Mieszkańcy Hajduk Nyskich (woj. opolskie) walczą ze skutkami powodzi. W sobotę część domostw w tej wsi została zalana. - Gdyby nie pomoc od sąsiadów, którzy mają wyżej położone domy, byłoby trudno. Potrzebna jest też pomoc dla gospodarza, który ma bydło i został bez paszy - opowiada pani Małgorzata.
Pani Małgorzata mieszka w Hajdukach Nyskich. To wieś położona na południe od Nysy (woj. opolskie). Przez miejscowość przepływa rzeka Kamienica. - To właściwie strumyk, w którym można tylko stopy zamoczyć - opowiada. W sobotę zamienił się w rwącą rzekę. Jak relacjonują mieszkańcy, miejscowość została podzielona na dwie części.
- Byliśmy totalnie zaskoczeni. Nie mieliśmy pojęcia, że możemy zostać zalani. Raczej byliśmy uspokajani, więc nie przygotowywaliśmy się w żaden sposób. W sobotę około godziny 14 nagle pojawiła się woda. Mieliśmy wrażenie, że ona płynie zewsząd: z rzeki, z pól, ze studzienek kanalizacyjnych. To było tak jakby przez nasz dom przepłynęła rwącą rzeka - mówi pani Małgorzata.
To z jak wielkim żywiołem przyszło zmierzyć się mieszkańcom tej miejscowości widać, na nagraniach opublikowanych w mediach społecznościowych.
W domu jednorodzinnym, w którym mieszka kobieta, woda zalała piwnice na półtora metra. - Miałam tam jakieś zapasy jedzenia i sprzęty typu lodówka, pralka, suszarka i piec. Wszystko jest zalane, bo nie udało nam się nic wynieść, żeby cokolwiek z tego uratować - relacjonuje.
Jak twierdzi pani Małgorzata, tuż po zalaniu w miejscowości pojawili się druhowie z OSP. - Pomagali wypompowywać wodę z piwnic, ale po chwili znów pomieszczenia były zalane. Potem nikt już nas z pomocą nie odwiedził. Gdyby nie pomoc od sąsiadów, którzy mają wyżej położone domy byłoby trudno. Ta solidarność jest wspaniała. Sami też odwiedzaliśmy naszych bliskich sąsiadów. To starsi ludzie, przenieśli się na piętro. Sprawdzaliśmy, co u nich i czy czegoś potrzebują. Wczoraj udało się ich zabrać z domu i wiem, że zostali przewiezieni w bezpiecznie miejsce w Opolu - mówi.
Pani Małgorzata mówi, że w Hajdukach Nyskich wciąż brakuje podstawowych rzeczy takich jakich chleb, żywność z długim terminem przydatności oraz środki higieniczne. - Może uda się jakoś dotrzeć na obrzeża Nysy, żeby cokolwiek zdobyć. Ludzie tu mają zwierzęta gospodarskie i nie mają dla nich paszy. We wsi słychać rozdzierające muczenie krów. Nawet nie ma gdzie ich wyprowadzić - dodaje.
Jak opisuje pani Małgorzata, woda powoli zaczyna opadać, ale wciąż zalega w wielu miejscach. - Nie mamy wody pitnej i prądu. Zniszczone są drogi, asfalt pozrywany, w jezdniach są dziury i niezabezpieczone studzienki kanalizacyjne. A właśnie znów zaczyna padać. Oby najgorsze było już za nami - dodaje Małgorzata.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Małgorzata