oddzielić grupę chuliganów od reszty marszu, to było sukcesem - podkreślił.
Sokołowski zaznaczył, że dziwią go słowa jednego z organizatorów marszu, Krzysztofa Bosaka, który mówił, że "policja wkroczyła, gdy było spokojnie". W trakcie marszu organizatorzy prosili policjantów, by nie interweniowali. - Gdybyśmy realizowali ten scenariusz, ci ludzie (chuligani - red.) wróciliby do marszu i powtórzyłby się scenariusz z lat poprzednich - ocenił.
634 imprezy w całym kraju
We wtorek wieczorem rannych policjantów w szpitalu odwiedzili minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska i komendant główny policji Marek Działoszyński. 11 listopada policjanci w całym kraju zabezpieczali 634 imprezy: marsze, zgromadzenia, manifestacje. Większość z nich przebiegała spokojnie, bez żadnych incydentów. Największe zainteresowanie budziły jednak dwa marsze, które odbyły się w stolicy: prezydencki "Razem dla Niepodległej" i organizowany przez narodowców Marsz Niepodległości, zarejestrowany na 50 tys. osób.
Nowa trasa marszu
Marsz Niepodległości w tym roku przeszedł inną trasą niż w latach ubiegłych - począwszy od ronda Dmowskiego, Alejami Jerozolimskimi, mostem Poniatowskiego na praski brzeg Wisły. Zakończył się na błoniach Stadionu Narodowego. Od początku dochodziło do drobnych incydentów - uczestnicy manifestacji odpalali petardy, rzucali race. Już na samym początku doszło do zaatakowania policjantów przez kilkunastu chuliganów; do zamieszek doszło jednak na końcu trasy marszu, choć bojówkarze cały czas atakowali policjantów i prowokowali uczestników manifestacji. Bojówkarze rzucali w stronę policjantów kostką brukową, butelkami, racami, petardami, drzewcami flag. Wśród doprowadzonych na policję osób jest też ponad 80, które trafiło tam jeszcze przed marszem - to ci, którzy mieli przy sobie petardy, race - niedozwolone podczas zgromadzenia, a także m.in. ochraniacze na zęby i pałki. Reszta z ponad 200 to m.in. chuligani biorący udział w zadymach na rondzie Waszyngtona.
Autor: eos//gak / Źródło: PAP, TVN24