W Polsce poród ze znieczuleniem to rzadkość. Korzysta z niego zaledwie jedna na 100 pacjentek. Dla porównania: w krajach zachodnich znieczula się nawet 80 procent rodzących - informuje "Życie Warszawy".
Za jedne z najsilniejszych uważane są ostre bóle zębów i kolka nerkowa. Jednak nie da się ich porównać ze skurczami porodowymi, które - według skali oceny natężenia bólu - uzyskują etykietę powyżej 7, prawie jak amputacja kończyny bez znieczulenia. Oznacza to ból nie do wytrzymania i konieczność natychmiastowej interwencji farmakologicznej.
Z ankiet przeprowadzonych w latach 90. i w 2002 roku przez prof. Ewę Mayzner-Zawadzką, wówczas konsultanta krajowego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, wynika, że około 25 proc. kobiet nie potrzebuje żadnych zabiegów uśmierzających ból, 40 – 60 proc. rodzących może wymagać takiego wsparcia, a kolejne 25 proc. kobiet nie może się bez niego obyć.
Tyle teoria. W praktyce mniej niż jeden proc. Polek taką pomoc otrzymuje. Dlatego coraz częściej przed bólem uciekają one w cesarskie cięcie – liczba takich zabiegów przekracza na niektórych oddziałach 50 proc. wszystkich porodów (w innych krajach europejskich zbliża się do 25 proc.).
Źródło: "Życie Warszawy"