Pojutrze wybory i zdecydują Państwo, kogo będę gościł w Magazynie w kolejnym politycznym sezonie…
Piszę to trochę z przekorą, bo w końcu nie program telewizyjny jest ważny, lecz program dla Polski. Jednak, skoro tak często Państwo narzekacie na to, kto nas w Magazynie odwiedza, to właśnie teraz jest moment, w którym macie na to wpływ.
W Państwa rękach jest, jak często będziemy słuchać ludzi, o których Orhan Pamuk w powieści „Nazywam się czerwień” pisał: „To nie znajomość tematu czyni z nas mistrzów, lecz jej brak.” A nawet jeszcze ostrzej: „Braki w intelekcie nadrabiał paplaniną.” Piszę to ze spokojnym sercem - nikt z moich gości nie weźmie tych słów akurat do siebie…
A co zmienią wybory? Cudu oczywiście nie będzie, apokalipsy pewnie też nie, choć wielu polityków tak właśnie za każdym razem przedstawia istotę naszego wyboru: cud albo apokalipsa.
No tak, słowo „cud” stało się już polityczne, gdy jedna z partii zapowiada cud gospodarczy, a inna, ponoć bardziej religijna, zapewnia, że w cuda nie wierzy… Dlatego od razu zastrzegam, że nie o żadne aluzje mi chodzi. Nie twierdzę też, że cuda w historii narodów się nie zdarzają, a tym bardziej, że nie zdarzają się apokalipsy. Mamy w narodowej pamięci i jedne, i drugie.
Moje „orędzie” do Państwa jest proste. Nawet jeśli nie poddajecie się politycznym emocjom, uważacie, że sytuacje rzadko bywają czarno-białe, a emocje są sztucznie nakręcane – to i tak warto wstać sprzed telewizora, czy komputera, poświęcić te piętnaście minut i zagłosować, bo jednak to nie jest wszystko jedno i bywa, że za kwadrans lenistwa płacimy potem latami zmartwień.
A swoją drogą, ciekawe, jakich gości mi Państwo wybierzecie…