18 lat temu stracili w powodzi tysiąclecia cały dobytek. Gmina obiecała zbudować dla nich mieszkania. Powstały dwa bloki, ale w nich miejsca dla wszystkich nie starczyło. Do dziś dziewięć rodzin mieszka w rozpadających się prowizorycznych barakach. Materiał "Faktów" TVN.
18 lat temu baraki były jedynym ratunkiem, dziś są w tragicznym stanie. Wilgotne, z przegniłymi ścianami i niebezpieczną instalacją elektryczną.
- Zostawili nas tak po prostu na pastwę losu, nikt się nami nie interesuje. Tu nie idzie żyć, nie idzie - żali się Grażyna Chmielińska mieszkająca w baraku.
Trwała prowizorka
Baraki to dar od duńskiego rządu dla ofiar wielkiej powodzi. Miejscowości w okolicach Wrocławia zostały wtedy w ogromnej części zalane. Ci, którzy w 1997 roku stracili cały swój dobytek - mieli tu zamieszkać tymczasowo.
Po 3 latach od powodzi gmina miała zbudować nowe bloki dla mieszkańców, którzy stracili cały dobytek. Dwa nowe bloki powstały, jednak nie dla wszystkich rodzin starczyło miejsca.
W barakach nadal mieszka 9 rodzin powodzian. Jeden z mieszkańców przyznaje, że w barakach miały miejsce już dwa pożary. Podkreśla, że instalacja elektryczna jest wadliwa i może dojść do tragedii.
Brak pieniędzy?
Gmina ma obowiązek zapewniania lokali, szczególnie tym, którym dobytek zabrała klęska żywiołowa. Władze odrzucają oskarżenia i mówią, że mieszkańcy baraków mogą znaleźć sobie inne mieszkanie, jeśli chcą. Wiceburmistrz twierdzi, że w kasie nie ma pieniędzy na budowę nowych lokali. Te znalazły się jednak na budowę nowej siedziby urzędu miejskiego, która kosztowała kilkanaście milionów złotych.
Autor: kło/ja / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24