Mężczyzna przywiózł do skupu złomu 17 znalezionych w lesie pocisków artyleryjskich, które wcześniej rozbrajał siekierą i piłą. W zapasie miał kolejnych 20 niewybuchów. Teraz stanie przed sądem.
W czwartek 44 letni mieszkaniec Witnicy przywiózł i sprzedał w skupie złomu pięć pocisków artyleryjskich. Na terenie skupu znaleźli je miejscowi policjanci. Amunicja moździerzowa kalibru 105 mm leżała rzucona na dnie kontenera ze starym żelastwem.
Transport na raty
Kiedy policjanci zabezpieczali znalezisko pod bramę podjechał Volkswagen golf. Sprzedawca znów przyjechał do skupu. Tym razem w bagażniku golfa miał 12 pocisków kalibru 76 mm i kilkanaście zapalników. Śmiercionośny złom upchany był w sportowych torbach jak gruszki. Mężczyzna bez zażenowania opowiedział policjantom o tym jak wykopał niewybuchy w okolicach Sulęcina.
Pirotechnik z siekierą
Jego zdaniem granaty moździerzowe nie są już niebezpieczne, bo odrąbał od nich zapalniki! Mówiąc to wskazał na leżącą w bagażniku siekierę i piłę. Na miejsce natychmiast wezwano saperów. Teren skupu złomu został zabezpieczony. Policjanci i saperzy pojechali też do wskazanego przez Stanisława K. lasu. Tam odnaleziono kolejnych 20 wykopanych i przygotowanych już do następnego transportu pocisków.
O krok od katastrofy
Obok skupu złomu znajduje się kilka innych firm, w których pracowali ludzie. Zdaniem wojskowych saperów, wybuch tylko jednego pocisku spowodowałby zagrożenie w promieniu 400 metrów.
Zarówno Stanisławowi K. jak i pracownicy skupu, która przyjęła niewybuchy policja postawiła już zarzuty. Ponieważ groźba eksplozji była realna, oboje odpowiedzą za sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w wielkich rozmiarach. Grozi im od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, policja Gorzów Wielkopolski
Źródło zdjęcia głównego: policja