Gdy pojawia się choroba nowotworowa, przed dużym wyzwaniem staje nie tylko pacjent. To trudny moment zarówno dla jego rodziny, przyjaciół i kolegów z pracy. Pytanie, jak otoczenie pacjenta ma się zachowywać w obliczu leczenia czy operacji, jak może pomóc pacjentowi? W nowym odcinku z cyklu "Blizny. Onkologia" Adrianna Otręba pokazuje historię Joanny Malugi, dyrygentki, wykładowczyni na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i Uniwersytecie Fryderyka Chopina w Warszawie. Specjalizuje się w muzyce chóralnej. - Co mnie spotkało? W 2018 roku dowiedziałam się, że choruję na raka piersi - powiedziała. Jak przyznaje, diagnoza zmieniła bieg jej życia. - Miałam 36 lat. Biorąc prysznic, wyczułam guzek. Niespecjalnie mnie to zdziwiło. Miałam małe dziecko, karmiłam wcześniej. Takie rzeczy się zdarzają, także nie panikowałam. Poczekałam jeszcze miesiąc, zapisałam się do lekarza i już właściwie nie wyszłam z gabinetu - opowiedziała pani Joanna. 14 sierpnia usłyszała diagnozę o nowotworze złośliwym. Zaczęła przyjmować chemioterapię. - Nie wiem, czy tak można to sformułować, ale świetnie ją pił. Mój rak znikał. Chemioterapia naprawdę świetnie działała - mówiła. Dodała jednak, że było jej słabo, mdlała, nie była w stanie nic zjeść. - Nie byłam w stanie nawet się podnieść z łóżka, pójść do toalety - wspomina Joanna Maluga. Diagnoza przyszła w momencie, kiedy była mamą dwuletniego Wojtka, była żoną i córką. Przed jakim wyzwaniem stanęło otoczenie? - To, za co szczególnie powinnam podziękować moim rodzicom, ja wiem, że oni się potwornie bali, ale nigdy mi tego nie okazali - przyznała. - Mój były początek miał fantastyczny, bardzo się zaangażował, innego go odkrywałam. Te dwa tygodnie zaangażowania mojego byłego męża się skończyły i potem było coraz trudniej - mówiła.
Choroba przyniosła również zmiany w życiu zawodowym, a z nimi problemy finansowe, jednak chór VRC, który założyła w 2009 roku, okazał się ogromną grupą wsparcia. Pani Joanna zdecydowała się na podwójną mastektomię z jednoczasową rekonstrukcją. NFZ tego nie refundował, dlatego musiała zebrać 50 tysięcy złotych. - Na ten biust składała się cała chóralistyka polska - przyznała. - Chór to jest przede wszystkim grupa przyjaciół, rodzina. To jest miejsce, gdzie można się wygadać, wypłakać. To jest grupa wsparcia - wyjaśniła Joanna Maluga. Ta grupa nie przeszła obojętnie obok jej choroby. - Najpierw jest niedowierzanie: "Ale jak to? Asia? Taka aktywna dziewczyna, jak to jest w ogóle możliwe?". Potem druga myśl jest taka, czy ja mogę jakoś pomóc, co ja mogę zrobić, żeby wyzdrowiała, bo musi do nas wrócić - powiedziała w rozmowie z Adrianną Otrębą Marta Pokorska z chóru VRC. Wojciech Kwiatkowski również chóru VRC przyznał, że "przede wszystkim jest to strach, bo bliska osoba jest chora". - Wyzwanie jest takie, żeby się nie rozsypać, żeby pomóc, żeby zrozumieć potrzeby drugiej osoby - mówił. - Chór to ona. Widać było, że ludzie się martwią, że brakuje energii Asi - dodał. Dużą rolą odegrała także grupa onkosióstr - grupa wsparcia trzech dziewczyn, które też kiedyś chorowały na raka piersi.