Śmierć byłego wicepremiera Ireneusza Sekuły pozostanie zagadką - prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa - donosi dziennik "Polska". Oficjalnie Sekuła popełnił samobójstwo.
- Akta sprawy nie wskazują w sposób niebudzący wątpliwości, że udzielono mu (Ireneuszowi Sekule – red.) pomocy lub namówiono do samobójstwa – napisał w uzasadnieniu umorzenia śledztwa w sprawie tajemniczego samobójstwa Sekuły sprzed siedmiu lat, prokurator Grzegorz Kiec. Liczące 15 tomów akta sprawy trafią teraz do archiwum. To było już drugie śledztwo dotyczące śmierci Sekuły. Pierwsze umorzono w 2002 r. Gdy ministrem sprawiedliwości został Ziobro, wznowiono je, bo pojawiły się nowe dowody - zaznacza gazeta.
Żona i córka byłego wicepremiera znalazły go nad ranem 23 marca 2000 r. z ranami po trzech kulach z pistoletu w lewej części klatki piersiowej i brzuchu. Krwawiący sam otworzył im drzwi do biura w centrum stolicy. - Dobij mnie – prosił żonę. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Operującemu go lekarzowi powiedział, że sam się postrzelił (biegli od kryminologii orzekli, że było to możliwe). Po operacji ktoś anonimowy dzwonił do szpitala i wypytywał o stan jego zdrowia. Sekuła zapewniał jednak żonę, że niczego się nie obawia. Zmarł po ponadmiesięcznym pobycie w szpitalu. Prokurator nie zdążył go przesłuchać.
W pierwszym śledztwie badano powiązania finansowe Sekuły i jego firm z innymi biznesmenami. Niektórzy z nich zeznawali, że chciał pożyczyć 50 tys. dol., bo musiał szybko spłacić pożyczkę na wysoki procent. Mówił, że go zastrzelą. Był w depresji. Odsunęli się od niego dawni przyjaciele. Jeden z byłych współpracowników Sekuły zeznał śledczym, że zginął on za długi. Wskazywał na mafię pruszkowską i Wiesława P. (współpracownika Bogusława B., współtwórcy Art-B), u których Sekuła miał dług. Śledczy nie uwierzyli mu, bo przychodził na przesłuchania pod wpływem alkoholu. Był też na liście dłużników Sekuły.
W śledztwie pojawił się anonim sugerujący, że Sekuła pomagał budować finansowe zaplecze b. członków PZPR. I ta wiedza mogła mu zaszkodzić. Były wicepremier interesował się wieloma inwestycjami, m.in. działkami na Florydzie, handlem wekslami z Józefem Jędruchem, szefem Colosseum, oskarżonym potem o wyłudzenia. Miał też robić interesy z Henrykiem Stokłosą.
Najważniejsze były zeznania świadków koronnych Piotra W. (grypsował w więzieniu z Ryszardem B., zabójcą "Pershinga") i Jarosława S. "Masy". Słyszeli, że Sekuła był winny Bogusławowi B. milion dolarów jeszcze z początku lat 90. Według nich, w wyegzekwowanie długu zaangażował się "Pershing" (miał robić interesy z Sekułą). Gdy zginął w 1999 r., dług mieli przejąć Mirosław D. "Malizna" i jego syn. Jeden ze świadków koronnych słyszał, że byli u Sekuły, doszło do szamotaniny, odebrali mu broń i wystrzelili. Według "Masy", na zwrot długu naciskał Andrzej Z. "Słowik".
"Malizna" i jego syn nie przyznali się, a Bogusław B. i jego współpracownik nie potwierdzili istnienia długu (zdaniem prokuratury wierzycielom nie mogło zależeć na śmierci Sekuły, bo nie odzyskaliby długu). Prokurator uznał więc, że Sekuła popełnił samobójstwo. Powód: był w depresji wywołanej chorobą i nagonką w prasie związaną z karnymi zarzutami za zakup budynku na siedzibę GUC, gdy był jego prezesem, i malwersacjami w firmie Polnippon.
Sekuła opisał to w liście pożegnalnym napisanym na komputerze, opatrzonym odręcznym podpisem. W dwóch listach do współpracowników pisał, że "zabrakło mu kilku dni" czytamy w dzienniku "Polska".
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP