Prokuratorzy umorzyli postępowanie w sprawie śmierci trójki dzieci w Darłówku (Zachodniopomorskie) w sierpniu 2018 roku zarówno wobec rodziców, jak i ratowników. Założyli, że winne były warunki pogodowe, które spowodowały utonięcie rodzeństwa, ale nie zgadzają się z tym rodzice zmarłych.
Od sierpnia 2018 roku śledczy badali okoliczności śmierci trojga rodzeństwa w Bałtyku podczas wakacji w Darłówku. Pod ich lupą byli rodzice, to, jak opiekowali się dziećmi na plaży przed tragedią, jak i ratownicy miejscy, którzy byli na służbie na pobliskiej plaży strzeżonej.
- Decyzja o umorzeniu postępowania co do zaniedbania opieki przez rodziców została uprawomocniona - poinformował nas Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Jednocześnie pełnomocnik rodziców wniósł zażalenie na umorzenie w części dotyczącej ewentualnych błędów ratowników.
W najbliższym czasie wyznaczony zostanie termin rozpoznania zażalenia przez Sąd Rejonowy w Koszalinie.
Ciało 13-latka znaleziono po czterech dniach
Ich zaginięcie zgłosiła matka. Według ustaleń śledztwa kobieta miała na chwilę spuścić wspomnianą trójkę z oczu, wychodząc z najmłodszym dzieckiem do pobliskiej toalety. Ojciec pozostawał w tym czasie na plaży.
Dzieci prawdopodobnie wciągnęły prądy morskie, które w okolicach falochronu są bardzo silne. Rozpoczęły się poszukiwania. Niedługo potem ratownicy wyciągnęli z morza 14-latka. Reanimacja okazała się skuteczna, ale chłopiec nie przeżył kolejnego dnia - zmarł w szpitalu w Koszalinie.
17 sierpnia odnaleziono ciało dziewczynki, a dzień później - 13-latka. Rodzina przyjechała do Darłowa z miejscowości Sulmierzyce w Wielkopolsce. Po śmierci trojga dzieci w mieście ogłoszono jednodniową żałobę.
Morze było wzburzone
Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadziła śledztwo w kierunku narażenia przez rodziców ich dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Na wniosek adwokata rodziców prokuratura sprawdzała też, czy życia dzieci nie narazili ratownicy.
- Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Wydane zostały dwa postanowienia. Jedno wobec rodziców zmarłych dzieci i drugie wobec ratowników. Tu badany był też wątek odpowiedzialności miejskich urzędników – poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
W śledztwie ustalono, że nikt nie złamał przepisów. - Nie można było komukolwiek z nich postawić zarzutów. Dodatkowo najprawdopodobniej w dużej mierze do utonięcia dzieci doszło na skutek zmiany warunków pogodowych. Nagle okazało się, że na morzu są już cztery stopnie w skali Beauforta, morze było wzburzone i najprawdopodobniej dzieci same z tej wody nie mogły już wyjść – mówił nam na początku grudnia Gąsiorowski.
Wywoływali ludzi z wody
Śledztwo pozwoliło ustalić, że gdy dzieci wchodziły do wody, była dobra pogoda. - Rodzice nie orientując się, że plaża nie jest strzeżona w całości, że w tym sektorze nie ma ratownika, nie byli świadomi, że to może być niebezpieczne, że któreś z nich powinno bez przerwy obserwować kąpiel dzieci. Gdy zorientowali się, że nie widzą dzieci, zgłosili ratownikom z najbliższego stanowiska ich zaginięcie. Nie poinformowali, że dzieci przebywały w wodzie, dlatego poszukiwania rozpoczęto od plaży – poinformował Gąsiorowski.
Zgodnie z ustaleniami śledczych ratownicy, widząc zmianę warunków pogodowych, wykonali wszystkie czynności związane z ostrzeżeniem plażowiczów – wywiesili flagę, gwizdkiem wywoływali ich z wody. Z tym, że ich obowiązki rozciągały się na plażę strzeżoną. W uzyskanej ostatnio opinii z zakresu ratownictwa wodnego biegły stwierdził, że sytuacja niedopełnienia obowiązków przez ratowników nie miała miejsca.
W toku śledztwa nie znaleziono również uchybień, co do prowadzonej akcji ratowniczej oraz wykonanej resuscytacji wyciągniętego z wody 14-letniego chłopca, który zmarł w szpitalu.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Facebook