Ekolodzy z Greenpeace wdarli się na komin elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Aktywiści domagają się zmiany polskiej polityki energetycznej. Grożą, że nie zejdą, dopóki nie usłyszą od premiera zapewnienia, że rząd zacznie inwestować w odnawialne źródła energii.
Jedenastu ekologów z Greenpeace z 7 krajów wtargnęło we wtorek rano na teren Zespołu Ektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK) w Koninie (Wielkopolska) i weszło na 150-metrowy komin odprowadzający parę wodną do atmosfery. Ze względu na trudne warunki atmosferyczne, ekolodzy zajęli platformę okalającą komin na setnym metrze, a nie - jak planowali - 50 metrów wyżej.
Niektórzy schodzą, niektórzy zostają
Około godziny 16.30 z komina zeszło sześciu ekologów. Natychmiast zostali przewiezieni na komisariat, gdzie składają zeznania. Na kominie elektrowni w dalszym ciągu przebywa pięciu aktywistów. Przedstawiciele Greenpeace powiedzieli reporterce TVN24, że te osoby zostaną tam "tak długo, jak będzie trzeba".
Zablokowali bramę
Przed tą akcją, inna grupa aktywistów zablokowała bramę wjazdową do elektrowni. Po około godzinie wszyscy zostali usunięci przez policję i przewiezieni na przesłuchania.
W elektrowni powołano grupę policyjnych negocjatorów, ale jej rozmowy z przebywającymi na kominie nie przyniosły rezultatu. - Czekamy na rozwój wydarzeń - powiedziała rzeczniczka konińskiej policji, Renata Purcel-Kalus.
- Chcemy zostać na kominie tak długo, aż otrzymamy od premiera zapewnienie, iż polska polityka energetyczna zmieni się, tzn., że będziemy odchodzić od węgla i inwestować w odnawialne źródła energii. Ekolodzy chcą także zapewnienia, że Polska nie będzie blokować pakietu klimatycznego UE - powiedział rzecznik prasowy Greenpeace Polska, Jacek Winiarski.
Elektrownia powiadomiła ABW
Na konferencji prasowej prezes zarządu PAK Katarzyna Muszkat powiedziała dziennikarzom, że jej firma nie zamierza interweniować w sposób siłowy, by zmusić ekologów do zejścia z komina. - Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za zdrowie i życie ludzi, którzy znajdują się na naszym terenie - podkreśliła. Dodała, że elektrownia ma strategiczne znaczenie dla gospodarki i nie można bezprawnie wkraczać na jej teren. Poinformowała, że o akcji ekologów powiadomiła delegaturę ABW w Poznaniu, prokuraturę oraz ministerstwa: Skarbu Państwa i Gospodarki.
Produkcja nie została zakłócona
Muszkat chce aby ekolodzy ograniczyli swój protest do terenów bliskich elektrowni, ale znajdujących się poza jej granicami. Podkreśliła, że proces produkcji energii nie został zakłócony, ale elektrownia ponosi większe wydatki związane z wzmocnieniem ochrony jej obiektów.
W połowie listopada ekolodzy założyli na krawędzie odkrywki węgla brunatnego Jóźwin II B stację klimatyczną. Pierwszą akcję protestacyjną zorganizowali siedem dni temu schodząc na dno tej odkrywki. Zostali wtedy zatrzymani i postawiono im zarzuty wtargnięcia na cudzy teren. Jednocześnie Kopalnia Węgla Brunatnego "Konin" w Kleczewie wyceniła swoje straty związane z zatrzymaniem produkcji na 350 tys. zł. i zapowiedziała złożenie pozwu o odszkodowanie.
Według Winiarskiego, wszystkie akcje Greenpeace podejmowane są, aby zatrzymać ocieplenie klimatu. - Żądamy stopniowego wygaszania węgla jako głównego surowca produkcji energii elektrycznej w Polsce i zastępowania go energią odnawialną - powiedział.
Źródło: PAP, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: internauta Paweł