Mężczyzna, który ma w tej sprawie status pokrzywdzonego, przechodząc przez most św. Jana na olsztyńskiej starówce, zachowywał się agresywnie i prowokował przechodniów. Był nietrzeźwy.
Prokuratura: to było usiłowanie zabójstwa
W pewnym momencie zaatakował oskarżonego. Ten, po zadaniu mu kilku ciosów, doprowadził go - jak określiła to prokuratura - do stanu bezwładności, nieprzytomnego chwycił za ubranie i przerzucił przez barierkę mostu z wysokości około siedmiu metrów do wody. Głębokość rzeki Łyny w tym miejscu wynosiła 60-80 centymetrów, a dno pokryte jest kamieniami i kawałkami betonu.
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ oskarżyła sprawcę o usiłowanie zabójstwa. Uznała, że oskarżony - zrzucając pokrzywdzonego z mostu do rzeki, w takim miejscu i z takiej wysokości - przewidywał możliwość pozbawienia go życia i godził się na to.
Pokrzywdzony doznał m.in. stłuczeń głowy i drobnych ran na rękach. W ocenie prokuratury nie odniósł obrażeń zagrażających życiu, ponieważ uderzył całą powierzchnią ciała o taflę wody, co zamortyzowało upadek.
Wyrok sądu pierwszej instancji
Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie, który rozpatrywał sprawę w pierwszej instancji, oskarżony nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Prokuratura chciała ośmiu lat więzienia, obrona uznania, że była to obrona konieczna, a nawet jeśli oskarżony przekroczył jej granice, to ze strachu lub pod wpływem silnego wzburzenia. Wnioskowała o odstąpienie od wymierzenia kary.
Sąd przyjął kwalifikację prawną spowodowania poważnego uszczerbku na zdrowiu i - stosując nadzwyczajne złagodzenie kary -nieprawomocnie skazał oskarżonego na rok więzienia w zawieszeniu. Miał on też zapłacić 20 tysięcy złotych grzywny.
Decydując o nadzwyczajnym złagodzeniu kary, olsztyński sąd wziął pod uwagę zachowanie pokrzywdzonego oraz fakt, że między sprawcą i ofiarą doszło do pojednania. Strony zawarły po mediacji ugodę. Sąd uwzględnił też to, że oskarżony nie był dotąd karany.
Sąd apelacyjny: nie sposób ustalić, że godził się na śmierć
Apelacje od wyroku złożyły obie strony, powtarzając swoje wnioski z początku procesu. W czwartek (6 listopada) Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji. Ocenił, że - biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia - w żaden sposób nie da się przyjąć, że oskarżony miał zamiar spowodowania śmierci.
Uzasadniając wyrok sędzia Janusz Sulima przyznał, że często zdarzają się zabójstwa z błahego powodu, lub wręcz bez powodu, a zamiar sprawcy powstaje pod wpływem chwili. Ale - jak podkreślał - w okolicznościach tej sprawy, biorąc pod uwagę tło całego zajścia, nie sposób jest ustalić, by oskarżony przewidywał taki skutek i "godził się na śmierć".
Sędzia zwracał uwagę, że nawet mieszkańcy Olsztyna (oskarżony nim nie jest) nie wiedzą dokładnie, jakie jest dno rzeki, czy Łyna jest w tym miejscu kamienista, czy może podłożem są rośliny.
Ważna opinia biegłego
- Gdyby powstał u oskarżonego zamiar zabójstwa, to przecież mógłby oskarżonego zrzucić nie na środek rzeki, ale na brzeg, gdzie był beton. Sąd zdaje sobie sprawę, że ta granica między godzeniem się, a nie godzeniem się (na śmierć) jest cienka, ale jeśli są jakiekolwiek wątpliwości, należy je rozstrzygać na korzyść oskarżonego - powiedział.
Sąd odwoławczy przywoływał też opinię biegłego, który ocenił, iż mężczyźnie zrzuconemu z mostu nie groziła śmierć wskutek tego upadku, ale ciężkie obrażenia - i taką kwalifikację prawną przyjął sąd.
Sędzia Sulima mówił też, że w sprawie można byłoby rozważać, czy kara nie jest jednak rażąco łagodna. Ale zwracał uwagę, że apelacja prokuratury była tak skonstruowana, iż sąd odwoławczy nie mógł - utrzymując kwalifikację prawną przyjętą przez pierwszą instancję - surowszej kary wymierzyć, nie było bowiem w apelacji mowy o rażącej niewspółmierności (łagodności) kary.
Autorka/Autor: tm/ tam
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/CatolicBarca