Afrykańskie bębny i saksofony zamiast zakurzonych fletów? - to możliwe. Odświeżone lekcje muzyki, a dodatkowo także plastyki zaczną się już w przyszłym roku - awizuje gazeta "Metro".
Co robi polski uczeń na lekcji muzyki? Śpiewać nie chce, bo twierdzi, że nie umie, a nuty go nie interesują. O graniu w ogóle nie ma mowy, bo nie ma na czym. Skutek? Z danych MEN wynika, że uczniowie polskich podstawówek mają w ciągu roku nawet sześciokrotnie mniej zająć artystycznych niż ich rówieśnicy z Danii czy Irlandii. To najgorszy wynik w Europie.
"Młode pokolenie nie potrafi rysować ani śpiewać, a ich umiejętności manualne są na poziomie przedszkola" - uważa prof. Edward Nęcka, specjalista psychologii twórczości. "Przez to zanika podstawowa wrażliwość artystyczna" - dodaje.
Na ratunek wrażliwości młodych Polaków wspólnie ruszyły Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Kultury. Pierwsze zmiany mają wejść w życie już w 2009 r. Katarzyna Hall, minister edukacji zapowiada, że po reformie dzieci w klasach I-III będą miały muzykę i plastykę jako oddzielne przedmioty, a nie jak teraz w ramach tzw. kształcenia zintegrowanego.
W starszych klasach, gdzie uczniowie mają plastykę i muzykę raz na dwa tygodnie, liczba godzin zwiększy się o połowę, a u gimnazjalistów dojdą cztery dodatkowe godziny.
Zmiany nie ominą też licealistów, tyle że u nich przedmioty artystyczne nie będą obowiązkowe. Zdaniem nauczycieli nie załatwia to jednak problemu. Dorota Ossowska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Sierpcu podkreśla: "W naszej sali muzycznej nie mamy prawie żadnego wyposażenia. Nasze dzieci instrumenty muszą kupić sobie same".
"To nie problem" - twierdzi minister Zdrojewski. "Rozpiszemy konkursy, ci, którzy będą mieli naprawdę dobre pomysły na uczenie dzieci, mogą liczyć na refundację instrumentów czy materiałów plastycznych" - deklaruje, ale nie mówi, ile pieniędzy jego resort chce na to przeznaczyć.
Źródło: Rzeczpospolita